Statystycznie wyszło nieźle

Pod wodzą trenera Łukasza Włodarka GKS 1962 Jastrzębie przegrał swój pierwszy mecz.


Występu przeciwko GKS-owi Tychy piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie na pewno nie muszą się wstydzić. Podopieczni trenera Łukasza Włodarka zeszli z boiska pokonani, lecz próbowali nawiązać walkę z wyżej notowanym przeciwnikiem. Teraz możemy tylko gdybać, jaki byłby wynik, gdy pomocnik tyszan Łukasz Grzeszczyk nie trafił z rzutu wolnego w słupek, tylko do bramki, albo gdyby Szymon Lewicki nie zmarnował „setki”, w której powinien umieścił futbolówkę w bramce z zamkniętymi oczami.

Pod względem statystycznym gospodarze czwartkowego meczu nie wypadli źle, można nawet powiedzieć, że więcej niż przyzwoicie. Posiadanie piłki było po 50 procent, jastrzębianie oddali więcej celnych strzałów (4:3), więcej niecelnych uderzeń (9:6) mieli goście. Rzuty rożne – 7:7, faule 18:8, spalone 0:1.

– Myślę, że dzisiejszy mecz wielu obserwatorom mógł się podobać, mimo jego ciężkiego gatunku, bo obie drużyny potrzebowały punktów do realizacji swoich celów – powiedział szkoleniowiec tyszan, Artur Derbin.

Opiekun GKS-u Tychy Artur Derbin był zadowolony z kolejnej zdobyczy punktowej. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

– Ten mecz był otwarty, sporo było sytuacji z obu stron, a na koniec trochę dramaturgii. Zdobyliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, co nas bardzo cieszy, bo nad stałymi fragmentami gry pracowaliśmy w tym tygodniu, dużo analizowaliśmy. Nie ma jednak czasu na świętowanie, bo za trzy dni mamy kolejny mecz z Puszczą Niepołomice.

– Na pewno chcieliśmy ten mecz wygrać, ale Tychy były zespołem skuteczniejszym – zaznaczył na wstępie trener GKS-u 1962 Jastrzębie, Łukasz Włodarek.

Trener GKS-u 1962 Jastrzębie musiał przełknąć gorycz pierwszej porażki. Fot. Łukasz Sobala/PressFocusz Sobala / PressFocus

– Oddaliśmy podobną liczbę strzałów co nasz przeciwnik, bo według naszych statystyk było ich szesnaście. To liczba, która pokazuje, że piłka po naszych strzałach mogła znaleźć drogę do bramki, ale tak się nie stało. W I połowie tak naprawdę straciliśmy gola „do szatni” i to był dla nas sygnał, że po przerwie musimy bardziej zaryzykować. Stąd też zmiany i przejście w końcówce spotkania na trzech stoperów i wprowadzenie drugiej „9”.

Do końca robiliśmy wszystko, żeby ten mecz wygrać. Nie udało się, myślimy już o meczu z Odrą Opole, bo to jest teraz dla nas najważniejsze. Gramy co 2-3 dni, więc czasu na trening będzie niewiele, dominować będzie regeneracja. Najważniejsze jednak, byśmy wreszcie wyszli z naszego stadionu jako zwycięzcy.


Foto główne: Łukasz Sobala/PressFocus


Czytaj jeszcze: