Michał Świerczewski: 35 milionów za Papszuna. A cena rośnie!

W sobotę po raz pierwszy od dawien dawna Raków zdobył Katowice. Przewaga nad drużynami spoza strefy premiowanej awansem wzrosła do 14 punktów. Można już gratulować awansu?
Michał ŚWIERCZEWSKI: – To był całkiem dobry mecz w naszym wykonaniu. Za wyjątkiem dosłownie kilku pierwszych minut mieliśmy go totalnie pod kontrolą. Cieszę się ze zwycięstwa. Mam taki zwyczaj, że wyniki danej kolejki sprawdzam dopiero po naszym spotkaniu. Wtedy zapoznaję się z sytuacją w tabeli. Nie jest źle (uśmiech). Gratulacji jednak jeszcze nie przyjmuję. Absolutnie. Koncentrujemy się na najbliższym meczu i myślimy tylko o nim. Takie założenie nam przyświeca.

Ostatnie dwie rundy wiosenne zaczynaliście kiepsko. Tę obecną rozpoczęliście od dwóch zwycięstw. Kamień z serca?
Michał ŚWIERCZEWSKI: – Nie, bo nie było żadnych obaw. Wiedziałem, jak wyglądają w naszym wykonaniu sparingi; w jaki sposób gramy w Turcji. Z kimkolwiek rozmawiałem, zapewniał mnie, że nie ma najmniejszego zagrożenia odnośnie tego, co będziemy prezentować w lidze. Wiedziałem, że będzie dobrze, choć oczywiście inną kwestią jest to, jakie będą wyniki. One mogły się ułożyć różnie. Pierwszy mecz, z Chrobrym Głogów, wygraliśmy skromnie 1:0. Wbrew pozorom on wcale nie był w naszym wykonaniu zły. Rywale grali w specyficzny sposób, stanowią też zupełnie inną kadrowo drużynę niż jesienią. Początki zazwyczaj bywają trudne, zwłaszcza gdy trzeba grać atakiem pozycyjnym i rozmontowywać obronę przeciwnika. Trzeba podchodzić do tego z pewną dozą ostrożności. Nawet gdybyśmy przegrali z Chrobrym, byłbym spokojny o tę rundę. Zimowy okres świadczył o tym, że jesteśmy dobrze przygotowani i nie będzie to wyglądało tak, jak przed rokiem.

Wyciągnęliście wnioski z ubiegłorocznego okienka transferowego, gdy zimą po dobrej rundzie zakontraktowaliście sporą liczbę zawodników, co nie odbiło się na zespole dobrze?
Michał ŚWIERCZEWSKI: – Pewne wnioski zostały oczywiście wyciągnięte, ale poprzednie zimowe okno nie toczyło się przecież tylko pod kątem najbliższej wiosny – tej 2018 roku – ale i następnego sezonu. Świetnie zdawaliśmy sobie wtedy sprawę, że musimy przeprowadzić kilka transferów, by przebudować drużynę. Zrobiliśmy to akurat tamtej zimy. A teraz? Nowych zawodników dołączyło mniej, bo po prostu nie znaleźliśmy takich, którzy mogliby podnieść poziom drużyny. Ściągnęliśmy raczej graczy, którzy potrzebują odbudowy.

W Katowicach wspierało was kilkuset kibiców, którzy wypełnili sektor gości. Część z nich to pewnie przedstawiciele pokolenia, które nie pamięta ekstraklasowego Rakowa. Tak po ludzku, jako właściciel klubu, czuje pan dumę?
Michał ŚWIERCZEWSKI: – Nie ukrywam, że łezka w oku się zakręciła… Cieszę się i mam nadzieję, że będziemy nadal szli w dobrym kierunku. Najważniejsze, by udało się wykonać ten pierwszy krok, czyli przebudować stadion. To da nam możliwość rozwoju klubu.

Obawia się pan, co będzie ze stadionem?
Michał ŚWIERCZEWSKI: – Oczywiście, że się boję. Żyjemy w dość specyficznym mieście. Sądzę, że w każdym innym taka sytuacja byłaby nie do zaakceptowania. Wierzę jednak, że pójdzie to w dobrym kierunku.

Macie zapewnienie z PZPN, że w razie awansu, przez jakiś czas będziecie mogli podejmować rywali na stadionie w innym mieście?
Michał ŚWIERCZEWSKI: – Zapewnienie może nie, ale płyną takie sygnały. Warunek jest jednak podstawowy – taki, że w najbliższych dniach tematy związane ze stadionem ruszą; że zostanie rozstrzygnięty przetarg na projekt stadionu. A potem kolejny – na budowę. Jeśli tak to będzie wyglądało, to wtedy pierwsze mecze moglibyśmy rozgrywać w innym mieście – aż do czasu, gdy nasz stadion nie zostanie przebudowany.

Po przerwie zimowej w ekstraklasie pewnie niebawem zacznie się kręcić trenerska karuzela. Gdy usłyszy pan, że ktoś widzi u siebie Marka Papszuna, wzruszy pan jeszcze w ogóle ramionami?
Michał ŚWIERCZEWSKI: – W ogóle mnie to nie ruszy. Oczywiście, za każde takie zapytanie grzecznie podziękujemy i poinformujemy, że nie jesteśmy zainteresowani.

Jaką cenę za trenera Papszuna wyznaczył pan na Twitterze?
Michał ŚWIERCZEWSKI: – Ostatnio było 35 milionów złotych. Ta kwota jednak z każdym kolejnym meczem rośnie w górę!

Jakie ma pan nadzieje przed środowym meczem z Legią Warszawa w ćwierćfinale Pucharu Polski?
Michał ŚWIERCZEWSKI: – Podchodzimy do niego ze spokojem. Legia ma na każdej pozycji zdecydowanie lepszych piłkarzy. W środę przekonamy się, kto ma lepszą drużynę. Wiadomo, że to tylko jeden mecz. Wszystko może się wydarzyć.

Przewiduje pan dla zespołu specjalną premię za wyeliminowanie mistrza Polski?
Michał ŚWIERCZEWSKI: – Premia jest przewidziana za każde pucharowe zwycięstwo. Za wygraną z Legią jest większa niż w poprzednich rundach, ale ten fakt wynika z tego, że po prostu jesteśmy już w ćwierćfinale. Wydaje mi się, że motywacja finansowa w żaden sposób nie jest ważna. Zawodnicy doskonale czują przecież rangę tego meczu. Premia nie jest znacząco wyższa niż w 1/16 czy 1/8 finału.

Działa pan w podobnej – informatycznej – branży, co Jarosław Królewski, samozwańczy ratownik Wisły Kraków. Czy jego działania pana inspirują?
Michał ŚWIERCZEWSKI: – Jak najbardziej. Osobiście wcześniej się nie znaliśmy, ale wydaje mi się, że wejście Jarka do polskiej piłki spowodowało, iż trochę inaczej zacząłem podchodzić do pewnych tematów. Doszedłem do wniosku, że pewne rzeczy musimy zrobić szybciej, w bardziej szalony sposób. To ciekawy impuls do przebudowy całego naszego krajowego futbolu.