Nowy stadion w Częstochowie nie powstanie. Będzie „kosmetyka” za 17 mln

Działacze Rakowa Częstochowa i kibice drużyny mieli marzenie – chcieli rozgrywać mecze ekstraklasy na zmodernizowanym obiekcie przy Limanowskiego. Marzenia sympatyków czerwono-niebieskich brutalnie zderzyły się jednak z rzeczywistością. Zamiast kameralnego obiektu, który pierwotnie  miano budować w Częstochowie, „piłkarski skansen” – jak można określić stadion Rakowa Częstochowa – przejdzie jedynie kosmetyczną modernizację. Na cokolwiek innego nie ma po prostu środków.


Do minimalnych wymagań


Odbudowa futbolu w Częstochowie zbiegła się jednak z kryzysem finansów, który dotknął  częstochowski magistrat.  Co jest jego przyczyną? Na pewno więcej na ten temat mogliby powiedzieć politycy – lokalni i krajowi.

Były częstochowski senator Artur Warzocha, kiedyś najbardziej zaangażowany w sprawę stadionu Rakowa, teraz zajmuje się już problemami  Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego jako zastępca prezesa. Minister sportu Witold Bańka, który osobiście przyjechał na Limanowskiego, by potwierdzić wsparcie dla klubu z Częstochowy, jest zaś szefem światowej organizacji zwalczającej doping (WADA). A stamtąd trochę daleko do problemów beniaminka ekstraklasy.

Dwuletni serial „nowy stadion Rakowa Częstochowa” musiał mieć więc takie zwieńczenie, jakie zakładaliśmy. Czyli dostosowanie obecnie istniejącego obiektu do minimalnych wymagań stawianych przez Polski Związek Piłki Nożnej. Nikt przecież nie zakładał w tej sprawie kapitulacji władz miasta, co w istocie oznaczałoby karną degradację beniaminka nawet o dwie klasy rozgrywkowe. To byłaby wizerunkowa samozagłada prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka.


Projekt odchudzony

Co prawda ostatecznie nie zakończono jeszcze postępowania przetargowego opartego o poprzedni projekt, ale już wiadomo, że niczego ono nie wniesie. Miasto, jako właściciel obiektu, nawet przy wsparciu rządowym, nie jest w stanie wyłożyć na ten cel grubo ponad 50 mln zł, czy nawet prawie 90 mln zł, za które zamierzała zmodernizować obiekt znana z dużych przedsięwzięć budowlanych częstochowska „Przemysłówka”.

„Częstochowskie Centrum Piłki Nożnej” w zamierzeniu służące najmłodszym adeptom futbolu stworzone więc zostanie za 17 mln zł. Włodarzom klubu udało się w tej sprawie znaleźć consensus z samorządowcami, co potwierdzono podczas jednej z ostatnich sesji rady miasta.  By nie tracić cennego czasu, błyskawicznie przygotowano nowy projekt, którego realizacja będzie zabiegiem – używając terminologii żywcem wziętej ze stomatologii – niczym założenie plomby na i tak mocno zniszczoną miazgę zębową. Zawsze to jednak jakieś lekarstwo.

Podgrzewana płyta, przebudowana trybuna zachodnia, zmodernizowane szatnie w starym, historycznym budynku klubowym (wspominano nawet o szatniach zlokalizowanych w specjalnych kontenerach), miejsca dla ekipy telewizyjnej – to właściwie najważniejsze składowe mocno odchudzonego pomysłu projektantów, który ma przybliżyć Raków do gry na własnym stadionie.


Siedem plus dziesięć

Kiedy ruszą prace, jeszcze nie wiadomo, bo miasto musi po raz kolejny ogłosić przetarg. Z całą pewnością procedury z nim związane odwleką w czasie tak oczekiwane wbicie pierwsze łopaty. W tej sytuacji jest niemal przesądzone, że jesień 2020 częstochowianie znów spędzą w Bełchatowie. Chyba że w sportowej rywalizacji pożegnają się z ekstraklasą, na co w tej chwili się nie zanosi.

Montaż finansowy nowej inwestycji jest bardzo prosty. 7 mln przekaże na ten cel miasto z własnego, mocno okrojonego budżetu, 10 mln kwotą wesprze inwestycję Ministerstwo Sportu i Turystyki. A nowy stadion dla Rakowa… Poczeka na lepsze czasy.

Zobacz jeszcze: Marek Papszun nigdy się nie martwi