Szczęśliwe przełamanie Piasta z Wartą

W ekstraklasie Piast nie potrafił ani strzelić gola Warcie, ani jej pokonać. Ten stan udało się zmienić, choć trzeba przyznać, że gliwiczanie nie zagrali wielkiego meczu, ale po prostu piłkarska fortuna była po ich stronie.


Trener Waldemar Fornalik pytany przed meczem czy Warta ma patent na Piasta odpowiadał, że „przekonamy się po piątkowym meczu”. Rywal został „odczarowany”, ale z pewnością gliwiczanom nie przyszło to łatwo i pięknie. Piątkowe zwycięstwo było „przepchnięte kolanem”.

Zero strzałów, jeden gol

W pierwszej połowie goście z Górnego Śląska nie oddali ani jednego strzału, ale i tak zdobyli bramkę. Jak? Jedne z niewielu składnych akcji w ofensywie Piasta zakończyła się dośrodkowaniem Jakuba Holubka, a lot piłki zmienił piłkarz Warty Łukasz Trałka, kompletnie myląc bramkarz poznańskiej drużyny. Po golu z boiska raczej wiało nudą, ale jeden stały fragment gry wystarczył, by zakotłowało się pod bramką Frantiszka Placha.

Słowak najpierw popisał się skuteczną interwencją, ale chwilę później Ariel Mosór nie zauważył gracza Warty i… kopnął go w nogę przy próbie wybicia. Sędzia Danil Stefański jeszcze sam chciał zobaczyć powtórkę sytuacji i wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Michał Kopczyński, który jeszcze nigdy nie cieszył się z gola w ekstraklasie. Pomocnik Warty jednak wygrał próbę nerwów.

– Trochę presji było, bo nie strzelaliśmy ostatnio karnych, a ja jeszcze w ekstraklasie żadnego gola nie strzeliłem. Na treningach jednak trafiałem i teraz się udało – tłumaczył w przerwie Michał Kopczyński.

Lepsza gra i skuteczność

Piast, podobnie jak przed tyogdniem z Jagiellonią, pierwszą połowę musiał jak najszybciej zapomnieć. I podobnie, jak wtedy w drugiej części spotkania zaprezentował się lepiej. Przejął inicjatywę i częściej starał się grać kombinacyjnie. Namiastka „typowego Piasta” wystarczyła, by padały kolejne bramki. Alberto Toril świetnie wyczuł, gdzie strzał Michała Chrapka zostanie odbity przez golkipera Warty.

Gospodarze jeszcze na tego gola odpowiedzieli też bramką, ale po trzecim ciosie, już się nie podnieśli. Martin Konczkowski zdecydował się na mocny strzał, a piłka po rykoszecie znów zmyliła Grobelnego. Trener Dawid Szulczek dokonał ofensywnych zmian, ale gospodarze nie potrafili już przebić gliwickiego muru. Piast nie przegrał jedenastego meczu z rzędu i wciąż depcze po piętach Lechii Gdańsk, co tylko może cieszyć gliwickich kibiców, bo sezon wciąż jest dla nich ciekawy.


Warta Poznań – Piast Gliwice 2:3 (1:1)

0:1 – Trałka, 17 min (sam.), 1:1 – Kopczyński, 36 min (karny), 1:2 – Toril, 66 min (bez asysty), 2:2 – Zrelak, 75 min (asysta Szczepański), 2:3 – Konczkowski, 83 min (bez asysty)

WARTA: Grobelny – Grzesik, Trałka, Szymonowicz, Pawłowiec, Matuszewski (89. Szelągowski) – Castaneda (70. Szczepański), Kopczyński (89. Jakóbowski), Miguel Luis (70. Maenpaa), Papeau (70. Corryn) – Zrelak. Trener Dawid SZULCZEK. Rezerwowi: Lis, Courtney-Perkins, Rakowski, Szeibe.

PIAST: Plach – Huk, Czerwiński, Mosór – Konczkowski, Kaput (80. Ameyaw ), Hateley, Holubek (80. Katranis) – Chrapek, Kądzior (90. Pyrka) – Wilczek (53. Toril). Trener Waldemar FORNALIK. Rezerwowi: Szymański, Vida, Winciersz, Mokwa, Reiner.

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 1489. Żółte kartki: Kopczyński (37. faul), Castaneda (45+2 faul), Trałka (81. faul) – Huk (26. faul), Mosór (35. faul)

Piłkarz meczu – Martin Konczkowski


Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus