Stefan Hula: Było pięknie, a mogło być wspaniale

Korespondencja z Planicy

 

Dawid BOŻEK: Pierwszy skok nie był w pana wykonaniu udany, ale już we właściwym momencie pokazał pan dobrą formę.
Stefan HULA: – To prawda, to był mój najlepszy skok na tej skoczni. Dobry dzień, fajna pogoda. Wiadomo – jesteśmy w Planicy.

Gdyby miał pan wybrać, woli pan skakać tutaj czy w Vikersund?
Stefan HULA: – Zdecydowanie większe wrażenie robi Planica. Leci się wysoko, człowiek w ogóle czuje, że to są loty narciarskie. W Vikersund pułap lotu jest zdecydowanie niższy, a najmniejszy błąd kosztuje sporo. Tutaj natomiast szybuje się bardziej przyjemnie. Ogólnie fajna skocznia.

Ale to właśnie w Norwegii ustanowił pan swój nowy rekord życiowy (226 m, przyp. red.). Może więc znalazł pan patent na loty.
Stefan HULA: – Nie, po prostu lepiej skaczę i właśnie to ma duży wpływ na moją postawę na takich obiektach. Jak już zdążyłem wspomnieć, mamuty nie wybaczają błędów. Na mniejszych skoczniach pomyłki nie kosztują już tak dużo. Trzeba więc uważać.

Mówiło się, że bardzo trudno będzie pobić rekord Kamila Stocha – 251,5 m – z zeszłego roku. Tymczasem Gregor Schlierenzauer poprawił ten wynik o 2 metry, z tym że nie ustał.
Stefan HULA: – Wielka szkoda. Mam do niego ogromny szacunek za to, co tu zrobił. Spadł z dużej wysokości, więc nie dziwię mu się, że nie dał rady poprawnie wylądować.

Wróćmy do Stefana Huli – obecny sezon jest dla pana niesamowity, najlepszy w karierze. Kiedy pan poczuł, że w wieku 31 lat może pan dużo osiągnąć?
Stefan HULA: – Nie było takiego jednego punktu zwrotnego. Właściwie ten cały sezon był równy i fajny. Owszem, zdarzały się momenty, w których byłem blisko zwycięstwa. Niestety, nie dane mi było jeszcze poznać smaku wygranej, ale przynajmniej widać, że stać mnie na takie sukcesy, a kończący się sezon dał mi zdecydowanie więcej pewności siebie oraz wewnętrznego poczucia, że jestem dobry.

Chodzi panu po głowie jeszcze konkurs na skoczni normalnej podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, gdzie prowadził pan po I serii, a ostatecznie nie zdobył medalu?
Stefan HULA: – Czasem się przypomni, ale tamtym wspomnieniom nie towarzyszy już złość. Było pięknie, mogło być wspaniale, ale jest jak jest.