Stomil Olsztyn – GKS Tychy. Jubileusze po olsztyńsku

75-lecie klubu i 300 mecze kapitana Stomilu zostały uczczone zwycięstwem na wagę utrzymania.


Świętujący 75-lecie klubu kibice Stomilu Olsztyn liczyli na zwycięstwo, które pozwoliłoby im… odetchnąć z ulgą i cieszyć się z utrzymania w I lidze. Swój indywidualny powód do mobilizowania kolegów miał także kapitan Janusz Bucholc, który przed pierwszym gwizdkiem odebrał pamiątkową koszulkę za 300 występów w zespole „Dumy Warmii”. Do tego dodajmy, że trener gospodarzy Adam Majewski nie dokonał żadnej zmiany w składzie, który przywiózł remis ze środowego występu w Niepołomicach.

Tyszanie też mieli jednak o co grać, bo deklarując chęć występów w barażach o awans do ekstraklasy nie mogli kalkulować. Dlatego duet szkoleniowców Tomasz Horwat – Jarosław Zadylak zdecydował się na roszady w ustawieniu, stawiając w większości na tych zawodników, którzy w drugiej połowie meczu z Wartą zdominowali rywali i odrobili dwubramkową stratę. W jedenastce wybiegli więc Kacper Piątek i Wojciech Szumilas, zastępując podstawowych do tej pory skrzydłowych Sebastiana Stebleckiego i Łukasza Monety. Trzecia zmiana polegała na tym, że w środku pola Wilsona Kamavuakę zastąpił „odkurzony” Keon Daniel.

Najważniejsze było jednak to, że obydwie drużyny od początku myślały o ofensywie. Pierwszy atak wyprowadzili miejscowi, atakując lewym skrzydłem, ale po dograniu Serafina Szoty próba sfinalizowania akcji przez Szymona Sobczaka z pola bramkowego w 4 minucie nie sprawiły Konradowi Jałosze żadnych problemów. W odpowiedzi natychmiast Daniel uruchomił Szymona Lewickiego, którego zastopował Wiktor Biedrzycki, wybijając piłkę na rzut rożny. Stoper olsztynian był też czujny, gdy w 5 minucie Łukasz Grzeszczyk wkręcił piłkę z rzutu rożnego, bo wygłówkował futbolówkę z linii bramkowej. Przy kolejnym kornerze dośrodkowanie kapitana GKS-u w 7 minucie piłka dotarła do Macieja Mańki, którego uderzenie głową było niecelne.

Obraz gry zmienił się gdy w 16 minucie Mańka w starciu z Bucholcem nabawił się kontuzji. Gdy leżał za linią boczną, a gospodarze grali w przewadze, zaatakował Sam van Huffel. Holender wdarł się z lewego skrzydła w pole karne, ale strzelając z 10 metra spudłował. Nie trafił też w 23 minucie, gdy wbiegł środkiem boiska w pole karne i w idealnej sytuacji sam na sam z 8 metra pomylił się o metr.

Kolejna akcja lewą stroną boiska przyniosła jednak pełne powodzenie. Jurich Carolina ograł Dominika Połapa, nie pozwolił się dogonić Piątkowi, a gdy Dario Kristo ruszył w jego kierunku, zostawiając wolne przedpole, to 22-letni Holender z obywatelstwem Curacao, zagrał spod końcowej linii do wbiegającego na 8 metr Jakuba Tecława. Strzał pozbawionego opieki młodzieżowca Stomilu był formalnością.

Jeżeli dodamy do tego, że goście odpowiedzieli w tym okresie tylko niecelnym strzałem Jana Biegańskiego w 22 minucie z dystansu i złym przyjęciem piłki w polu karnym przez Szumilasa w 35 minucie, to stwierdzenie, że prowadzenie schodzących na przerwę gospodarzy było zasłużone nikogo nie zdziwi. Reakcją tyskiego sztabu szkoleniowego na ten rezultat było wprowadzenie do gry Stebleckiego, ale budowany w szatni plan na przejęcie inicjatywy szybko legł w gruzach. W 51 minucie Kristo, faulując Sobczaka, „złapał” drugą w tym spotkaniu żółtą kartkę i osłabił zespół.

Liczebną przewagę spróbował w 53 minucie wykorzystać van Huffel, który huknął z 20 metra pod poprzeczkę i Jałocha z trudem wybił piłkę na rzut rożny. Nie znaczy to jednak, że olsztynianie rzucili się do szturmu. Wręcz przeciwnie gospodarze pozwolili tyszanom rozgrywać piłkę co zaowocowało dwoma wypracowanymi stałymi fragmentami gry, wykonywanymi przez Grzeszczyka. Po rzucie rożnym w 70 minucie Bartosz Szeliga jednak niecelnie główkował z 5 metrów, a w 74 minucie kapitan tyszan z wolnego z 18 metrów trafił w mur.

Widząc, że taka gra pozwala tyszanom myśleć o wyrównaniu, olsztynianie przenieśli ciężar gry na połowę rywali i w 76 minucie byli blisko podwyższenia prowadzenia. Tecław huknął bowiem z 22 metra i Jałocha musiał się popisać paradą, żeby nie dopuścić do straty gola. Bramkarz GKS-u udanie interweniował także w 82 minucie po solowej akcji Sobczaka, który w polu karnym wypracował sobie pozycję strzelecką, ale strzelił w środek bramki. Co się jednak odwlecze… W 83 minucie olsztynianie wdarli się w pole karne rywali i choć piłka po strzale van Huffela trafiła w słupek, to dograniu Caroliny Sobczak w podbramkowym tłoku przystawił nogę do futbolówki i z 6 metra zmylił Jałochę.

Mimo coraz większej przewagi gospodarzy ich kibice musieli się denerwować do ostatniej sekundy gry. W 89 minucie Grzegorz Lech popełnił bowiem błąd na środku boiska, a szybka akcja Steblecki – Lewicki – Grzeszczyk sprawiła, że najlepszy strzelec tyskiej drużyny znalazł się oko w oko z Michałem Leszczyńskim. Co prawda miejsca było mało, a kąt ostry, ale najlepszy strzelec GKS-u zrobił zwód w polu bramkowym i spod linii końcowej posłał piłkę do pustej bramki.

Stomil miał jeszcze w doliczonym czasie gry okazję na postawienie pieczęci na zwycięstwie, ale tym razem Skrzypczak w idealnej okazji spudłował z 8 metra. Nie strzelił więc 11 gola w tym sezonie, ale i tak ostatni gwizdek sędziego przyjął z radością, bo oddalili się od strefy spadkowej. Natomiast tyszanie musieli wracać do domu ze świadomością, że nie zrealizowali swojego celu.

Stomil Olsztyn – GKS Tychy 2:1 (1:0)

1:0 – Tecław, 42 min, 2:0 – Sobczak, 83 min, 2:1 – Grzeszczyk, 89 min.

STOMIL: Leszczyński – Bondarenko, Biedrzycki, Szota – Bucholc (62. Kuban), Hajda (70. Lech), Hinokio, Tecław, Van Huffel (84. Loshi), Carolina – Sobczak. Trener Adam MAJEWSKI.

GKS: Jałocha – Połap, Kristo, Sołowiej, Mańka (19. Szeliga) – K. Piątek (46. Steblecki), Daniel, J. Biegański (74. Moneta), Grzeszczyk, Szumilas – Lewicki. Trenerzy Tomasz HORWAT i Jarosław ZADYLAK.

Sędziował Sylwester Rasmus (Toruń). Widzów 700.
Żółte kartki Bucholc, Carolina – Kristo. Czerwona kartka Kristo (51, druga żółta).

Piłkarz meczu – Szymon SOBCZAK.


Fot. Dorota Dusik