Stary, dobry Raków

To miało być spotkanie „wygłodniałych psów”, które jeszcze niedawno budziły strach, ale ostatnio już tylko głośno szczekały. Zarówno Raków, jak i Chojniczanka w poprzednich kolejkach przegrywały, nic więc dziwnego, że środowy mecz był doskonałą okazją na przełamanie.

Kulejąca skuteczność

Od pierwszych minut Raków zrobił to, z czego słynął jesienią, czyli przejął inicjatywę i narzucił swój styl gry. Goście z Częstochowy, którzy wystąpili w nieco zmienionym składzie, grali szybciej i składniej. Dużą kreatywnością wykazywali się pomocnicy, jak choćby Igor Sapała, który dopiero po raz drugi w tym roku otrzymał szansę gry od trenera Marka Papszuna. Przewaga przynosiła wymierne korzyści, bo najpierw doskonalą okazję zmarnował Piotr Malinowski, a potem piłkarze Rakowa nie potrafili wykorzystać okazji do dobitek po strzałach z dystansu. Dobrze w bramce spisywał się doświadczony Radosław Janukiewicz. Chojniczanka była zagubiona i odpowiedziała w pierwszej połowie jedynie strzałem nad poprzeczką w wykonaniu Krzysztofa Danielewicza. – Wiedzieliśmy, że Raków będzie prowadził grę. Musimy odpierać ataki a najlepszą receptą na ich grę będzie dobra kontra – przyznał w przerwie golkiper Chojniczanki, Radosław Janukiewicz.

Załamany Boczek

Tak się nie stało, bo w drugiej połowie Raków już nie atakował tak mocno, ani nie grał tak wysokim pressingiem. To sprawiło, że ekipa gospodarzy niby miała więcej do powiedzenia, ale niewiele z tego wynikało. Kluczowa okazała się 80 minuta meczu. W zamieszaniu w polu karnym gości piłkę otrzymał Tomasz Boczek, lecz stoper Chojniczanki mając idealną sytuację na gola, fatalnie chybił. – Trudno coś powiedzieć. Nie tacy zawodnicy nie trafiali takich setek… Biorę to na siebie, mój błąd. Przez to przegraliśmy, bo był to mecz do pierwszej bramki. Oni się cieszą, a ja jestem bardzo zły na siebie – przyznał Boczek, bo chwilę później Raków… strzelił jedynego gola! Z autu piłkę w pole karne wrzucił Adam Radwański, podanie głową przedłużył Malinowski, a wprowadzony w drugiej części gry Jose Embalo popisał się celnym strzałem i goście objęli prowadzenie. Na zespół gospodarzy „spadła” porcja gwizdów z trybun i niewybrednych okrzyków poirytowanych kibiców. Chojniczanka próbowała jeszcze wyrównać, ale Raków nie miał zamiaru wypuścić tak cennego zwycięstwa z rąk. – Początek meczu był dla Rakowa, ale potem ochłonęliśmy i wyglądaliśmy lepiej. W drugiej połowie to my przeważaliśmy i nie cieszymy się nawet z jednego punktu – kręcił głową Tomasz Boczek.

Pewność siebie

W ekipie z Częstochowy odetchnięto z ulgą i w końcu była okazja do radości, bo dawno Raków nie mógł celebrować zdobycia 3 punktów. – Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że w końcu udało nam się wygrać. Powinniśmy wygrywać wiosną znacznie częściej. Najważniejsze, że wróciła dobra gra, taki Raków chcemy oglądać. Przed meczem byliśmy pewni siebie i to się przełożyło na mecz. Chojniczanka miała swoje okazje, ale my mieliśmy ich więcej, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy mogło być 2:0, 3:0 dla nas – cieszył się obrońca, Andrzej Niewulis. Częstochowianie odnieśli drugie zwycięstwo w tym roku i oba miały miejsce na wyjeździe.

Chojniczanka – Raków Częstochowa 0:1 (0:0)

0:1 – Embalo, 81 min (asysta Malinowski)

CHOJNICZANKA: Janukiewicz – Fila, Boczek, Jończy, Pietruszka – Podgórski (67. Steblecki), Danielewicz (60. Zawistowski), Wołąkiewicz, Ryczkowski (76. Bąk) – Górski, Drozdowicz. Trener Krzysztof BREDE.
RAKÓW: Szumski – Rachmanow, Niewulis, Góra – Mondek, Sapała, Łabojko, Radwański, Wójcik (79. Tomalski), Malinowski (90. Mesjasz) – Zachara (72. Embalo). Trener Marek PAPSZUN.
Sędziował Artur Aluszyk (Szczecin) . Widzów: 1020. Żółte kartki: Boczek – Malinowski, Tomalski, Szumski.
Piłkarz meczu – Adam RADWAŃSKI.

 

Czy wiesz, że…

Podczas meczu w Chojnicach po raz pierwszy na zapleczu ekstraklasy użyto systemu VAR. Wideoweryfikacja nie była jednak ani razu potrzebna do rozstrzygnięcia spornej sytuacji.