Srogi rewanż Górnika w Opolu

W „derbach południa” zabrzanie potwierdzili wyższość. Zespół Marcina Lijewskiego wygrał w Opolu z Gwardią 29:20, rewanżując się za jesienną porażkę we własnej hali.


To piąta kolejna wygrana Górnika i zarazem piąta z rzędu porażka Gwardii. Sukces zabrzan był przekonujący, choć jego rozmiary z trzech do 9 goli urosły dopiero w ostatnich pięciu minutach. Zarazem pokazuje różnicę dzielącą dziś obie drużyny – choć brązowych medalistów ostatniego sezonu od trzecich dwa lata temu opolan dzielą tylko dwa miejsca w tabeli, to wyznacza je aż 18 punktów.

„Skrzynia” wrócił i to jak!

Przez ponad 50 minut spotkanie w Stegu Arenie było jednak pełne emocji i zażartej walki o każdy metr parkietu, choć toczonej pod dyktando przyjezdnych, którzy wyraźnie pałali żądzą rewanżu za „wpadkę” z Zabrza, gdy ulegli Gwardii 23:24.

Obie drużyny postawiły na twardą obronę, a swój dzień mieli obaj bramkarze – gwardzista Adam Malcher i Jakub Skrzyniarz, który przed tygodniem w Tarnowie nie był w pełni sprawny po naciągnięciu mięśnia, ale szybko wrócił do znakomitej dyspozycji prezentowanej w całym sezonie.

Nawet jak już miejscowym udało się „Skrzynię” pokonać, to rzadko były to trafienia czyste – zwykle po odbiciach zabrzańskiego golkipera, który pierwszą odsłonę zakończył z ponad 40-procentową skutecznością.

Odrabiali straty aż…

Pomagali mu koledzy, którzy blokowali próby rozgrywających Gwardii. Największą ochotę do rzutów z drugiej linii w szeregach gospodarzy – do których po kontuzji wrócił Maciej Zarzycki – wykazywał Wiktor Kawka, ale robił to z połowicznym skutkiem.

Konsekwencja zabrzan zaowocowała przed przerwą ucieczką na 3 trafienia (12:9), a po 10 minutach drugiej połowy ich dystans urósł do 6 bramek.

Ale „gang Kuptela” się nie poddał i krok po kroku, akcja po akcji odrabiał straty. Na 10 minut przed końcem gospodarze zniwelowali dystans do czterech goli (15:19), a po kolejnych pięciu kapitan Mateusz Jankowski trafił na 18:21. I gdy zapowiadała się emocjonująca końcówka, sprawy w swoje ręce wziął skrzydłowy Górnika Jan Czuwara.

Popularny „Kojot” w odstępie kilkudziesięciu sekund zdobył hat trick – ze skrzydła, kontry i rzutu karnego – który definitywnie rozwiał nadzieje gospodarzy.

O medalu nie myślą…

Rozbici podopieczni Rafała Kuptela dali sobie wbić jeszcze kolejne gole i z boiska schodzili z wynikiem minus 9…

– Mocna obrona Górnika sprawiała nam wiele problemów. Rzucając 20 bramek, nie można wygrać. Poprzedni mecz w Szczecinie też nam nie wyszedł. Chcemy wygrywać, ale jakoś nam to nie wychodzi. Musimy sobie coś mocnego powiedzieć – podsumował rozgrywający Gwardii, Szymon Działakiewicz.

W składzie Górnika szybko na ławce usiadł doświadczony Adrian Kondratiuk i w roli lidera środka boiska bez kompleksów radził sobie niespełna 18-letni Paweł Krawczyk. – O medalu nie myślimy, najważniejszy jest każdy kolejny mecz – podsumował „Krawiec” na antenie TVP Sport.

W takiej formie Górnik powinien wytrwać bez strat do początku czerwca i decydującego boju o medal z Azotami Puławy…


Gwardia Opole – Górnik Zabrze 20:29 (9:12)

GWARDIA: Malcher, Balcerek – Lemaniak 1, Sosna 1, Zarzycki 2, Klimków, M. Jankowski 2, Zadura 1, Kawka 6, Mauer 2, Milewski, Morawski 1, Działakiewicz 3, Kucharzyk 1, Kowalski. Kary 8 min. Trener Rafał KUPTEL.

GÓRNIK: Galia, Skrzyniarz – Bondzior 5, Daćko 3, Bis, Tomczak 6/4, Łyżwa 3, Sluijters 3, Czuwara 8/1, Buszkow, Gliński, Gogola 1, Kondratiuk, Dudkowski, Krawczyk, Adamuszek. Kary 4 min. Trener Marcin LIJEWSKI.

Sędziowali: Andrzej Chrzan i Michał Janas (Tarnów).


Na zdjęciu: Jan Czuwara rozwiał nadzieje Gwardii na drugą wygraną w tym sezonie z Górnikiem.

Fot. PGNiG Superliga