Strzelby nie mogły odpalić

Ani Robert Lewandowski, ani Erling Haaland nie powiększyli w ten weekend dorobku strzeleckiego. Przyczyna tego faktu jest prosta – obaj nie znaleźli się w meczowych kadrach.


– Leon Goretzka miał lekkie problemy, więc zdecydowaliśmy się dać mu odpocząć. „Lewy” ma sporo wysiłku także przez reprezentację, a musimy mieć pewność, że obaj będą zdrowi. Dzień czy dwa dni odpoczynku dobrze im zrobią – tłumaczył swoją decyzję monachijski trener Hansi Flick.

Borussia zadrżała

Haaland z kolei nie zagrał w meczu Dortmundu z powodu lekkiej kontuzji kolana, która jednak nie powinna wykluczyć go ze środowego spotkania Ligi Mistrzów z Brugią. Borussia z Arminią Bielefeld zagrała więc bez typowego napastnika, choć w jego rolę wcielił się… środkowy obrońca Mats Hummels, zdobywając oba gole dla drużyny. To drugi „doppelpack” w karierze doświadczonego stopera, a pierwszy od… stycznia 2010 roku, kiedy Hummels dwukrotnie pokonał bramkarza Kolonii. Magazyn „kicker” zwrócił uwagę, że jego kolega z zespołu Jude Bellingham miał wtedy… sześć lat.

Hummels pokazał, jak ważną postacią jest w Dortmundzie, a wszyscy podkreślają, że w dwóch kolejkach zdobył już trzy gole – i jest drugim najlepszym strzelcem ofensywnej BVB. Jego udany występ zakończył się jednak kilka minut przed końcem meczu, bo 31-latek doznał kontuzji. – Moje udo napięło się. Na szczęście nie poczułem ukłucia, co jest dobrym znakiem. Mam nadzieję, że do środy wygram walkę z czasem – przyznał Hummels, choć tak naprawdę pojedynek z Brugią nie jest tutaj najważniejszy. W sobotę Borussia podejmie Bayern Monachium i to w szczególności na ten mecz musi być gotowy Niemiec.

Kontrowersyjny karny

Monachijczycy wystawili dość rezerwowy skład na (w teorii mocniejszą niż Arminia) Kolonię. W oczy kłuł oczywiście brak Roberta Lewandowskiego, którego zastąpił sprowadzony w tym celu Eric Maxim Choupo-Moting. Bayern do przerwy prowadził 2:0, lecz w drugiej połowie – mimo przewagi w posiadaniu piłki – wyraźnie zgasł, oddając tylko jedne uderzenie. Przewagę zyskały „Kozły”, którym udało się zdobyć bramkę honorową, co jednak nie zaspokoiło ich apetytów.

– Szkoda, zasłużyliśmy na punkt – mówił szkoleniowiec gospodarzy Markus Gisdol, a wściekły na sędziego był piłkarz Kolonii Markus Wolf. W pierwszym kwadransie w polu karnym piłka trafiła go w rękę, co poskutkowało „jedenastką” dla Bayernu.

– Piłka najpierw trafiła w brzuch, potem w rękę, która była blisko ciała i w żaden sposób nie szła w stronę piłki. Jedyny, który zobaczył tu karnego, to sędzia i była to krzywdząca decyzja. Arbiter nie miał najlepszego dnia i musimy to zaakceptować – irytował się Wolf, a trochę inaczej patrzył na to Gisdol. – To była głupia sytuacja. Takie są przepisy, ale wypadałoby je ponownie przemyśleć. Po niezłym początku to był dla nas cios – mówił niezadowolony szkoleniowiec.

Hoeness w niego wierzy

Jeden mecz absencji nie powinien przeszkodzić „Lewemu” w ściganiu kolejnych rekordów. W jego umiejętności wierzy były prezydent Bayernu, słynny Uli Hoeness, który udzielił kolejnej wypowiedzi porównującej Polaka do legendarnego Gerda Muellera. – Lewandowski to bez dwóch zdań wielki napastnik i być może pobije w tym sezonie rekord 40 goli Muellera. Jednakże… on nie strzela bramek tak, jak Gerd: kolanem, goleniem czy klatką. Gerd nie dbał o to, jak strzeli! – wspominał Hoeness.


Na zdjęciu: W rolę napastnika wcielił się obrońca Mats Hummels (na pierwszym planie z lewej).

Fot. PressFocus