Stal Rzeszów – Podbeskidzie. Danielak na wagę awansu

Beniaminek ekstraklasy z Bielska-Białej skromnie wygrał w Rzeszowie i awansował do 1/16 finału PP.


Krzysztof Brede, trener Podbeskidzia Bielsko-Biała, na mecz do Rzeszowa nie zabrał ani Gergoe Kocsisa, ani też Milana Rundicia, czyli dwóch piłkarzy, których „górale” pozyskali tego lata. Zabrakło też Marko Roginicia. Przypomnijmy, że chorwacki napastnik dochodzi do siebie po urazie mięśniowym, trenuje indywidualnie, a sztab medyczny bielskiego zespołu robi wszystko, aby autor jedenastu trafień w poprzednim sezonie był gotowy na inaugurację rozgrywek ekstraklasy. Ogólnie rzecz biorąc starcie I rundy Pucharu Polski beniaminek ekstraklasy rozpoczął w składzie zbliżonym do tego, który w zeszłym sezonie uznawany był za optymalny. Z jedną, istotną różnica.

Na prawej stronie defensywy mecz rozpoczął Szymon Mroczko. 19-latek zastąpił pewniaka na tej pozycji w Podbeskidziu, czyli Bartosza Jarocha i był to jego drugi w karierze występ od pierwszej minuty w oficjalnym starciu bielskiej drużyny. I już w siódmej minucie Mroczko pokazał się z niezłej strony. Posłał bardzo precyzyjne dośrodkowanie wprost na głowę Kamila Bilińskiego, ale Gerard Bieszczad, golkiper Stali, instynktownie odbił piłkę i uchronił drugoligowca przed stratą gola.

Podbeskidzie, w początkowym fragmencie spotkania, zyskało niewielką przewagę, co zresztą było do przewidzenia. Gospodarze atakowali rzadko i – w pierwszej połowie – nie zagrozili w zasadzie bramce przyjezdnych. To, co najważniejsze przed przerwą wydarzyło się w 33. minucie. Efekt w postaci gola dała akcja lewym skrzydłem. Kacper Gach idealnie dostarczył piłkę Karolowi Danielakowi, a najskuteczniejszy strzelec Podbeskidzia w poprzednim sezonie (13 goli) nie miał problemów ze skierowaniem futbolówki do siatki.

Niedługo po wznowieniu gry w drugiej połowie bielszczanie bliscy byli podwyższenia prowadzenia. Ładnie z rzutu wolnego przymierzył Michał Rzuchowski. Biszczad odbił piłkę w taki sposób, że futbolówka spadła pod nogi Aleksandra Komora, ale środkowy obrońca Podbeskidzia nie zdołał skierować jej do siatki. W 58. minucie spotkania, po jednej z nielicznych ofensywnych prób Stali, powinno był 1:1. Wiktor Kłos świetnie obsłużył Rafała Maciejewskiego, ale bardzo dobrze zachował się Martin Polaczek, który w sytuacji „sam na sam” okazał się lepszy od zawodnika rzeszowskiego zespołu.

Do końca spotkania bielszczanie nie pozwolili już rywalowi na to, aby poważnie zagroził ich bramce. A, co za tym idzie, uwierzył, że może w tej rywalizacji coś zmienić. Niemniej rzeszowianie próbowali atakować. W związku z tym narażali się na kontry i gdyby bielszczanie zachowali trochę więcej zimnej krwi, to podwyższyliby na 2:0 i byłoby po wszystkim. Tak się jednak nie stało i do końca spotkania było trochę nerwowo. Ale ostatecznie bielszczanie dowieźli skromne prowadzenie do końca z zameldowali się w 1/6 finału Pucharu Polski. W tej fazie rywalizacji zmierzą się z lepszym z pary GKS Tychy – Wisła Płock.

Stal Rzeszów – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1 (0:1)

0:1 – Danielak, 33 min.

STAL: Bieszczad – Kostkowski, Sadzawicki, Góra (46. Szeliga), Sierant (46. Maciejewski) – Głowacki, Szczepanek (76. Olejarka), Kłos, Kotwica, Goncerz (69. Reiman) – Pieczara. Trener Krzysztof ŁĘTOCHA.

PODBESKIDZIE: Polaczek – Mroczko, Komor, Baszłaj, Gach – Danielak, Rzuchowski, Nowak (76. Rakowski), Bieroński, Sierpina (77. Marzec) – Biliński (85. Martin). Trener Krzysztof BREDE.

Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Żółte kartki: Szeliga – Komor.


Fot. Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus