Szalony mecz pod Klimczokiem

Piękna pogoda zachęcała do tego, aby przyjść na mecz. Kibice jednak nie dopisali, co ostatnio w Bielsku-Białej jest smutną regułą. Na boisku, już przed przerwą, działo się jednak wiele ciekawych rzeczy. Gospodarze ostatnio przyzwyczaili do tego, że w meczach przed własną publicznością szybko otwierają wynik spotkania. Tak było i tym razem. Bielszczanie przeprowadzili ładną akcję lewą stroną, Kacper Gach ograł Arkadiusza Najemskiego i wyłożył piłkę nadbiegającemu Michałowi Rzuchowskiemu. Ten uderzył pod poprzeczkę i odebrał gratulację od kolegów. Nie wiedział wówczas, że pół godziny później pomaszeruje przedwcześnie do szatni. Z… nosem opuszczonym na kwintę.

Mała katastrofa

Przez niemal pół godziny po strzeleniu gola Podbeskidzie kontrolowało grę. „Górale” długo rozgrywali piłkę na połowie rywala, ale niewiele z tego wynikało. Niemniej jednak nic nie zapowiadało małej katastrofy, która wydarzyła się pomiędzy 36, a 39 minutą spotkania. Najpierw, po faulu na Franku Adu Kwame, Wigry wykonywały rzut wolny i kapitalnym uderzeniem w długi róg popisał się Filip Karbowy. Był to pierwszy strzał suwalczan w kierunku bramki miejscowych i od razu zakończył się zdobyciem gola. Niedługo potem rozochoceni goście ruszyli z kontrą. W pole karne przedarł się Robert Bartczak, który wychodząc na czystą pozycję został zahaczony przez Rzuchowskiego.

Arbiter nie miął wątpliwości, wskazał na „wapno” i usunął pomocnika Podbeskidzia z boiska, co spotkało się z ogromną dezaprobatą sztabu szkoleniowego bielskiej drużyny. Jedenastkę pewnym, mocnym strzałem w prawy górny róg bramki Wojciecha Fabisiaka zamienił Joel Huertas i dla walczących o utrzymanie piłkarzy Wigier sytuacja stała się więcej, niż komfortowa. Po gwizdku kończącym pierwszą połowę trudno było jednak opędzić się od wrażenia, że coś dużego w tym spotkaniu się jeszcze wydarzy. Szybko okazało się, że takie przeczucie było słuszne.

Piękny gol Jarocha

W wyniku nieporozumienia między obroną, a bramkarzem Wigier, Valerijs Szabala próbował ominąć Dominika Węglarza i został przez niego przewrócony. Sędzia błyskawicznie podyktował rzut karny, ale na placu gry wywiązała się jeszcze awantura, bo gospodarze domagali się usunięcia golkipera z boiska. Paweł Pskit na taki ruch się nie zdecydował, a dla miejscowych najważniejsze było to, że Adrian Rakowski, z dużym spokojem, doprowadził do wyrównania.

Jeszcze przed upływem 60. minuty gry Podbeskidzie… wróciło na prowadzenie. To był gol z gatunku „stadiony świata”, bo Bartosz Jaroch fenomenalnie – z 30 metrów – przymierzył w okienko z rzutu wolnego i zerwał pajęczynę. To piąty gol w tym sezonie prawego obrońcy, który przecież dopiero niedawno zaczął regularnie grać w wyjściowym składzie swojego zespołu. Wigry, grając w przewadze, miały pół godziny na odrobienie strat i czas ten wykorzystały… do reszty. W 90. minucie spotkania Frank Adu Kwame trafił w słupek, a po chwili ten sam zawodnik zagrał w pole karne. W zamieszaniu podbramkowym najlepiej odnalazł się Arkadiusz Najemski, który z bliska nie dał szans Fabisiakowi. To był szalony mecz, a „góralom” niewiele zabrakło, aby odnieść czwarte z rzędu zwycięstwo od siebie.

Powiedzieli

Mirosław SMYŁA: – Podbeskidzie ma dużo jakości i na początku meczu dominowało. Piłka lubi jednak płatać figle. Podnieśliśmy po dominacji rywala i już pierwszą sytuację zamieniliśmy na bramkę. Po czerwonej kartce wiele się zmieniło, a w drugiej połowie nastąpił zwrot akcji. Do końca dążyliśmy do remisu, bo każdy punkt jest dla nas ważny.

Krzysztof BREDE: – Mecz miał dużo dramaturgii i był widowiskiem dla kibiców, Dla nas nie było także. Na początku graliśmy dobrze, ale straciliśmy kontrolę nad meczem. Nie ustrzegliśmy się błędów i nie możemy być na to ślepi. Nie można zwalać na młodość, czy brak doświadczenia. W szatni porozmawialiśmy, wróciliśmy na prowadzenie i chwała nam za to. Minusem jest jednak to, że w końcówce straciliśmy zwycięstwo.

 

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Wigry Suwałki 3:3 (1:2)

1:0 – Rzuchowski, 6 min (asysta Gach), 1:1 – Karbowy, 36 min (wolny), 1:2 – Huertes, 39 min 2:2 – Rakowski, 48 min (karny), 3:2 – Jaroch, 59 min (wolny), 3:3 – Najemski, 90 min (bez asysty).

PODBESKIDZIE: Fabisiak – Jaroch, Wiktorski, Jończy, Gach – Kostorz (90+2), Palawandiszwili, Rzuchowski, Rakowski, Mystkowski (74. Roginić) – Szabala (84. Oleksy). Trener Krzysztof BREDE.

WIGRY: Węglarz – Najemski, Chrzanowski, Karankiewicz, Adu Kwame – Kwaśniewski (73. Piekarski), Biedrzycki (46. Pawłowski), Polkowski (17. Sabiłło), Bartczak – Huertes – Karbowy. Trener Mirosław SMYŁA.

Sędziował Paweł Pskit (Łódź). [Widzów] 1345. Żółte kartki: Jończy, Palawandaszwili – Biedrzycki, Węglarz, Kwaśniewski, Karankiewicz, Adu Kwame. Czerwone kartki: Rzuchowski (37. faul), Palawandiszwili (po zakończeniu meczu, druga żółta).

Piłkarz meczu – Bartosz JAROCH.