Stal Mielec. Prezes nikogo za rękę nie złapał

Po lekturze wywiadu z trenerem Dariuszem Marcem w „Przeglądzie Sportowym” rzecznik dyscyplinarny PZPN ma sprawdzić, czy na przegrane przez was jesienią mecze w Opolu i Głogowie nie były zawierane podejrzane zakłady bukmacherskie. Poinformował o tym blog „Piłkarska Mafia”. W wywiadzie padło pytanie, czy wasz klub podejrzewał niektórych piłkarzy o grę u bukmacherów. Trener Marzec stwierdził m.in.: „Obijały mi się o uszy takie pogłoski, ale nawet czegoś takiego nie dopuszczam”. Nie wszyscy mieliśmy jeden cel, nie wszyscy szliśmy w jedną stronę”. Co pan na to?

Jacek ORŁOWSKI: – Nie wiemy jeszcze, czy rzecznik dyscyplinarny PZPN wszczął postępowanie. Żadne dokumenty do naszego klubu nie spłynęły. O całej sprawie dowiadujemy się z doniesień prasowych, Twittera, innych mediów społecznościowych. Tylko na tej podstawie czujemy, że coś krąży w powietrzu.

Próbujecie wyjaśnić tę sprawę?
Jacek ORŁOWSKI: – Na razie nie mamy czego. Nie kontaktowałem się ani z rzecznikiem dyscyplinarnym, ani żadną inną osobą z PZPN, bo po prostu nie mam informacji, które mogłyby coś wnieść do sprawy. Nie widzimy żadnego problemu. Dopóki nie złapię za rękę, nie mogę oskarżyć kogoś o tak ciężkie przestępstwo. Naprawdę musimy ważyć słowa – przynajmniej my jako zarząd klubu.

Oczywiście wiem, że już pojawiają się domysły, jakoby niektórzy zawodnicy zostali przez nas wystawieni na listę transferową z tego powodu. Nie umieściliśmy ich jednak na niej dlatego, że mamy wobec kogokolwiek jakieś podejrzenia! Tak tu już po prostu jest, że część piłkarzy się pozyskuje, a z części się rezygnuje – zwłaszcza gdy pojawia się nowy trener i zaczyna się nowe rozdanie.

Być może niefortunna wypowiedź trenera do jednej z gazet wywołała tę dziwną, niepotrzebną burzę. Gdyby zapytał mnie pan, czy coś słyszałem o meczach w Opolu i Głogowie, to odparłbym, że tak – z plotek, które krążą w internecie. Powtarzam jednak, że nikt nikogo nie podejrzewa. Może to tylko zła interpretacja czyichś słów? Albo, nie wiem, jakaś zagrywka? Nieraz konkurencja lubi podszczypać.

Bardzo godzi to jednak w wasz wizerunek. Nawet jeśli wszystko rozejdzie się po kościach, to niesmak pozostaje.
Jacek ORŁOWSKI: – Oczywiście nie chcemy iść stylem amerykańskim i twierdzić, że „nieważne jak piszą, byleby pisali”. Na takim ekwiwalencie medialnym nam nie zależy. Nie mamy jednak wpływu na to, kto co napisze czy opowie. To dzieje się poza nami. Nie sądzę, by jeden, drugi, trzeci zawodnik mógł posunąć się do tego typu działań – zwłaszcza wiedząc, że mecze te akurat są transmitowane w telewizji, że dzisiaj jest powszechna wiadomość do informacji, że nikt w internecie nie jest anonimowy.

Nie zamierzamy komentować doniesień z Twittera, bo nie są dla nas żadnym wyznacznikiem. Jeśli PZPN zwróci się do nas z oficjalnym pismem, to oczywiście zajmiemy stanowisko, napiszemy oświadczenie. Dopóki nie będziemy musieli, to tego nie zrobimy, by ktoś tego niedokładnie nie odczytał.

Czy potwierdza pan, że jeden z zawodników znajdujący się na liście transferowej, bramkarz Seweryn Kiełpin rozwiązał kontrakt z winy klubu, bo zaległości względem niego przekroczyły dwa miesiące?
Jacek ORŁOWSKI: – W tej chwili jesteśmy w kontakcie z Sewerynem i PZPN. Trwają rozmowy, dlatego nie mogę ani zaprzeczyć, ani potwierdzić. Nie ma jeszcze oficjalnego stanowiska. Każdy ma swój kalkulator i liczy to po swojemu.

Ale kontrakt jest rozwiązany.
Jacek ORŁOWSKI: – No tak. Seweryn wysłał pismo do PZPN, a my zgodnie z terminem odsyłamy swoje stanowisko. Musimy jeszcze chwilę poczekać.

Gdybyście płacili pensje na czas, to takiej sytuacji by nie było.
Jacek ORŁOWSKI: – Oczywiście. Wcale nie twierdzę, że jesteśmy klubem idealnym i płacimy dziesiątego. Mamy poślizgi. Wiadomo, że końcówka roku bywa ciężka. Trwają różne rozmowy, w samorządach uchwala się nowe budżety, trzeba regulować niektóre końcowe płatności – jak na przykład my względem miasta. Po drodze doszło jeszcze u nas do zmiany trenera, a to też rodzi koszty. Z tego tytułu mamy czkawkę finansową, która jest odczuwalna. Myślę jednak, że w najbliższych tygodniach wyjdziemy na prostą.

Zimujecie na pozycji wicelidera. Jak ważny jest dla was awans do ekstraklasy w kontekście umowy z PGE? Podobno uzależnia od tego dalsze wsparcie dla Stali.
Jacek ORŁOWSKI: – Trudno wypowiadać mi się za naszego głównego sponsora, dlatego nie chcę zajmować stanowiska w jego imieniu. Zdajemy sobie jednak sprawę z przepisów, jakie obowiązują w Polskiej Grupie Energetycznej. Wiemy o tym, że jej regulamin nie pozwala na sponsorowanie dwóch klubów w tej samej lidze.

Na nasze szczęście, po awansie do pierwszej ligi GKS-u Bełchatów, mieliśmy aktualny kontrakt z PGE. To nas uratowało. Gdybyśmy zostali na kolejny sezon w tej samej lidze, być może PGE skłoniłoby się ku finansowaniu Bełchatowa… Myślę, że to byłoby naturalne. Dlatego jest to dla nas pewne zagrożenie. Na razie mamy aktualny kontrakt z PGE. Mamy nadzieję, że nawet w przypadku braku awansu z nami zostanie, licząc, że jest zadowolona z naszych usług i ekwiwalentów, jakie wypracowujemy.

Awans byłby spełnieniem marzeń dla kibiców Stali Mielec o powrocie do elity. Czujemy coraz większą presję, by tego dokonać i robimy ku temu wszystko, ale nie ma u nas haseł „awans albo śmierć”.

Jednym z liderów zespołu jest Bartosz Nowak, o którym tej zimy pisano w kontekście transferu do któregoś z klubów ekstraklasy, jak choćby Górnik Zabrze. Obawiacie się, że możecie go stracić?
Jacek ORŁOWSKI: – Bartek to jeden z naszych kluczowych zawodników. Jego kontrakt został zabezpieczony kwotą odstępnego. Ona jest dość duża – na tyle, by utrudnić jego pozyskanie przynajmniej pierwszoligowej konkurencji. Czy ktoś jest w stanie ją wpłacić? Pewnie tak, ale podchodzimy do tego taktycznie. Gdyby chciał go pozyskać ktoś z ekstraklasy, to sądzę, że już dawno by to zrobił. Wkrótce drużyny będą przecież wylatywać na obozy. Obawa, że od nas odejdzie, oczywiście nadal jest. Taka to kolej rzeczy, że kluby zmieniają zawodników, a zawodnicy zmieniają kluby, ale bardzo byśmy chcieli, by Bartek został z nami na wiosnę.

Na zdjęciu: Prezes Jacek Orłowski (na zdjęciu w tekście) nie ukrywa, że Stal ma finansową czkawkę, ale liczy, że tej zimy nikt nie kupi pomocnika Bartosza Nowaka.