„Strzelisz w sobotę dwa gole”

W styczniu zaskoczył wszystkich faktem podpisania – z półrocznym wyprzedzeniem – kontraktu ze Stalą Mielec. Mielczanie próbowali potem podjąć rozmowy o jego wcześniejszym wykupieniu z GieKSy, ale ostatecznie spełzły one na niczym. Andreja Prokić został więc w GieKSie i jest… jej najjaśniejszą do tej pory postacią w wiosennych meczach! Na dodatek kilkanaście dni temu – po długim okresie oczekiwania – otrzymał polskie obywatelstwo.

Dariusz LEŚNIKOWSKI: Trochę się pan naczekał na miano „Polaka”. No ale wreszcie jest…

Andreja PROKIĆ: – Rzeczywiście. Odebrałem już oficjalnie w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim akt nadania mi polskiego obywatelstwa.

„Egzamin” ze świąt państwowych albo ważnych dat z historii Polski musiał pan zdawać?

Andreja PROKIĆ: – A wie pan, że tak? (śmiech) Kiedy od kibiców GieKSy otrzymywałem album o Polsce, pytali mnie o jakąś bitwę. Ot, taki „chrzest”. Nie zaliczyłem, bo nie wiedziałem…

Ale lubi pan historię?

Andreja PROKIĆ: – Lubię. Politykę – dużo mniej, ale już wiem na przykład, że TVP jest z jednej strony sceny politycznej, a TVP – z zupełnie przeciwnej.

Na „weekend majowy” Polacy wywieszają flagi. Pan już kupił biało-czerwoną?

Andreja PROKIĆ: – Nie. Ale byłem ostatnio na Stadionie Śląskim na meczu Polska – Korea Płd. I biało-czerwony szalik już mam.

Fajnie się dla pana zaczęła piłkarska wiosna – by przejść do tematów stricte GieKSiarskich…

Andreja PROKIĆ: – Bo świetnie się czuję po zimowych przygotowaniach. Poza tym – mamy mocny zespół. A jak wierzysz w zespół, to i w siebie łatwiej uwierzyć.

A Bartek Poczobut po meczu w Suwałkach powiedział, że to był kiepski wasz występ. No to jesteście mocni czy nie?

Andreja PROKIĆ: – Skoro gramy słabo, a jednak wygrywamy, to… chyba jesteśmy mocni, no nie?

Jest w tym logika… A jak się mają do pańskiego samopoczucia – i dobrej formy – zmiany, jakie zaproponował trener Jacek Paszulewicz?

Andreja PROKIĆ: – Kiedy na początku swej pracy trener zapytał mnie w rozmowie w cztery oczy, na jakiej pozycji się widzę, wskazałem na środek ataku i na lewej pomocy. Ale on przekonywał mnie do swojej koncepcji: od pierwszego zimowego sparingu ustawiał mnie za napastnikiem. I dziś mogę powiedzieć, że w strategii grania na dwie „dziesiątki” zaczynam się dobrze odnajdywać i czuć. Tym bardziej, że ja jestem „dziesiątka” bardziej ofensywna, a Łukasz Zejdler – bardziej defensywna. To może nie do końca jest zgodne z założeniami, ale… dobrze na tym wychodzimy. Choć trener wielokrotnie – po meczach, w przerwach albo nawet w trakcie gry – zwracał mi już uwagę, że jednak trochę za wysoko wychodzę. Ale ja to po prostu mam w genach. Najważniejsze zaś jest dla mnie, że o ile zadania defensywne są jasne i niezmienne, o tyle w tych ofensywnych dostajemy od trenera sporo swobody. I to mi pasuje.

Pomysł trenera Paszulewicza na grę był dla was nowością. Może go pan w paru słowach przybliżyć?

Andreja PROKIĆ: – Nie będę tu mówić o szczegółach. Na pewno natomiast ciekawe jest to, że o ile agresję na murawie i walkę o każdą piłkę prezentować musi każdy zawodnik, o tyle z góry założony jest bardzo konkretny podział: pięciu graczy odpowiada za bronienie naszej bramki, pięciu – za akcje ofensywne. Każdy ma robić swoje.

