Spotkanie starych znajomych

Dla Dariusza Kubickiego, szkoleniowca Olimpii, obecny czas w klubie z województwa kujawsko-pomorskiego, to drugie podejście w roli opiekuna zespołu z Grudziądza. Poprzednio pracował on z Olimpią w latach 2014-15. Rozstania i powroty nie są dla „Kuby” czymś zupełnie nowym. W swojej karierze dwukrotnie pracował w rosyjskim Sibirze Nowosybirsk, najpierw jako asystent, a później w roli pierwszego trenera. Dwa razy był też szkoleniowcem Znicza Pruszków, a także… Podbeskidzia, z którym dziś zmierzy się jego zespół.

Tylko cztery zwycięstwa

Po raz pierwszy pod Klimczokiem, Kubicki pojawił się zimą 2013 roku. Nieco wcześniej prezesem klubu został Wojciech Borecki, który zwolnił Marcina Sasala i zatrudnił byłego 46-krotnego reprezentanta Polski. Ten jednak, po rozegraniu czterech spotkań na wiosnę, odszedł do wspomnianego Sibiru, bo taka była dżentelmeńska umowa pomiędzy sternikiem klubu, a trenerem.

Pod Klimczok, Kubicki wrócił trzy lata później. Podbeskidzie nie zdołało awansować do pierwszej ósemki po 30 kolejkach sezonu 2014/15. Pracę stracił Leszek Ojrzyński i zatrudniono nowego trenera. Który po sezonie podpisał nowy kontrakt i rozpoczął go, jako opiekun „górali”. Koniec nastąpił jednak bardzo szybko, bo we wrześniu. „Górale” przegrali u siebie 0:6 z Wisłą Kraków i Wojciech Borecki pożegnał się ze szkoleniowcem. Bilans Dariusza Kubickiego, za oba okresy w roli trenera Podbeskidzia, zbyt imponujący nie jest.

Drużyna pod jego wodzą zdołała wygrać zaledwie 4 z 20 meczów. 7 spotkań zremisowała,a 9 przegrała. Uczciwie trzeba przyznać, że niewielu jest takich, którzy którykolwiek z pobytów szkoleniowca pod Klimczokiem wspominają dobrze.

„Fery” liczył na więcej

– Zdajemy sobie sprawę, jak trudny przeciwnik do nas przyjeżdża. Podbeskidzie zdobyło siedem punktów w trzech ostatnich meczach. Zachowało w nich czyste konto. To na pewno robi wrażenie, ale pocieszam się tym, że każda seria ma swój koniec – mówi przed meczem z Podbeskidziem, Dariusz Kubicki. Każdy mecz ma swoją historię. Pokazałem drużynie ostatnie spotkanie „górali” z Ruchem. Widać, że to groźny zespół. W kontratakach i przy stałych fragmentach gry. Z tej strony będzie największe zagrożenie. Bielszczanie bronią całym zespołem, ale mam nadzieję, że wystarczy nam polotu i fantazji, aby stworzyć sobie sytuacje – dodaje szkoleniowiec zespołu z Grudziądza.

W Bielsku-Białej nie poszło mu za dobrze. Podobnie zresztą, jak dwóm piłkarzom Olimpii, którzy w przeszłości bronili barw Podbeskidzia. Mowa o Kamilu Kurowskim i Danielu Ferudze. Pierwszy z wymienionych swoje trzy jedyne występy w ekstraklasie zaliczył właśnie w barwach „górali”, ale jakoś specjalnie w klubie tym zapamiętany nie został. „Fery”, który pochodzi z Pszczyny, liczył na zdecydowanie więcej, kiedy latem 2016 roku trafił do Podbeskidzia. Skończyło się jednak na 14 meczach w rundzie jesiennej, po której zawodnik usłyszał, że nie jest w zespole potrzebny. Najpierw odszedł do Olimpii na wypożyczenie. W styczniu tego roku rozwiązał jednak kontrakt z Podbeskidziem i został piłkarzem ekipy z Grudziądza.