Szansa historyczna

Dwa wygrane sety w starciu z Halkbankiem Ankara dadzą Jastrzębskiemu Węglowi pierwszy w dziejach awans do finału Ligi Mistrzów.


Biletów nie ma już od dawna, rozeszły się na pniu, dosłownie w pół godziny, i nie ma się co dziwić. Jastrzębski Węgiel stoi dziś przed historyczną szansą pierwszego awansu do finału siatkarskiej Ligi Mistrzów. A szansa ta jest ogromna, wręcz gigantyczna. Podopieczni Marcelo Mendeza w rewanżowym meczu półfinałowym zmierzą się z Halkbankiem Ankara. Tydzień temu w stolicy Turcji wicemistrzowie Polski spisali się świetnie, bo wygrana 3:1 oznacza, że dziś do pełni szczęścia potrzebują wygrania dwóch setów. Tyle wystarczy do awansu. Zazwyczaj, gdy o coś takiego chodzi, siatkarze zarzekają się, że nie można nastawiać się na to, że wystarczy triumfować w dwóch partiach. Nie inaczej jest tym razem.

– Nie chcę tak do tego podchodzić – mówi Stephene Boyer, jeden z liderów JW. – Nie możemy się przygotować tylko na dwa sety. Musimy być gotowi na walkę przez cały mecz, i żeby go wygrać. Wykonaliśmy kawał roboty w Ankarze, teraz potrzebujemy tylko dwóch setów, ale uważam, że całym zespołem powinniśmy się skupić na wygraniu całego spotkania – dodaje atakujący „pomarańczowych”, choć wiadomo, że to czysta kurtuazja. Wyobraźmy sobie bowiem sytuację, że jastrzębianie zdobędą ostatni punkt w drugiej ze swoich wygranych odsłon w tym spotkaniu. Jastrzębska hala potrafi reagować euforycznie, a wtedy cała reszta nie będzie już miała najmniejszego znaczenia.

Jastrzębianie są faworytami tego spotkania, choć starają się wystrzegać dzielenia skóry na niedźwiedziu. Potwierdzają to słowa najstarszego w zespole i najbardziej doświadczonego Jurija Gładyra. – Halkbank to nie jest słaby zespół. Mam wrażenie, że wielu ludziom wydaje się, że jak tydzień temu wygraliśmy łatwo, to w środę będzie powtórka z rozrywki. My się tak nie nastawiamy – mówi ukraiński środkowy. – Trzeba mieć z tytułu głowy, że oni mogą poprawić swoją grę, a szczególnie ich lider Nimir Abdel-Aziz, który nie zagrał na swoim poziomie w tym pierwszym spotkaniu, a wszyscy wiedzą, na co go stać – dodał zawodnik JW. Istotnie reprezentant Holandii w pierwszym meczu zaprezentował się poniżej swoich możliwości. 34 procent w ataku, to jak na zawodnika tej klasy, wynik słaby. Do tego aż 4 razy jastrzębianie zatrzymali blokiem 31-latka.

Generalnie, jeżeli chodzi o statystyki pierwszego spotkania, to potwierdzają one to, co powiedział Gładyr. – że Jastrzębski Węgiel nie ma do czynienia z „ogórkami”. Niemal w każdym elemencie zespół z Ankary odnotował wyższe wartości procentowe, ale gra wicemistrzów Polski była bardziej kompletna. Tak samo, jeżeli ma być finał, musi być również dziś. – Musimy zrobić swoje. Apeluję o czujność. Stoimy przed historycznym sukcesem indywidualnym, ale i całego klubu oraz miasta. Zrobimy wszystko, żeby ten upragniony awans zdobyć – podkreślił 39-letni ukraiński siatkarz jastrzębskiego zespołu.

Wymiar historyczny dzisiejszego wydarzenia w Jastrzębiu-Zdroju jest zaiste ogromny. W przeszłości dwa razy „pomarańczowi” walczyli o finał najważniejszych klubowych rozgrywek europejskich. W latach 2011 i 2014 roku o triumfie w LM decydował turniej final four. Za pierwszym razem jastrzębianie, we włoskim Bolzano, ulegli Trentino BetClick, a trzy lata później, w Ankarze, zmierzyli się i przegrali 0:3 z… Halkbankiem! Teraz zatem mają wielką okazję do tego, by się zrewanżować. To na pewno historyczny moment dla klubu, zawodników i sztabu szkoleniowego.

– Ten mecz musimy zacząć jakby to było „normalne” spotkanie. Nie możemy się skupiać na tym, że pierwszy wygraliśmy. Musimy mocno na nich naciskać i być gotowi na walkę od samego początku – zaznacza Stephene Boyer, a Jurij Gładyr, tradycyjnie, liczy na wsparcie kibiców. – Tego oczekujemy. Wiemy, że będzie przysłowiowy „full house”, z czego się bardzo cieszymy, bo to jest nasz ósmy zawodnik. Gramy u siebie, kibice przyjdą, a komu zabraknie miejsca na hali, to usiądzie przed telewizorem i wszyscy nas będą wspierać swoim wspaniałym dopingiem. My postaramy się im odwdzięczyć awansem – zapewnia ukraiński środkowy.
Klubowe wicemistrzostwo świata w 2011 roku, trzecie miejsce w LM w roku 2014, czwarte w 2011 i półfinały w latach 2022-23, a także drugie miejsce w Pucharze Challenge w 2009 roku.

Oto najważniejsze osiągnięcia w dziejach jastrzębskiej siatkówki na międzynarodowej arenie. Awans do finału Ligi Mistrzów przebije wszystkie wyżej wymienione. „Pomarańczowi” mają szansę stać się czwartym polskim klubem, po Skrze Bełchatów (2012), Resovii (2015) i ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle (2021 i 22), który awansuje do finału CEV Champions League. Warto jeszcze dodać, że w zamierzchłych latach, w 1978 roku, Puchar Europy, rozgrywany w innej formule, zdobył Płomień Milowice, a pięć lat wcześniej drugim zespołem „Starego kontynentu” została Resovia.


Na zdjęciu: Jastrzębianie przestrzegają, że mecz z Halkbankiem Ankara nie będzie formalnością. Niemniej jednak szansa awansu do finału Ligi Mistrzów jest ogromna.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus