Synowie Dowhania…

 

Za transfer Radosława Majeckiego do AS Monaco Legia Warszawa ma otrzymać rekordowo dużą (w skali ekstraklasy) sumę pieniędzy. Mowa o kwocie powyżej 7 milionów euro. Nikogo to przy Łazienkowskiej nie powinno dziwić z dwóch powodów.

Po pierwsze Majecki naprawdę jest wielkim talentem i wyróżniającym się golkiperem w ekstraklasie. Po drugie Legia w XXI wieku stała się ekspertem od sprzedaży bramkarzy za granicę. Odkąd w 2001 roku w klubie pojawił się trener bramkarzy, Krzysztof Dowhań, warszawianie regularnie wypuszczają w świat kolejne talenty.

Zanim jednak Krzysztof Dowhań trafił do Legii jako trener, sam był bramkarzem. Nigdy jednak nie osiągnął tyle, ile jego podopieczni. Karierę szkoleniową rozpoczął w wieku 36 lat w KS Piaseczno. Po kilku sezonach trafił na zaplecze I ligi (wtedy najwyższa klasa rozgrywkowa), gdzie przygotowywał golkiperów Polonii Warszawa. Zespół z trenerem Dowhaniem na pokładzie awansował, zdobył wicemistrzostwo i mistrzostwo Polski.

W 2001 roku trafił do innego klubu z Warszawy, Legii. Jako trener bramkarzy „wojskowych” współpracował z późniejszym reprezentantem Polski, Wojciechem Kowalewskim. Nie popracował z nim jednak długo, bo już w 2002 roku Kowalewski pożegnał się z Polską i wyjechał na wschód.
Jednak jego odejścia nie opłakiwano.

Każdy kolejny bramkarz, który pojawiał się w „klatce” Legii, nie wychodził na murawę przez przypadek. Przy trenerze Dowhaniu każdy golkiper stawał się lepszy. Nie było momentu, żeby między słupkami stawał człowiek nieprzygotowany do gry. Gdy odszedł Kowalewski, pojawił się Boruc. Gdy odszedł Boruc, pojawił się Fabiański. Później Mucha i Kuciak.

Na każdym z nich Legia zarobiła miliony, jednak nie każdy odnalazł się w zagranicznych realiach i ich losy potoczyły się różnie. Jedynym podstawowym bramkarzem, który nie został sprzedany z Legii w ostatnim czasie, jest Arkadiusz Malarz.

Wynika to raczej z jego wieku, a nie umiejętności. Jego przykład jest dowodem na to, że praca trenera Dowhania naprawdę nie idzie na marne. W Warszawie nikt nie przypuszczał, że rezerwowy – zastępca Kuciaka – stanie się symbolem sukcesów klubu w drugim dziesięcioleciu XXI wieku. A tak się stało i po odejściu Słowaka, Malarz został jednym z najlepszych bramkarzy w lidze.

Po świetnych latach Malarza przyszedł czas Majeckiego. Młody bramkarz wykorzystał swoje „pięć minut” i szansę, jaką otrzymał od Ricardo Sa Pinto. Od listopada 2018 roku jest pierwszym golkiperem i tylko kontuzja na wiosnę 2019 roku spowodowała, że opuścił kilka spotkań ligowych. Pytany o współpracę z Krzysztofem Dowhaniem mówi: „Trener traktuje nas jak synów”. To właśnie atmosfera, jaką wprowadza, odróżnia go od innych szkoleniowców.

– Chodzi przede wszystkim o podejście do człowieka. Szczególnie do młodego, którego trzeba czasem sprowadzać na ziemię, a czasem podnosić na duchu. Na tym polega cała sztuka – mówił Radosław Majecki, tłumacząc wyjątkowy charakter trenera bramkarzy. Dzięki tym cechom Krzysztofa Dowhania, nie tylko podstawowi bramkarze Legii, ale również rezerwowi zawsze spisywali się dobrze. Nieważne czy był to Wojciech Skaba, czy Radosław Cierzniak – każdy, gdy pojawiał się na boisku, utrzymywał dobry poziom i nic w tym aspekcie się nie zmienia, pomimo upływu prawie 20 lat pracy trenera bramkarzy.

 

Na zdjęciu: Trener Krzysztof Dowhań jest głównym architektem sukcesów bramkarzy Legii w Polsce I za granicą.

 

Kariery wychowanków Krzysztofa Dowhania

Wojciech Kowalewski

Z trenerem Dowhaniem nie spędził zbyt wiele czasu. W 2002 roku odszedł z Legii do Szachtara Donieck za 600 tysięcy euro. Jako jedyny spośród podstawowych bramkarzy „wojskowych” w XXI w. odszedł na wschód. Tam stał się rozpoznawalny głównie w Rosji. Spędził 4 sezony w Spartaku Moskwa, a w 2010 roku wrócił na chwilę do Sibira Nowosybirsk. Był powoływany do reprezentacji Polski, był w kadrze na EURO 2008, gdy został powołany za kontuzjowanego Tomasza Kuszczaka

Artur Boruc

Jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich piłkarzy. Z Krzysztofem Dowhaniem trenował 4 sezony w Legii i zagrał w 69 meczach ligowych. W 2005 roku przeniósł się z Legii do Celticu Glasgow, gdzie do tej pory jest bardzo dobrze wspominany. Szkoci zapłacili za niego 3,5 mln euro. Świetne występy zarówno na wyspach, jak i w meczach reprezentacji zakończyły się przenosinami do włoskiej Serie A, a później do angielskiej Premier League. Wszędzie wywalczył sobie miejsce w pierwszej „11”.

Łukasz Fabiański

Fabiański już 2 lata po odejściu Boruca wyrobił sobie taką markę, że odszedł do Arsenalu Londyn. „Kanonierzy” wiedzieli, że szkoła Dowhania jest wiele warta, po ściągnięciu do siebie Wojciecha Szczęsnego, który też jest wychowankiem trenera Legii. Dlatego Anglicy wyłożyli 4,35 mln euro na stół i Fabiański wylądował w Londynie Tam jednak nigdy nie przebił się na stałe do pierwszego składu i po wielu latach spędzonych na ławce, musiał szukać miejsca w słabszych klubach Premier League, gdzie radzi sobie świetnie.

Jan Mucha

Rzadko się zdarza, że na zagranicznych piłkarzach w polskiej ekstraklasie można zarobić. Jednak Mucha jest wyjątkiem. Bramkarz przyszedł do Legii jako 23-latek w 2005 roku, który rozegrał kilkadziesiąt spotkań w MSK Żilinie, a wyjechał z Polski w 2010 roku jako ukształtowany golkiper. Wtedy skusił się na niego angielski Everton, który był skłonny zapłacić za bramkarza 3,2 mln euro. Niestety, w niebieskiej części Liverpoolu w ciągu 3 lat zaledwie kilka razy pojawił się na murawie i zaczął błąkać się po różnych klubach, trafiając nawet do Bruk-Bet Termaliki.

Duszan Kuciak

Przyszedł do Legii w 2011 roku z polecenia Jana Muchy. Z miejsca stał się podstawowym bramkarzem Legii. Trener Dowhań wypromował go i z piłkarza, który przychodził do Polski z ligi rumuńskiej, stał się łakomym kąskiem dla zachodnich klubów. Przez to pojawiła się oferta między innymi z Hull City (2,3 mln euro), z której władze Legii i sam bramkarz skorzystali. Półtora roku siedzenia na ławce w Anglii spowodowały jednak, że wrócił do Polski i gra w Lechii Gdańsk.