Stadion Cracovii najsmutniejszy w Ekstraklasie

Mało jest osób w Cracovii, które z pracy do domu mogą wrócić z uśmiechem na twarzy. Prezes Janusz Filipiak pamięta, że wpakował w klub przez kilkanaście lat blisko 100 milionów złotych, ale jego drużyna znów bije się tylko o utrzymanie. Wiceprezes Jakub Tabisz na stadionie zamiast dopingu słyszy obelgi na swój temat. Michał Probierz ciągle nie może patrzeć na grę swojego zespołu. Piłkarze dobrze wiedzą, że na jeden dobry mecz przypada kilka słabych. Część kibiców ma dość i nie przychodzi na mecze, a ci, co wciąż zjawiają się na trybunach, przez większość czasu manifestują swoje niezadowolenie. Nie wiadomo, w jakim kierunku to zmierza…

 

Probierz nie może parzeć

Na pewno nie tak miało być. Przed spotkaniem ze Śląskiem Michał Probierz podkreślał, że przed końcem roku chce zdobyć 15 punktów. Musi zapomnieć o tym celu już po pierwszym spotkaniu, bo w sobotę Cracovia cudem uratowała remis z wrocławianami. – Nie można tak grać. Byliśmy zbyt wolni, przegraliśmy walkę o środek pola, nie utrzymywaliśmy się przy piłce. To było bardzo słabe spotkanie w naszym wykonaniu – oceniał. W poprzedniej kolejce Cracovia przegrała w Gdańsku z Lechią, ale zaprezentowała się z dobrej strony. W sobotę z tamtej gry nie zostało nic. Na grę „Pasów” znów patrzyło się z trudem.

Niezwykła jest indolencja strzelecka Cracovii. W 16 meczach zdobyła 12 bramek: trafienie średnio co 120 minut! Tylko trzy razy w tym sezonie strzeliła w jednym meczu więcej niż jednego gola. To liczby wstydu. – Skuteczność to nasz duży problem, musimy nad tym popracować. Zazwyczaj mamy sporo sytuacji do strzelenia goli, choć w meczu ze Śląskiem akurat było słabiej pod tym względem. No i ciągle szwankuje wykończenie – mówi [Janusz Gol]. Nowy kapitan „Pasów” miał ostatnio problemy zdrowotne, wrócił do treningów dopiero trzy dni przed spotkaniem ze Śląskiem, podobnie jak Damian Dąbrowski.

 

Alergia na Kraków

Ale kłopoty są po to, by je rozwiązywać, a to w Cracovii ostatnio się nie udaje. W sobotę Śląsk od początku dyktował warunki, a tuż przed przerwą wyszedł na prowadzenie. Piłkę z prawej strony dośrodkował Łukasz Broź, a zamykający akcję Robert Pich pewnym strzałem posłał futbolówkę do siatki. Piłkarze Cracovii wyglądali na zaskoczonych, a nie powinno tak być, bo kilka minut wcześniej dostali sygnał ostrzegawczy. Broź w podobny sposób zagrał piłkę z prawej strony i do bramki wbił ją Marcin Robak, wtedy jednak sędzia dopatrzył się spalonego.

Wrocławianie mieli mnóstwo okazji i wcześniej i później, ale nie wykorzystali już żadnej z nich i… pod koniec zapłacili za to stratą dwóch punktów. – To boli, bo w pierwszej połowie byliśmy zdecydowanie lepsi – mówił trener Tadeusz Pawłowski. Nie zapamięta dobrze meczów z krakowskimi drużynami w tym sezonie. – W spotkaniu z Wisłą mieliśmy chyba jeszcze więcej okazji, niż teraz a wtedy przegraliśmy – przypominał. Świetnie grał Marcin Robak. Na listę strzelców się nie wpisał, ale kilkoma podaniami całkowicie rozerwał obronę Cracovii.

 

Rozmowa Adama Godlewskiego z Piotrem Stokowcem