Spotkałem w Szczecinie fachowców

Dariusz LEŚNIKOWSKI: Pańska droga do Zabrza wiodła przez Szczecin właśnie…

Kacper MICHALSKI: -… a wcześniej – przez Warszawę i Berlin (śmiech). Ale rzeczywiście Pogoń, była tym klubem, w którym do tej pory – po wyjeździe z rodzinnego Gorzowa Wlkp. – spędziłem najwięcej czasu. Tam się też piłkarsko rozwinąłem, bo trafiłem tam na dobrych fachowców.

Pogoń na początku sezonu – jak Górnik – nie stroni od stawiania na młodych. Będą „po drugiej stronie” dobrzy znajomi ze szczecińskiego okresu?

Kacper MICHALSKI: – Myślę, że tak. W poprzedniej kolejce zagrał Sebastian Walukiewicz, z którym znam się z juniorskiej reprezentacji Polski. A dostawał też szansę w tym sezonie i Adrian Benedyczak – z nim spędziłem sporo czasu w akademii Pogoni. Z oboma utrzymuję dość regularny kontrakt.

Ostatnie wyniki pokazują, że – stawiając na młodych – nie da się wygrywać wszystkiego. To trudny moment dla zabrzańskich nastolatków: poukładać sobie w głowie te porażki?

Kacper MICHALSKI: – Nie jest to łatwe. Ale trenerzy robią wszystko, byśmy tak emocjonalnie nie przeżywali tych meczów. Ważniejsze jest, by wyciągnąć merytoryczne wnioski. Swoją drogą – już przekonałem się, że mają rację, gdy mówią, że najważniejsza jest głowa. Że – z jednej strony – choć mam 18 lat, mogę walczyć jak równy z równym z piłkarzem, który ma 200 występów w lidze. Z drugiej zaś – że ciągle trzeba mi – i nam wszystkim – pokory.