Superpuchar Polski. Kolejny do gabloty

Raków Częstochow drugi rok z rzędu sięgnął po Superpuchar Polski.


Zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami Marek Papszun postawił na najmocniejszą „jedenastkę”, jaką jest w stanie wystawić. John van der Brom, szkoleniowiec mistrza Polski mocno namieszał w składzie, czego przykładem jest wybór Filipa Bednarka, Adriela Ba Louy czy Nikiego Kvekveskiriego na spotkanie o Superpuchar Polski.

Mimo to Lech długimi fragmentami potrafił utrzymać piłkę. Nie wychodziło jednak z tego wiele. Podobnie w przypadku Rakowa. Długimi minutami obie strony nie potrafiły oddać celnego strzału. Bliżej gola byli goście, którzy chcieli skorzystać z zamieszania w polu karny, jednak nic z tego nie wyszło.

Lech z kolei mógł wykorzystać błąd Vladana Kovaczevicia. Bramkarz Rakowa próbował minąć zwodem napastnika gospodarzy, co zakończyło się niebezpieczną stratą. Na nieszczęście Lecha bramka nie padła. Od początku rywalizacji iskrzyło między kibicami gospodarzy, a garstką fanów czerwono-niebieskich. Podobnie było na boisku, gdzie starli się ze sobą Jesper Karlstrom i Giannis Papanikolaou, co zakończyło się ukaraniem obu kartkami.

W końcówce pierwszej połowy Lech popełnił błąd w obronie, który wyprowadził Raków na prowadzenie. Antonio Milić źle zgrał piłkę, co wykorzystał Bogdan Racovitan. Stoper Rakowa był świetnie ustawiony, dzięki czemu był w stanie uderzy piłkę pod poprzeczkę bramki Filipa Bednarka. Jego strzał był nie do obrony.

Lech bardzo szybko mógł wyrównać. Kolejny błąd popełnił Kovaczević. Tym razem nie był w stanie wyłapać prostego uderzenia. W polu karnym czaił się jeden z graczy gospodarzy, jednak Bośniak szybko naprawił swój błąd i sparował piłkę. Między innymi dzięki temu Raków schodził na przerwę z prowadzeniem. Mimo to pierwsze 45 minut w wykonaniu bramkarza częstochowian nie należało do najbardziej udanych.

Częstochowianie zaraz po przerwie mogli objąć prowadzenie, jednak Mateusz Wdowiak tylko obił słupek bramki Bednarka. Co się odwlecze, to nie uciecze – pomocnik Rakowa kilka minut później płaskim uderzeniem pokonał bramkarza Lecha i podwyższył prowadzenie.

Trener gospodarzy próbował reagować na boiskową sytuację wprowadzając do gry Daniego Ramireza i Afonso Sousę. Miał on ożywić grę Lecha. Problem w tym, że to częstochowianie atakowali częściej i tworzyli zagrożenie pod bramką gospodarzy, choć nie było one śmiertelne.

Kolejne zmiany także nie zmieniły obrazu spotkania. Lech miał problemy z Rakowem, jednak goście nie potrafili celnie dograć piłki w pole karne. Gdy już to wychodziło, to odpowiedzialni za zdobywanie goli nie potrafili z tego skorzystać, choćby Ivan Lopez.

Ostatecznie więcej bramek już nie padło. Raków drugi rok z rzędu sięgnął po Superpuchar Polski i w dobrych nastrojach przystąpi do piątkowej rywalizacji w lidze z innym poznańskim zespołem, Wartą.


Lech Poznań – Raków Częstochowa 0:2 (0:1)

0:1 – Racovitan, 43 min, 0:2 – Wdowiak, 51 min.

LECH: Bednarek – Douglas, Milić, Kvekveskiri, Czerwiński – Tsitashvili (74. Velde), Murawski (74. Pingot), Szymczak, Karlstrom (64. Sousa), Ba Loua (74. Skóraś) – Sobiech (58. Ramirez). Trener: John VAN DER BROM.

RAKÓW: Kovaczević – Rundić, Arsenić, Racovitan – Kun, Lederman (88. Czyż), Papanikolaou (84. Sapała), Tudor – Lopez (84. Długosz), Gutkovskis (78. Musiolik), Wdowiak (78. Koczergin). Trener: Marek PAPSZUN.

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Żółte kartki: Karlstrom, Tsitashvili, Kvekveskiri, Ramirez – Papanikolaou, Lederman, Lopez, Rundić.


Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus