Superpuchar Polski. Radość w Jastrzębiu!

Robert Kalaber oraz jego podopieczni po raz pierwszy zdobyli to cenne trofeum. Czy to zapowiedź kolejnych sukcesów?


Pierwsze trofeum w tym sezonie, prestiżowy Superpuchar Polski, zdobyli po raz pierwszy aktualni posiadacze Pucharu Polski, hokeiści JKH GKS Jastrzębie, wygrywając z obrońcą tytułu mistrzowskiego, GKS-em Tychy. Na Stadionie Zimowym obserwowaliśmy niezły mecz, ale jastrzębianie w przekroju całego spotkania byli minimalnie lepsi.

Obie drużyny doskonale się znają i w tym sezonie rozegrały już 2 mecze ligowe w Jastrzębiu i podzieliły się zwycięstwami. Tak więc o żadnym elemencie zaskoczenia nie mogło być mowy. Z tyskiego składu wypadł Patryk Wronka, który w ostatnim meczu w Jastrzębiu doznał zwichnięcia barku i zanosi się na dłuższą przerwę.

Jednak trener Krzysztof Majkowski wraz ze swoimi współpracownikami nie ma kłopotu z ustawieniem poszczególnych formacji, wszak dysponują odpowiednią ilością napastników, a każdy z nich „pali się” do gry i za wszelką cenę chce udowodnić, że to miejsce mu się należy. Filip Komorski jako środkowy I ataku miał po bokach Mateusza Gościńskiego oraz Bartłomieja Jeziorskiego.

Jedni i drudzy nie zamierzali kalkulować i w rezultacie oglądaliśmy szybkie i ciekawe widowisko. Może w I tercji brakowało trochę dokładności oraz skuteczności, ale nie wybrzydzajmy, bo przecież główni aktorzy tego widowiska też muszą się zmagać z trudnościami dnia codziennego. Dla gospodarzy nastał trudny czas, gdy w 3:45 min do boks kar powędrował Michał Kotlorz i goście natychmiast ruszyli do przodu.

Szybko zyskali przewagę, a jej efektem było uderzenie Marka Hovorki (6 min) w wewnętrzną część słupka. Krążek efektownie „zatańczył” przed linią bramkową i tyszanie ratowali się wybiciem z własnej strefy. Potem jeszcze uderzał Maciej Urbanowicz i „guma” również otarła się o słupek. Tyszanie zrewanżowali się składną akcją Aleksander Szczechura – Michael Cichy, ale strzał nie mógł zaskoczyć bramkarza gości.

Gdy przyjezdni zerkali na zegar, Szczechura na 36 sek. przed syreną na przerwę zdobył prowadzenie dla gospodarzy. Z kolei na 15 sek. przed przerwą Olaf Bizacki wysokim kijem zaatakował Radosława Sawickiego i otrzymał podwójną karę mniejszą.

Przez prawie 4 min gospodarze dzielnie się bronili i na dodatek w 23 min Szczechura mógł podwyższyć na 2:0. Kanadyjczyk jechał sam na sam z Patrikiem Nechvatalem, ale nie zdołał umieścić krążka w siatce. Ta sytuacja wyraźnie zmobilizowała gości, którzy po trafieniach Łukasza Nalewajki (zmienił lot krążka po uderzeniu Mateusza Bryka) oraz Urbanowicza z bliskiej odległości wyszli na prowadzenie 2:1. Jednak długo nim się nie cieszyli, bo Jeziorski doprowadził do wyrównania.

Goście jeszcze raz zdołali wyjść na prowadzenie za sprawą bliźniaka, Radosława Nalewajki, który z bliskiej odległości zdołał wepchnąć krążek do bramki. Ten niezły i emocjonujący mecz jeszcze ciekawej zapowiadał się w ostatniej odsłonie. A w niej przez 3:14 min. gospodarze mieli grać w przewadze, bo w ostatniej minucie poprzedniej odsłony Dominik Paś otrzymał za grę wysokim kijem podwójną karę mniejszą.

Gospodarze od początku III tercji solidnie zabrali się do pracy. Cichy przymierzył w górny róg, ale czeski bramkarz był na posterunku. Gospodarze mieli przewagę, minuty płynęły, a efektu bramkowego nie było. Im bliżej końca było coraz bardziej nerwowo. Tyszanie nie potrafili zaskoczyć gości, którzy odrobili solidnie lekcje z ostatniego, niedzielnego meczu.

Gospodarze mieli coraz mniej wiary w sukces, a zespół JKH GKS w końcowych fragmentach wytrzymał presję i zasłużenie zwyciężył w tym meczu. Na 21 sek. przed końcową syreną gospodarze wycofali bramkarza, ale ten manewr nie przyniósł rozstrzygnięcia.


GKS TYCHY – JKH GKS JASTRZĘBIE 2:3 (1:0, 1:3, 0:0)

1:0 – Szczechura – Seed – Mroczkowski (19:24), 1:1 – Ł. Nalewajka – Bryk (24:38), 1:2 – Urbanowicz – Klimiczek (27:34), 2:2 – Jeziorski (27:53), 2:3 – R. Nalewajka – Michalowski – Jarosz (33:06).

Sędziowali: Bartosz Kaczmarek i Paweł Kosidło – Andrzej Nenko i Rafał Noworyta.

TYCHY: Murray; Novajovsky – Havlik, Seed – Kotlorz (2), Pociecha – Kogut, Bizacki (4); Gościński – Komorski – Jeziorski, Marzec – Galant – Dupuy, Mroczkowski (2+10) – Cichy – Szczechura, Gruźla – Rzeszutko – Krzyżek. Trener Krzysztof MAJKOWSKI.

JASTRZĘBIE: Nechvatal; Kostek – Klimeczek, Górny – Bryk (2), Horzelski – Jass, Gimiński – Michałowski; Phillips – Hovorka – Urbanowicz (2), Kasperlik – Rac – Sawicki, Paś (4) – Sołtys – Wałęga, Ł. Nalewajka – Jarosz – R. Nalewajka. Trener Robert KALABER.

Kary: Tychy – 18 (10 niesport. zach. dla Mroczkowskiego) min, Jastrzębie – 10 (2 tech.) min.

LICZBA

19

SEKUND potrzebowali gospodarze, by wyrównać na 2:2.


Na zdjęciu: Gorących spięć pod bramkami nie brakowało, ale trofeum powędrowało do Jastrzębia.

Fot Łukasz Sobala/PressFocus