Szansa dla Remika?

Pauzującego za kartki Macieja Sadloka w sobotnich derbach w Tychach może zastąpić Remigiusz Szywacz, który zwycięstwo z GieKSą obejrzał z wysokości trybun, ale wrócił już do treningów.


Do sobotnich derbów w Tychach beniaminek z Chorzowa przystąpi z przemeblowaną defensywą, jako że za cztery żółte kartki pauzować będzie Maciej Sadlok. Naturalnym kandydatem do zastąpienia go na pozycji lewego stopera jest Remigiusz Szywacz, który ostatnie zwycięstwo z GKS-em Katowice obejrzał co prawda z wysokości trybun, ale wraca do pełni sił.

Pociągnęło w łydce

– Z moim zdrowiem jest coraz lepiej. W środę normalnie wszedłem z drużyną w trening, a mocno przepracowałem też poprzedni tydzień, choć jeszcze nie z zespołem, a samemu biegający czy pracując z fizjoterapeutami – informuje Szywacz, który miał problem z lekko naciągniętym mięśniem brzuchatym łydki.
– Stało mi się to w tygodniu przed meczem z Arką Gdynia. Lekko mnie „pociągnęło”. Sądziłem, że to nic takiego, dokończyłem trening, ale następnego dnia czułem dyskomfort, nie mogłem się rozpędzić, doskwierało mi to. Chciałem jednak być dostępny na mecz z Arką, liczyłem że pomogą mi masaże, środki przeciwbólowe, dlatego zdecydowałem, że siądę na ławkę – opowiada Szywacz.

Być może gdyby był wtedy w 100 procentach zdrowy, to on zastąpiłby w konfrontacji z gdynianami Konrada Kasolika, podstawowego stopera pauzującego za żółte kartki. Wybór trenera Jarosława Skrobacza padł na Filipa Nawrockiego, który nie miał dobrego dnia i zakończył swój występ po 45 minutach, mając udział w tym, że Arka prowadziła przy Cichej aż 3:1. W przerwie nie wprowadził jednak na boisko Szywacza, a środkowego pomocnika Jakuba Piątka, z kolei do obrony z II linii wycofał Patryka Sikorę.

Ustąpił Sadlokowi

– Sytuacja pokazała, że i tak w trakcie drugiej połowy byłem zmuszony wejść, bo Maćkowi Sadlokowi trochę brakło sił. Strzeliliśmy gola na 2:3, goniliśmy, w końcówce meczu mnie „szarpnęło” i to był sygnał, by wyleczyć łydkę do końca, a nie łudzić się, skoro raz było dobrze, ale innym razem źle. Postanowiliśmy ze sztabem, że trzeba odpuścić, bym był gotowy na dwa ostatnie mecze i w razie potrzeby trener mógł ze mnie skorzystać – przyznaje Remigiusz Szywacz.

Taka potrzeba może nadejść w sobotę w Tychach, skoro nadmiar kartek wyklucza z gry Sadloka, a Nawrocki postawą przeciwko Arce obniżył swoje notowania. – Jeśli trener zdecyduje, że to mam być ja, to powinienem być gotowy. W środę mieliśmy bardzo ciężki trening, małe gry, nic mnie nie bolało. Teraz mecz się zbliża, będziemy schodzić z obciążeń, więc jestem dobrej myśli – mówi środkowy obrońca.

Odkąd Szywacz trafił na Cichą na początku 2022 roku, był pewniakiem do gry na pozycji skrajnie lewego środkowego obrońcy w preferowanym przez Ruch ustawieniu z trójką stoperów. Spisywał się bardzo solidnie, miał swój udział w awansie i tym, że drużyna przegrywała bardzo rzadko. Jego sytuacja zmieniła się wskutek zakontraktowania Macieja Sadloka. Wrócił z Wisły Kraków do Chorzowa z kontuzją. Sezon – w bloku obronnym obok Kasolika i Przemysława Szura – zaczął Szywacz, ale stracił miejsce w składzie, gdy na przełomie sierpnia i września gotowość do gry zgłosił Sadlok.

Przypomnieć się w Tychach

Dlatego mecz w Tychach może być dla 26-latka pierwszym w wyjściowej jedenastce od pucharowych derbów z Górnikiem Zabrze (1 września).
– Bardzo bym chciał, by tak było – mówi Remigiusz Szywacz. – Po meczu z Górnikiem przestałem otrzymywać szanse, mimo że wcześniej od początku roku byłem podstawowym zawodnikiem. Zapracowałem na dość silną pozycję, choć w drugiej lidze raczej nie miałem konkurenta do rywalizacji o skład, to swoją grą pokazywałem, że można na mnie stawiać, a drużyna na tym zyskuje. Sytuacji boiskowych, do których można się było doczepić, raczej nie było, dlatego znalezienie się na ławce było dla mnie dość trudnym momentem, ale musiałem do tego przywyknąć. Wiem, że Maciek to doświadczony zawodnik, grał lata w ekstraklasie, widziałem, jak ciężko pracuje, by wrócić. Wierzę, że rywalizacja przysłuży się nam obu. Byłem też świadomy, że nawet jeśli komuś nie wyjdzie jakiś mecz, to trener nie jest z tych osób, które od razu „chowają” obrońcę na ławkę. Trener stawia na stabilizację, grając przez dłuższy czas w tym samym składzie nasi obrońcy lepiej się rozumieją i to przynosi efekty. Gdyby nie ten mecz z Arką, to my, a nie GKS Katowice, bylibyśmy drużyną z najmniejszą liczbą straconych bramek. Dlatego biorę swoją sytuację na klatę, walczę dalej, trenuję, czekam na szansę, która może nadarzyć się właśnie teraz – podkreśla Szywacz.

W Tychach chciałby zagrać z jeszcze jednego powodu: w 2017 roku był zawodnikiem GKS-u. – Bardzo mi zależy. Nie grałem tam zbyt wiele, ale kilka osób jeszcze pamiętam, zwłaszcza kierownika Kiecoka. Z trenerem Dominikiem Nowakiem miałem okazję współpracować przez pewien czas w Koronie Kielce, nie stawiał na mnie. Teraz chciałbym dobrze zaprezentować się w Tychach i odnieść tam z Ruchem zwycięstwo – deklaruje obrońca „Niebieskich”.


25 WYSTĘPÓW w Ruchu zaliczył od początku 2022 roku Remigiusz Szywacz.


Na zdjęciu: Remigiusz Szywacz od lutego do września był pewniakiem w składzie Ruchu, do którego teraz może wrócić wskutek absencji Macieja Sadloka.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus