Stop dla wicelidera!

Niebiescy” stracili pierwsze punkty w tym roku. Niedziela nie była ich dniem, dlatego nie mogli kręcić głowami na remis uzyskany w Łęcznej, gdzie debiutował trener Ireneusz Mamrot.


Ruch nie dorównał Wiśle i nie dał rady odnieść czwartego w tym roku zwycięstwa. Po wygranych do zera z Chrobrym, Puszczą i Stalą przyszła pierwsza strata gola i pierwsza strata punktów tej wiosny. Tak jak chorzowianie w tym sezonie mieli dotąd prawo narzekać na niemal każdy remis – może wyłączając ten w Krakowie – tak punkt urwany Górnikowi, przed którego kibicami debiutował trener Ireneusz Mamrot, musieli uszanować, bo niedziela nie była ich dniem.

Ukrainiec nie do zatrzymania

Zimą „Niebiescy” chcieli sprowadzić do siebie Miłosza Kozaka, wracającego do Polski po słowackich wojażach, ale nie byli w stanie konkurować z warunkami, jakie proponuje mu klub z Łęcznej. Wczoraj Kozak kilka razy szarpnął bocznym sektorem, ale we znaki defensywie wicelidera tabeli dawał się przede wszystkim Serhij Krykun. Ukrainiec, którego miejsce zdecydowanie powinno być w ekstraklasie, a nie na jej zapleczu, szalał na lewym skrzydle. Nieważne, kogo miał naprzeciw – czy Tomasza Wójtowicza, czy Przemysława Maja, czy Konrada Kasolika: zazwyczaj wygrywał te pojedynki z łatwością, wjeżdżając w chorzowską szesnastkę.

Podopieczni Jarosława Skrobacza, którzy nie zawsze zdążali z asekuracją, mieli szczęście, że stracili w ten sposób tylko jednego gola. Krykun skorzystał wtedy z bierności Jana Sedlaka, minął Wójtowicza i zagrał wzdłuż bramki. Dopiero szczegółowe powtórki wykazały, że gola należy zapisać nie Karolowi Podlińskiemu (byłoby to dla niego pierwsze trafienie od września 2021!), a Remigiuszowi Szywaczowi jako pechowego samobója.

Tam był karny?!

Jak swobodnie momentami czuli się łęcznianie, dla których był to pierwszy ligowy występ pod wodzą Ireneusza Mamrota (następca Marcina Prasoła debiutował we wtorek w zwycięskim pucharowym boju w Siedlcach), niech świadczy fakt, że Damian Zbozień potrafił oddać czysty strzał wolejem, trzymając jednocześnie… rękawiczki, zdjęte kilka sekund wcześniej, by mocniej wyrzucić piłkę z autu.

Zbozień był też bohaterem akcji, po której Ruch mógł mówić o fuksie. W podbramkowym zamieszaniu doświadczony defensor składał się do strzału z kilku metrów i został kopnięty przez Daniela Szczepana, ale nie upadł i być może dlatego sędzia bez wahania puścił grę, nie dyktując „jedenastki”. Gdyby zrobiło się 2:0, po przerwie Ruch takiej straty raczej by już nie odrobił.

Znowu mieli jokera

Chorzowianie tej wiosny imponują ławką rezerwowych. O ile tym razem nie wygrali i nie zagrali na zero, to znów – jak w trzech poprzednich meczach – bramkę przyniosły zmiany trenera Skrobacza. Szkoleniowiec przed drugą połową dokonał aż trzech, dziękując Łukaszowi Janoszce, Łukaszowi Monecie i Michałowi Feliksowi, a w ich miejsce desygnując m.in. Szymona Kobusińskiego. To właśnie on doprowadził do wyrównania. Szywacz posłał „długą” piłkę, zgrał ją Szczepan, uprzedzając Jonathana de Amo, a Kobusiński, mimo asysty Suleymane’a Cisse i Wiktora Łychowydki, wpadł w pole karne i upadając posłał ją nad Maciejem Gostomskim.

Napastnik wypożyczony niecałe dwa tygodnie temu z Zagłębia Lubin podbiegł do sektora zajmowanego przez 250 kibiców „Niebieskich” (mimo ciążącego na nich oficjalnego zakazu) i zasalutował. To była jego druga bramka w drugim występie dla Ruchu. Tydzień wcześniej trafił też ze Stalą, dając dowód, że jeśli ma się dostateczne umiejętności, hasło „czas na aklimatyzację” bywa tylko frazesem.

Przy stanie 1:1 ani jedni, ani drudzy, przesadnie się nie odkrywali, ani nie ryzykowali. Bliżej drugiego gola był Ruch. Wójtowicz obił poprzeczkę z… rożnego, a Kobusiński – po centrze tegoż Wójtowicza – spudłował głową, dlatego Łęczna okazała się pierwszym zespołem, który tej wiosny zapalił „Niebieskim” znak stopu. Ci i tak odrobili 1 punkt do lidera z Łodzi, a już w piątek czeka ich mecz w dalekich Chojnicach.


Górnik Łęczna – Ruch Chorzów 1:1 (1:0)

1:0 – Szywacz, 21 min (samobójcza), 1:1 – Kobusiński, 61 min.

GÓRNIK: Gostomski – Zbozień, Cisse, de Amo, Łychowydko – Kozak, Kryeziu, Lewkot (75. Grzeszczyk), Krykun – Tkacz (67. Szramowski) – Podliński. Trener Ireneusz MAMROT.

RUCH: Bielecki – Kasolik, Baranowski, Szywacz – Wójtowicz, Sedlak, Sikora, Moneta (46. Maj) – Janoszka (46. Swędrowski) – Feliks (46. Kobusiński), Szczepan (83. Pląskowski). Trener Jarosław SKROBACZ.

Sędziował Marcin Szczerbowicz (Olsztyn). Widzów 1521. Żółte kartki: Szczepan, Baranowski, Szywacz.

Piłkarz meczu – Serhij KRYKUN.

Na zdjęciu: Młodzieżowiec Ruchu Tomasz Wójtowicz miał w niedzielę niesamowicie trudną przeprawę z Ukraińcem Serhijem Krykunem.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus