Stefan Żywotko: Nie pozwolono nam wyjechać

Rozmowa ze 101-letnim Stefanem Żywotko, trenerem kilku ligowych klubów, legendą w algierskim JS Kabylie.


Panie Stefanie jest pan chyba jedyną osobą, która pamięta jeszcze Kazimierza Górskiego z boisk we Lwowie. Jakim był piłkarzem?

Stefan ŻYWOTKO: – Pochodził z kolejarskiej rodziny i grał w klubie robotniczym, bo za taki uchodził Robotniczy Klub Sportowy Lwów, gdzie występował. Ja byłem trochę starszy od niego i grałem w dzielnicowym klubie Zniesieńczanka Zniesienie. Grywaliśmy przeciwko sobie, choćby na boisku lwowskich kadetów. Na tamte spotkania przychodziła i jego i moja. Obie dopingowały jak mogły.

A jakim był piłkarzem? Dobrym technicznie, wręcz doskonałym. Operował zarówno lewą, jak i prawą nogą, strzelał dużo bramek. Tyle, że grał tak trochę „miękko”, a wtedy to wiadomo jak było, grał się twardo, po męsku. To chyba też dlatego był pomijany przy powołaniach.

Obaj pochodziliście ze Lwowa. Po wojnie Górski wylądował w Warszawie, a pan w Szczecinie.

Stefan ŻYWOTKO: – Tak. Ale jego rodzina też wylądowała potem, jak ja w Szczecinie. Gdzieś tych ludzi ze Wschodu, jak nas, mnie i moich rodziców, trzeba było umieścić. Więc znaleźliśmy się w takiej aglomeracji, jak Szczecin. Siostra Kazia wyszła potem za mąż za Jasia Kotowicza, jak ja piłkarz Gwardii, potem Arkonii. My razem spotkaliśmy się na kursie trenerskim w 1952 roku w Krakowie, gdzie była cała plejada byłych zawodników.

A jak ocenia pan Kazimierza Górskiego, jak szkoleniowca?

Stefan ŻYWOTKO: – Tutaj nie mogę oceniać. Od tego są inni. Obaj mogę powiedzieć, że szukaliśmy młodych, zdolnych zawodników. Nieraz na meczach dzikich drużyn wyławiało się utalentowanych piłkarzy.

Po tym, jak Górski przestał pracować jako selekcjoner, to miał pan z nim razem jechać do pracy w Kuwejcie. To było w 1976 toku. Co stanęło na przeszkodzie, że nie pojechaliście razem?

Stefan ŻYWOTKO: – Po tym, jak z Arką wywalczyliśmy pierwszoligowy awans, klub zafundował nam dwutygodniowe wczasy w Zakopanem. Akurat przebywała tam na zgrupowaniu kadra piłkarzy przed wyjazdem na igrzyska do Montrealu. Przychodziłem i oglądałem treningi reprezentacji. Spotykałem się i rozmawiałem z trenerem Górskim. I właśnie wtedy padła propozycja wyjazdu do Kuwejtu.

Kurs trenerski w Warszawie w 1960 roku. Kazimierz Górski klęczy, w środku. Stefan Żywotko obok, klęczy drugi z prawej. Fot. Archiwum Rodziny Żywotko

Zapytał mnie czy nie pojechałbym z nim. To było głupie pytanie, oczywiście nie było się nad czym zastanawiać. Zwolniłem się z Arki po awansie i czekałem. Niestety, po „tylko” srebrnym medalu na igrzyskach władze nie wyraziły zgody na taki atrakcyjny wyjazd. Kaziu miał paszport. Pojechał na jakąś kurso-konferencję do Meksyku, a zaraz potem trafił do Grecji. Ja musiałem czekać.

Dopiero pod koniec 1977 roku pozwolono mi wyjechać do Algierii, do JS Kabylie, gdzie z sukcesami pracowałem przez 14 lata [z JS Kabylie trener Żywotko 7 razy wywalczył mistrzostwo Algierii, raz puchar kraju, a przede wszystkim zdobył dwa klubowe mistrzostwa kontynentu – przyp. red.]. Tak to wtedy było.


Na zdjęciu: Kazimierz Górski (w środku) wiedział, jak pracować z piłkarzami. Z lewej Andrzej Szarmach.

Fot. Album „Gra o medal” – Stefan Grzegorczyk.