„Strzelba” z Częstochowy huknęła dla Formelli

Na godzinę przed spotkaniem, owinięty w czerwono-niebieski szalik właściciel klubu Michał Świerczewski stał samotnie na skromnej galerii trybuny honorowej obiektu przy Limanowskiego. Sporo serca, a przede wszystkim gotówki włożył, by zobaczyć takie widoki.

Czekano na to wiele lat

Pełny stadion kibiców, wyborna atmosfera, trenerzy narodowych reprezentacji obserwujący rywalizację na boisku i relacja telewizyjna, która przywiodła przed odbiorniki telewizyjne sympatyków „kopanej” nie tylko z naszego kraju. Ukoronowaniem tego było wspaniałe 90 minut, które – co tu oszukiwać – wzruszyło największych twardzieli przychodzących oglądać Raków. W Częstochowie od wielu lat czekano na taki spektakl, spektakl pokazujący, że klub liderujący rozgrywkom I ligi odradza się ja feniks z popiołów.

Częstochowianie mieli w spotkaniu z Lechem wielu bohaterów. Jednym z nich był Miłosz Szczepański. Filigranowy pomocnik częstochowian, o którym pisaliśmy, że może być nowym Mirosławem Okońskim, zdobywa w tym sezonie bramki rzucające na kolana. Fenomenalna, indywidualna akcja w spotkaniu z Odrą Opole, kapitalny strzał głową dający częstochowianom trzy „oczka” w starciu w Niecieczy i bramka place lizać po minięciu dwóch rywali w starciu z Bytovią. Ten chłopak może być za chwilę największym skarbem Rakowa jaki ma w swoim sportowym „sejfie” Marek Papszun i wspomniany Świerczewski.

Bramkarz był bez szans

Sam bohater tylko lekko uśmiechnął nosem na komplementy, którymi obsypywano go po konfrontacji z Lechem. – Nie mam pojęcia, czy to był mój najlepszy mecz w dorosłej piłce. Jestem przekonany, że takie niebawem przyjdą – przekonuje nas „Miły”, czy też po prostu „Szczepcio”, jak nazywa go były trener warszawskiej Legii, Jacek Magiera.

W 3 min spotkania z Lechem „Szczepcio” przebiegł z piłką kilka metrów i huknął tak, że Jasmin Buric nie potrafił skutecznie interweniować. – To był ładne trafienie, ale w spotkaniu z Bytovią też udało się oddać taki precyzyjny strzał z dystansu. Mam nadzieję że przyjdą kolejne gole, bo na treningach takie uderzenia po prostu trenujemy.

Mamy tak zwaną „strzelbę” i wtedy możemy sobie poprzymierzać do bramki. I opłaca się ten wysiłek. Przynosi efekty – opowiada Szczepański.

Jest szacunek

Ponad 20 lat temu dziesiątki strzałów wykonywał na częstochowskim boisku wspomniany Magiera.
– Trener Magiera wzbudza mój wielki szacunek i dokładnie wie nad czym muszę pracować, by stać się jeszcze lepszym zawodnikiem. Jestem w tym względzie mocno zdeterminowany – podpowiada nam Szczepański.

Gol strzelony Lechowi przez Szczepańskiego miał też specjalną dedykację. – Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale Darek Formella przeszedł operację kolana. To nie jest coś bardzo poważnego, ale na jakiś czas wykluczy go z trenowania i grania. Chciałbym bramkę z Lechem zadedykować właśnie „Formiemu”. Niech „Formi” wraca szybko do zdrowia, bo czekamy na niego – dodaje błyskotliwy gracz Rakowa.

Były gratulacje

Szczepański choć na telefonie odebrał mnóstwo gratulacji za świetną grę z Lechem, którą mógł okrasić jeszcze jednym trafieniem, nie wpada jednak w samozachwyt. – Powtarzam z kolegami, że mamy jeszcze dużo do zrobienia. Teraz jedziemy do Suwałk na mecz z Wigrami i trzeba wyczyścić głowę, aby podjeść do tego spotkania maksymalnie skoncentrowanym. Nie możemy liczyć na żadną taryfę ulgową. O kolejne punkty trzeba będzie stoczyć ciężką walkę. Do końca ligi jeszcze droga daleka. Niczego jeszcze nie osiągnęliśmy i nawet przez chwilę nie może nam to wypaść z głowy – powtarza nasz rozmówca.

W Rakowie wszyscy zakontraktowani zawodnicy chcą grać. Wrócił napastnik Mateusz Zachara. Normalnie trenuje też inny rekonwalescent Rafał Figiel, który musi się jednak mocno strać, by zdobyć zaufanie trenera Papszuna.

Na zdjęciu: Po tym strzale „Szczepcia” bramkarz Lecha był bez szans na skuteczną obronę.