Szampany zamiast pięści

Na obiekcie przy Bułgarskiej dojdzie do niecodziennej konfrontacji. W meczu, który zadecyduje o losach mistrzowskiego tytułu, twarzą w twarz staną dwaj trenerzy ze świadomością, że to ich pożegnalny występ w odgrywanej obecnie roli. Obaj zatrudnieni bowiem zostali tymczasowo. Szkoleniowiec Lecha, [Rafał Ulatowski], wie na pewno, że jego misja dobiega końca. Opiekun Legii, Dean Klafurić, dostał wprawdzie komunikat, że prolongata jego umowy nie jest wykluczona, ale rozumie, że w tym przypadku bez kurtuazji nie mogło się obejść…

Klapsy dały lidera

Klafurić, jeszcze jako asystent Romeo Jozaka, widział z bliska wydarzenia, do jakich doszło przy Łazienkowskiej nocą z 1 na 2 października ubiegłego roku. Legioniści wrócili wówczas z Poznania, gdzie przegrali z Lechem 0:3. Gdy zajechali na klubowy parking, zostali zaatakowani przez własnych kibiców. Nie skończyło się na agresji słownej, doszło do przemocy fizycznej. A jej zwieńczeniem była zapowiedź kolejnej tego typu konfrontacji, jeśli zespół nie zacznie wygrywać.

Poskutkowało. Warszawianie odnieśli sześć zwycięstw z rzędu, w tym pięć na gruncie ligowym. W efekcie z siódmej lokaty (sześć „oczek” straty do Górnika Zabrze) wywindowali się na pozycję lidera, wypracowując dwupunktową przewagę nad beniaminkiem z Roosevelta.

To będzie wojna

Dzisiaj trudno do parkingowej traumy nie wrócić pamięcią, ale naturalnie nikt nie mówi o tym głośno. Liczy się tylko realizacja celu, czyli 14. tytuł mistrzowski w historii klubu. A potem – wielka feta.

– Na tę chwilę nie interesuje nas sprawa ceremonii – asekuruje się Klafurić. – Koncentrujemy się wyłącznie na meczu z Lechem, później będziemy myśleć o medalach. Najważniejsze to zostać mistrzem Polski. O swojej przyszłości też na razie nie myślę. Teraz ważny jest tylko finał sezonu. Zapewniam, że w Poznaniu nie będziemy kalkulować, mimo że wystarczy nam do szczęścia remis.

Bardzo podobne wypowiedzi można usłyszeć w stolicy Wielkopolski. Mimo że Lech w poprzedniej kolejce stracił matematyczne szanse na końcowy triumf, wszyscy szykują się do niedzielnego starcia jak do wojny. – Jesteśmy profesjonalistami, którzy grają po to, by wygrywać mecze – zapewnia trener Ulatowski. – Znamy sportowe kulisy, jakie towarzyszą temu meczowi. Jesteśmy zmobilizowani i będziemy w jak najlepszej dyspozycji w niedzielę o godz. 18.00.

Wojewoda tylko apeluje

Od czwartku istniało zagrożenie, że szlagier kolejki odbędzie się bez udziału publiczności. Albo przynajmniej bez kibiców gości. Na pierwszy plan wysuwają się bowiem względy bezpieczeństwa. Legia pieczętująca tytuł na stadionie Lecha? To zawsze ogromne wyzwanie dla służb porządkowych, a zarazem modelowy przykład meczu podwyższonego ryzyka.

Sprawą zainteresował się wojewoda wielkopolski, Zbigniew Hoffman. Mógł zdecydować się na radykalne posunięcia, ale ostatecznie od tego odstąpił. Zaapelował tylko do wszystkich kibiców o „powstrzymanie emocji i skupienie się wyłącznie na meczu, a nie na tym, co poza nim”.

Będzie trudno, ale trzeba spróbować. Na trybunach zasiądzie 30 tysięcy ludzi.

 

 

Feta w poniedziałek

Jeśli Legia zdobędzie w niedzielę tytuł mistrza Polski, ceremonia wręczenia piłkarzom trofeum i medali odbędzie się dzień później o godz. 17.30 na stołecznym Placu Zamkowym. „Uroczystość będzie miała charakter otwarty. Wcześniej jednak przed drużyną jeszcze jedno, najważniejsze zadanie do wykonania, dlatego dodatkowe informacje o ceremonii przekażemy po pozytywnym zakończeniu ostatniej kolejki ekstraklasy” – napisała w komunikacie Legia Warszawa.