Szaleństwo w Argentynie

45-milionowy kraj świętuje zdobycie trzeciego tytułu mistrza świata!


W swoim szóstym finale mundialu „Albicelestes” po raz trzeci zdobyli mistrzowski tytuł. Triumfowali w 1978, 1986 roku i 2022 roku, a wyższość rywali musieli uznać w 1930 – Urugwaj, 1990 – Niemcy i osiem lat temu, kiedy ponownie lepsi byli od nich nasi zachodni sąsiedzi.

Nigdy tego nie zapomną

Do niesamowitego meczu Argentyna – Francja, który rozstrzygnął losy najlepszej drużyny XXII MŚ, będziemy jeszcze, nie tylko pewnie w najbliższym czasie, wracali. To było nieprawdopodobne spotkanie, ze zwrotami akcji i z dramaturgią, której nie wymyśliłby najlepszy nawet scenarzysta.

– Nie mogę uwierzyć, że tyle wycierpieliśmy w tak doskonałym występie. Niewiarygodne, ale nasz zespół potrafi zareagować na wszystko. Jestem dumny z pracy, jaką wykonali piłkarze. To ekscytująca grupa ludzi. Z ciosami, które otrzymaliśmy, z tymi remisami… Jestem wzruszony. Chcę powiedzieć ludziom, żeby się cieszyli, to historyczny moment dla naszego kraju – mówił po finale selekcjoner nowego mistrza świata Lionel Scaloni.

– Dwa kiepskie strzały i rywale wyrównali. Później dostali kolejny rzut karny i znów doprowadzili do remisu. Dzięki Bogu później zrobiłem to, o czym marzyłem. Nie mogłem sobie wymarzyć innych mistrzostw świata niż te. Podczas rzutów karnych byłem spokojny – powiedział z kolei wybrany najlepszym bramkarzem mistrzostw Emiliano Martinez. W serii karnych obronił piłkę uderzaną z jedenastego metra przez Kingsleya Comana. Jak się później okazało, był to jeden z kluczowych momentów gry, który przesądził o tym, że mistrz Ameryki Południowej wygrał serię jedenastek 4-2.

– Nigdy tego nie zapomnę. Musieliśmy cierpieć, ale zasłużyliśmy na zwycięstwo. Pokonaliśmy ostatnich mistrzów świata. To radość, której nie mogę wyrazić słowami. Jestem dumny, że urodziłem się w Argentynie, a dziś jesteśmy na szczycie, jesteśmy najlepsi – podkreślał Rodrigo De Paul, jeden z najlepszych pomocników na katarskim mundialu.

Pele gratuluje

W Argentynie w nocy naszego czasu rozpoczęło się wspólne świętowanie kibiców i piłkarzy. Nowy mistrz świata wracał do siebie do domu przez Rzym. Hołdy składane są przede wszystkim Lionelowi Messiemu, który poprowadził swoją drużynę do tytułu (7 goli, 3 asysty). „Leo był sumą wszystkich Messich. Był Messim Barcelony, z nagłymi wybuchami i zmianami tempa, które robił po dwudziestce. Był też strzelającym gole Messim. Była to pchła, która niestrudzenie biegała po pastwiskach Rosario, gdy miała mniej niż 12 lat i której nikt nie mógł złapać, ponieważ nie było wiadomo dokąd zmierza. Messi był strategiem i asystentem, z niemożliwymi podaniami i zagraniami, jak z Holandią i Chorwacją. Był najlepszym Messim jakiego znamy, był strażnikiem, wojownikiem” – pisze w redakcyjnym komentarzu dla argentyńskiego dziennika „Clarin” Nahuel Lanzillotta, z którym rozmawialiśmy po meczu z Polaków z Argentyną na Stadionie 974 w Doha.

A Francja? Załamany jest przede wszystkim Kylian Mbappe, który dał wielki popis w finale, strzelając trzy gole. Po meczu na Lusail Iconic Stadium komplementował go sam Pele.

– Mój drogi przyjaciel Kylian Mbappe zdobył cztery bramki [trzy w regulaminowym czasie gry i dogrywce oraz jedną w serii karnych – przyp. red.). Niesamowitym darem było oglądanie tego spektaklu i to jest dobre dla przyszłości naszego sportu – powiedział król futbolu, sam trzykrotny mistrz świata. Pele pogratulował też Argentynie i Messiemu. A król strzelców MŚ z 8 bramkami na koncie Mbappe? „Wrócimy” – napisał krótko na Twitterze niesamowity piłkarz „Les Blues”.


Na zdjęciu: Leo Messi z Pucharem Świata! Obok Angel Di Maria (nr 11).
Fot. Grzegorz Wajda