Trener deklarował też w wywiadach, że będziecie grać wysokim pressingiem. Ale są spotkania, w których jakby rzadziej używacie tej broni. Czemu?

Andreja PROKIĆ: – Żaden zawodnik nie jest w stanie „pressować” rywala przez kilkanaście sekund, i akcja po akcji. Czasami więc trzeba trochę „uśpić” przeciwnika, by za moment „uderzyć z zaskoczenia”. Jeżeli nie uda się za pierwszym razem, „przegrupowujemy się” i… czekamy na kolejną okazję do uderzenia.

Na razie taktyka się sprawdza. W sobotę czeka was mecz ze Stalą, z którą kontrakt obowiązujący od 1 lipca podpisał pan już w styczniu. Skąd taki pomysł?

Andreja PROKIĆ: – Działacze z Mielca bardzo poważnie i konkretnie podeszli do tematu.

GieKSa też przedstawiła panu propozycję przedłużenia obecnej umowy, prawda?

Andreja PROKIĆ: – Owszem, w reakcji na działania Stali. Ale ze Stalą łatwiej mi się było porozumieć, również w kwestii oczekiwanych zarobków.

Mówiąc wprost: dostanie pan tam od 1 lipca podwyżkę?

Andreja PROKIĆ: – Tak. Poza tym Stal jasno zadeklarowała, że chce budować zespół na ekstraklasę, i daje sobie na to 2-3 lata. A awans wiązałby się z kolejną podwyżką mojego kontraktu. To był ważny argument.

GieKSa w swej ofercie takiej klauzuli nie zawarła?

Andreja PROKIĆ: – Zawarła. Ale była bardziej… zachowawcza w swej propozycji.

Mówi pan o mieleckich planach awansu do ekstraklasy. A w katowickie plany pan zimą nie wierzył?

Andreja PROKIĆ: – No przecież sam pan prezydent miasta dużo wcześniej powiedział, że w tym sezonie z awansu do ekstraklasy nici… A na poważnie – chodziło o co innego. Ja nie byłem jesienią w GKS-ie podstawowym zawodnikiem. Nie miałem pewności, że wiosną – albo po przyjęciu propozycji nowego kontraktu – będę grać regularnie. Tymczasem trzyletnia umowa ze Stalą daje mi dużą pewność siebie. Zresztą już jesienią, podczas meczu GieKSy w Mielcu, tamtejsi działacze powiedzieli mi krótko: „Zobaczysz, że niedługo do nas wrócisz”. Ja przecież w sezonie 2015/16, grając w Stali, strzeliłem dla niej 12 bramek. I dzięki temu czułem się tak kimś ważnym. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie.

Może być jednak tak, że 1 lipca zamieni pan klub już ekstraklasowy na wciąż pierwszoligowy…

Andreja PROKIĆ: – Może tak być, owszem. Ale na razie się tym nie martwię. Zresztą nie ma tego złego, co by nie miało dobrych stron: przy takim układzie premia za awans z GieKSą do ekstraklasy i tak by mi się należała.

Przyznam jednak, że nie chciałbym być w pańskiej skórze przed i w trakcie sobotniego spotkania GKS – Stal. Jeśli wygra pan mecz dla GieKSy, to tych punktów zgubionych przy Bukowej może Stali braknąć do awansu. A jak zagra pan słabiej, to kibice pomyślą swoje o pańskiej postawie…

Andreja PROKIĆ: – Czyli wychodzi na to, że najlepiej byłoby nie zagrać w tym meczu? Nie… Ja przecież gram dla siebie, a przy tym lubię dobrze zarabiać.

Uczciwe postawienie sprawy!

Andreja PROKIĆ: – Oczywiście. No przecież gdybym miał udawać, że walczę, odpuściłbym w ten sposób kilka tysięcy premii za wygraną, odpuściłby też wspomnianą premię za ewentualny awans. Trener powiedział mi ostatnio: „Zobaczysz, strzelisz w sobotę dwa gole, a działacze Stali zatrą ręce, jakiego to świetnego zawodnika zakontraktowali na kolejny sezon”. Nie miałbym nic przeciwko temu, by ta przepowiednia się zrealizowała!