Straszą powrotem snajpera

Dla warszawskiego zespołu to może być jedna z najważniejszych dat w historii. W niedzielny wieczór Legia stanie przed szansą zapewnienia sobie 13. tytułu mistrza Polski. Nie wystarczy jednak wygrać z Górnikiem Zabrze. W Lubinie potknąć się musi jednocześnie druga w tabeli Jagiellonia Białystok. W sprzyjających okolicznościach stołecznej ekipie do szczęścia wystarczy nawet remis…

– Nie będziemy sprawdzać wyników Lecha i Jagiellonii – zapowiada trener Legii, Dean Klafurić. – Skupiamy się wyłącznie na naszym meczu, bo nie chcemy być zależni od innych. W spotkaniu z Górnikiem liczy się tylko zwycięstwo.

W warszawskiej ekipie zrobił się ostatnio mały szpital. Okazuje się jednak, że większość zawodników szybko wraca do pełni sił. Pewna jest jedynie absencja Krzysztofa Mączyńskiego.

– Artur Jędrzejczyk, Mauricio i Michał Pazdan są gotowi do gry – informuje Klafurić. – Michał nie wystąpił w ostatnim meczu zapobiegawczo, bo nie chcieliśmy ryzykować. Zagrać będzie mógł również Miroslav Radović. To świetny piłkarz ze wspaniałą osobowością. Jest naszą dodatkową siłą.

Przy Łazienkowskiej nie wykluczają występu Jarosława Niezgody. Na ile to prawdopodobny scenariusz? Najlepszy obecnie snajper Legii (13 ligowych trafień) zmaga się od dłuższego czasu z bolesnym urazem pleców. Z tego powodu nie dokończył spotkania w Białymstoku, a na potyczkę z Wisłą Płock w ogóle zabrakło go w meczowej kadrze. W pewnym momencie ogłoszono nawet, że 23-latek w tym sezonie drużynie już nie pomoże. Tymczasem stan jego zdrowia uległ podobno wyraźnej poprawie. – Mamy jeszcze chwilę, by w tej sprawie podjąć ostateczną decyzję – mówi Klafurić. – Wszystko rozstrzygnie się po sobotnim treningu.

To właśnie gol Niezgody, zdobyty 18 kwietnia przy Łazienkowskiej, zagrodził Górnikowi drogę do finału Pucharu Polski.