Stal Mielec. Byle nie fantazjować

Mielczanom widmo degradacji w oczy nie zagląda, ale powalczyć o coś więcej nie będzie im łatwo.


Za zespołem z Mielca udana jesień i wszystko wskazuje na to, że zespół Adama Majewskiego nie zaplącze się w walkę o utrzymanie w gronie najlepszych. Nad strefą spadkową ma 12 punktów przewagi, a więc bufor bezpieczeństwa jest znaczny. Tym bardziej, że postawa Stali w poprzednim roku mogła się podobać. Stal należała do tego grona zespołów, które oglądało się przyjemnie, zwłaszcza gdy grała u siebie. Mielczanie nie robili czegoś na wyrost – po prostu wygrywali, kiedy mieli wygrywać i jeżeli tę tendencję utrzymają, to wiosna będzie dla nich bardzo spokojna.

Czy można w przypadku drużyny Stali pomyśleć o czymś więcej? Do strefy dającej grę w europejskich pucharach strata nie jest duża, ale chyba – przynajmniej na razie – nie powinno się w Mielcu fantazjować. Tym bardziej, że drużyna poniosła zimą pewnego rodzaju straty, a może ponieść ich jeszcze więcej.

Po zawodnikach, z którymi się pożegnano, raczej nikt płakał nie będzie. Z jednym, ważnym wyjątkiem. Śląsk Wrocław zdecydował się o pół roku skrócić wypożyczenie Fabiana Piaseckiego, który jesienią był ważnym elementem układanki trenera Majewskiego. W 13 spotkaniach zdobył 4 gole i zapisał na swoim koncie 5 asyst.

Spośród meczów, w których trafiał do siatki rywali albo skutecznie dogrywał kolegom z zespołu, Stal nie przegrała ani raz. Strata środkowego napastnika, na którym opierała się gra ofensywna całej drużyny, a który dawał zespołowi liczby, to zawsze coś, co jest powodem do zmartwienia. Tym bardziej, że jak do tej pory Stal nie pozyskała nikogo w miejsce Piaseckiego. A na dodatek z zespołu odeszli dwaj inni ofensywni zawodnicy – doświadczeni Maciej Jankowski i Aleksandyr Kolew.

Pierwszy z wymienionych postanowił zakotwiczyć już na peryferiach dużego futbolu i stał się zawodnikiem Wieczystej Kraków. Bułgar wrócił zaś do ojczyzny.

Kluczowym zawodnikiem Stali Mielec w rundzie jesiennej tego sezonu był niewątpliwie Rafał Strączek. Młody bramkarz spisywał się znakomicie, a gdy w grudniu, w meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza obronił dwa rzuty karne, znalazł się na ustach wszystkich. Mało tego. Wieści o jego wyczynie dotarły nawet do Francji i 23-latkiem zainteresowało się Bordeaux.

Strączek odwiedził już nawet ten klub, przeszedł testy medyczne i wszystko wskazuje na to, że zostanie zawodnikiem drużyny z Ligue 1. Warto jednak uspokoić kibiców Stali, że nie stanie się to teraz, ale dopiero po zakończeniu sezonu. W innym wypadku mielczanie raczej nie żegnaliby się z doświadczonym Michałem Gliwą, który jesienią był zmiennikiem Strączka.

Piasecki i Strączek byli w minionej rundzie ważnymi graczami Stali. Ale tym, który zdobył najwięcej bramek, był Mateusz Mak. Gdy w 2019 roku zawodnik ten żegnał się z Piastem Gliwice i ekstraklasą, wydawało się, że jego kariera jest na zakręcie. Odchodził przecież do pierwszoligowca, ale został najlepszym dowodem na to, że warto czasami zrobić krok w tył, by następnie zrobić dwa do przodu.

Ze Stalą najpierw był awans, następnie utrzymanie w ekstraklasie, aż trafiła się piłkarzowi z Suchej Beskidzkiej świetna, najlepsza pod względem liczb, runda na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Mak jest teraz o jedno trafienie od ustanowienia najlepszego wyniku pod względem strzeleckim w ekstraklasie. Jesienią strzelił 7 bramek. Tyle, ile w całym sezonie 2015/16 w barwach Piasta.


Na zdjęciu: Rafał Strączek był jesienią jedną z najjaśniejszych postaci Stali. Kibice w Mielcu cieszą się, że jeszcze nie opuści zespołu.

Fot. Marta Badowska/PressFocus