Szarża Wójtowicza pogrzebała szanse Górnika Knurów

Ten mecz do dzisiaj wzbudza kontrowersje. Nikt nikogo za rękę nie złapał, ale wszyscy i tak wiedzieli swoje.


Dziś barażowe mecze o awans do ekstraklasy i I ligi. Warta Poznań mierzy się z Radomiakiem, a Resovia ze Stalą Rzeszów. Przy tej okazji warto przypomnieć to, co działo się pod koniec czerwca 1988 roku, kiedy Górnik Knurów mierzył się o wejście do najwyższej klasy rozgrywkowej w barażach z Wisłą Kraków.

Wyjechał do Niemiec

W drugiej połowie lat 80. klub z Knurowa był liczącą się siłą na II-ligowych boiskach. W sezonie 1986/87 zespół prowadzony przez Marcina Bochynka mierzył się w barażach o ekstraklasę ze Stalą Stalowa Wola. W pierwszym meczu Górnik wygrał 2:1, ale w rewanżu lepsza (2:0) okazała się Stal i to ona znalazła się wśród najlepszych.

W kolejnym sezonie, już bez trenera Bochynka, który trafił do Górnika Zabrze, by doprowadzić go do ostatniego mistrzostwa Polski, knurowianie znowu należeli do najlepszych w ówczesnej II lidze. Drużyna prowadzona przez Jerzego Janoszkę dobrze spisywała się przede wszystkim jesienią; nie przegrała wtedy spotkania. Zimą odeszli jednak czołowy (9 goli) napastnik Paweł Janduda oraz Waldemar Podolski (3gole). Ojciec Lukasa, późniejszej gwiazdy światowych boisk, wyjechał z rodziną na stałe do Niemiec.

Wiosną Górnik w 15 meczach zdobył 13 punktów i ponownie znalazł się w barażach. Tym razem rywalem była Wisła Kraków. Dla klubu spod Wawelu było to niezwykle ważne spotkanie. Kraków był wtedy bez ekstraklasy już od trzech lat, kryzys przechodziła Cracovia, która grała w III lidze. Nie lepiej prezentowała się milicyjna Wisła. Z II ligi awansował wtedy Ruch Chorzów i Stal Mielec. W barażach o awans bił się Górnik Knurów z „Białą gwiazdą”, a GKS Jastrzębie z Piastem Nowa Ruda.

Niesamowity zwrot akcji

W pierwszym meczu rozegranym u siebie 26 czerwca 1988 roku Górnik – w obecności 5000 kibiców – pokonał krakowian 1:0. Zwycięską bramkę zdobył obiecujący napastnik, 21-letni [Krzysztof Zagórski], który po odejściu Jandudy był napastnikiem numer 1. Jak było w rewanżu 5 dni później pod Wawelem?

„Prowadzenie krakowianie uzyskali w niecodziennych okolicznościach. W 14 minucie po centrze Marka Motyki obrońca gości – Piotr Sałasiński główkował tak niefortunnie, że przelobował własnego bramkarza. Krystian Sulski był tym widocznie tak zdeprymowany, że 6 minut później w fatalny sposób przepuścił pod sobą daleki strzał Wójtowicza.

Mecz Wisła Karków – Górnik Knurów miał niesamowity przebieg.

Niewiele brakowało, a wiślacy zdobyliby dalsze bramki, ale w 28 minucie Sulski intuicyjnie dwukrotnie wybił piłkę uderzoną przez Moskala. Drużyna Wisły była nie do poznania w porównaniu z pierwszym spotkaniem w Knurowie. Grała z niebywałym wprost zaangażowaniem i determinacją” – pisał w relacji dla „Sportu” Wojciech Gorczyca.

W drugiej połowie wszystko się jednak odwróciło! W 69 minucie po dośrodkowaniu Zbigniewa Żurka do siatki głową trafił Zagórski. Po kolejnej udanej akcji gości piłkę ręką zatrzymał Dariusz Wójtowicz i prowadzący mecz Władysław Dąbrowski wskazał na 11 metr. Karnego na gola zamienił Żurek. Była 76 minuta i gospodarze potrzebowali dwóch goli, by awansować. „Część widzów zaczęła udawać się w kierunku wyjścia ze stadionu. Nikt bowiem nie przypuszczał, że może stać się jeszcze cud. A jednak, piłkarze „Białej gwiazdy” walczyli do końca” – pisał „Sport”.

W 86 minucie do bramki Sulskiego trafił Zdzisław Strojek, a zaraz potem indywidualna akcja Wójtowicza dała wygraną i upragniony awans Wiśle… – To już było tyle lat temu, że człowiek mało pamięta. Ja byłem wtedy bardzo młodym zawodnikiem. Są różne opinie o tym meczu, o tym co się stało, ale ja mogę powiedzieć, że grałem normalnie. Strzeliłem gola, cieszyłem się, bo myślałem, że dzięki temu awansujemy, potem coś się stało i przegraliśmy 2:4 – opowiada dziś Zagórski, który o rewanżu w Krakowie opowiada tak: – Wyszedł mi tam dobry mecz, bo zdobyłem bramkę i miałem jeszcze parę sytuacji; dograłem m.in. na rzut karny. Mogłem też jeszcze raz trafić do siatki, ale podawałem koledze… Tak jest w zespole, że jest hierarchia i młodzi zawodnicy są – że tak powiem – poza informacjami.

Daliby radę w ekstraklasie

Mówiło się wtedy, że zespół z Knurowa, który stanowił zaplecze potężnego i trzęsącego wtedy polską piłką Górnika Zabrze, nie może – ze względu na układy i zależności – awansować. Jak było jednak naprawdę?

– To było zaplecze Górnika. Kiedyś to była potęga. Węgiel stał przecież siłą. Legia i Śląsk zabierały piłkarzy do wojska, Wisła do milicji, a Górnik miał kasę i też ściągał do siebie najlepszych. My w Knurowie stanowiliśmy zaplecze zespołu, który rok w rok zdobywał mistrzostwo. Tacy zawodnicy jak Janduda czy Kozik mieli za sobą występy w ekstraklasie. Mieliśmy silny skład, inni mogli nam tego pozazdrościć, do tego dochodziły etaty kopalniach.

Po zwycięskich barażach z awansu do ekstraklasy cieszyli się w Krakowie i w Jastrzębiu.

To były inne czasy, inny okres. Można było ściągać zawodników, było z kogo wybierać i była konkurencja. Na pewno z tym Górnikiem Knurów poradzilibyśmy sobie w ekstraklasie. Rok po roku graliśmy w barażach, bo przecież rok wcześniej walczyliśmy ze Stalową Wolą. Też w tych meczach strzelałem gole… mówi Zagórski, który po tamtym sezonie – razem z bramkarzem Sulskim – został wybrany do rezerwowej jedenastki II ligi. Napastnik Górnika miał na koncie – łącznie z barażowymi meczami – 8 bramek.

Postawił na juniorów

Z upragnionego awansu cieszyli się, co zrozumiałe pod Wawelem. Architektem wszystkiego był Aleksander Brożyniak. Tuż przed objęciem pierwszej drużyny doprowadził juniorów Wisły do 3. miejsca w mistrzostwach Polski. Jego asystentem był Adam Musiał.

– Kiedy objąłem funkcję szkoleniowca, nie chciałem składać żadnych obietnic. Dano mi trzy lata na zbudowanie zespołu. Wiedziałem, że ostatnimi laty dokonano kilku chybionych transferów i dlatego trzon drużyny postanowiłem oprzeć o wychowanków. Zrezygnowałem z kilku zawodników, którzy nie pasowali do koncepcji składu, m.in. Bzukały, Salomona, Mroza czy Krupińskiego.

Na ich miejsce wprowadziłem juniorów: Jałochę, Szewczyka, Karbowniczka, Bujaka czy Gąsiora. U boku rutyniarzy Lipki, Motyki czy Gaszyńskiego, systematycznie podnosili umiejętności – opowiadał zadowolony trener Brożyniak.

Spadek w dół

Po awansie Wisła broniła się przed spadkiem, kończąc sezon na 12. miejscu, ostatnim, które dało utrzymanie. A Górnik Knurów? W kolejnym sezonie musiał już sobie radzić bez Piotra Jegora czy Krzysztofa Zagórskiego, którzy przenieśli się do Zabrza. W kolejnym roku drużyna ponownie grała w barażach, tyle że… o utrzymanie na zapleczu ekstraklasy.

Starcie z Miedzią Legnica również zakończyło się porażką (1:2, 1:0) i spadkiem na 3. poziom rozgrywkowy. Przychodził czas zmian, okres przełomu, który sprawił, że Górnik, a potem Concordia Knurów stoczyła się w futbolowej hierarchii mocno w dół. Dziś klub z Knurowa gra w śląskiej klasie okręgowej.


Kraków, 30 czerwca 1988 roku, baraż o awans do ekstraklasy

Wisła Kraków – Górnik Knurów 4:2 (2:0)

1:0 – Sałasiński, 14 min (samobójcza), 2:0 – Wójtowicz, 20 min, 2:1 – Zagórski, 69 min (głową), 2:2 – Żurek, 76 min (karny), [3:2] – Strojek, 86 min, [4:2] – Wójtowicz, 89 min

WISŁA: Gaszyński – Motyka, Wójtowicz, Karbowniczek, Bożek – Klaja (73. M. Jałocha), Markowski (67. Małek), Lipka – Moskal, M. Świerczewski, Strojek. Trener Aleksander BROŻYNIAK.

GÓRNIK: Sulski – Gałach, Bodzioch, Sałasiński, Jegor – Klimek, Sobocik, Skolarus (69. Siwiec), Żurek – Krettek (46. Wagstyl), Zagórski. Trener Jerzy JANOSZKA.

Sędziował Władysław Dąbrowski (Warszawa). Widzów 15 000. Żółta kartka Jegor.


Na zdjęciu: Tak wyglądała radość piłkarze Wisły po wygranym barażu z Górnikiem Knurów.

Fot. historiawisły.pl