Staranowanie przez Arkę mocno zabolało

Spadkowicz z ekstraklasy miał mecz w Wodzisławiu pod pełną kontrolą i jego zwycięstwo nawet przez moment nie było zagrożone.


Nie zamierzam licytować się z kimkolwiek, czy zwycięstwo Arki z GKS-em 1962 Jastrzębie było za wysokie, czy w sam raz. Fakty są brutalne dla ekipy trenera Pawła Ściebury, a z faktami się nie dyskutuje. Nie ma sensu wyliczać, ile dogodnych sytuacji do zdobycia gola wypracowali sobie jedni i drudzy oraz ile banalnych błędów popełnili.

Jedno bowiem nie ulega najmniejszej wątpliwości – mecz wygrała drużyna zdecydowanie lepsza, mająca więcej jakości, a przede wszystkim skuteczniejsza. Co do tego nie pozostawił gospodarzom żadnych złudzeń autor dwóch goli dla gości, Juliusz Letniowski. – Nie spodziewaliśmy się, że będziemy mieli mecz pod taką kontrolą, ale to chyba dobrze – powiedział. – Cieszymy się z tego, wygrana jest znowu dużą różnicą bramek. Przede wszystkim cieszy gra, mieliśmy pełną kontrolę nad spotkaniem.

W żadnym momencie nie traciliśmy tej przewagi i wygrana jest jak najbardziej zasłużona. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żebym strzelił dwa dublety w dwóch meczach z rzędu. Na pewno bramki cieszą, ale najbardziej cieszy dobra gra. Chcemy grać w piłkę, bo jesteśmy silnym zespołem w tej 1idze.


Czytaj jeszcze: Tajfun od morza

Arka potwierdziła, że jej aspiracje w tym sezonie (powrót do ekstraklasy) nie są li tylko pobożnym życzeniem i jej szkoleniowiec Ireneusz Mamrot ma powody do optymizmu. – Cieszy zwycięstwo na inaugurację, mam nadzieję, że to będzie dobry prognostyk na następne mecze – stwierdził trener gdynian. – Z boku mogło się wydawać, że wygraliśmy pewnie, ja jednak patrzę trochę szerzej. Po pierwsze, w 1. połowie byliśmy bardzo skuteczni. A po drugie, trzeba pamiętać, że przy bramkach były rykoszety.

Później zdobyliśmy bardzo ładną bramkę na 4:0 autorstwa Szymona Drewniaka. Do przerwy zmarnowaliśmy tylko jedną sytuację. W końcówce meczu, gdy gospodarze mocno się odkryli, wyprowadziliśmy kilka kontrataków. Gospodarzom życzę powodzenia, a my koncentrujemy się na domowym meczu z Puszczą Niepołomice.

Opiekun GKS-u 1962 Jastrzębie Paweł Ściebura nie szukał tanich usprawiedliwień dla swojej drużyny. – Przegraliśmy mecz przez proste błędy – powiedział na wstępie. – To nie były akcje, na które nie byliśmy przygotowani po analizie rywala. Wygrał zespół lepszy, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, ale dla nas nie jest to żadna wymówka. Przegraliśmy przez własne błędy indywidualne i zespołowe. Ten mecz pokazał nam, ile jeszcze pracy przed nami. Musimy się mocno skupić na swojej robocie, by takie spotkanie już się nie powtórzyło.

Po wygranej w Pucharze Polski ze Stomilem Olsztyn jastrzębianie liczyli w pierwszym meczu na zdobycz punktową, lecz zostali brutalnie sprowadzeni na ziemię. Nieważne, czy pozostawili po sobie dobre wrażenie, czy złe, rozmiary porażki mają znamiona nokautu. Mogą czuć się jak chłopak, który przegrał uliczną bójkę. Nos ma niewątpliwie złamany, zaś ocenę jego kości policzkowych i zębów można odłożyć na bardziej dogodny moment. Czy będzie gotowy do stawienia czoła kolejnemu przeciwnikowi?


Na zdjęciu: Na początku meczu skrzydłowy Arki Kamil Mazek (z lewej) był nieuchwytny dla piłkarzy z Jastrzębia.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus