Szczęsny i Fabiański, czyli orzeł albo reszka

Rozmowa z Piotrem Mowlikiem, byłym reprezentacyjnym bramkarze, medalistą IO i MŚ.




Wojciech Szczęsny czy Łukasz Fabiański? Pytanie powraca, tym razem przy okazji urodzin obu naszych bramkarzy. Szkoda, że nie przy okazji przygotowań do Euro 2020…

Piotr MOWLIK: – Powiem, trochę nieskromnie, że kwiecień obrósł nam w dobrych bramkarzy, bo ja obchodzę urodziny w najbliższy poniedziałek. A tak na poważnie, to ciągle niezwykle trudno jest wybierać pomiędzy Wojtkiem, a Łukaszem.

To niezwykle wyrównani zawodnicy, a najważniejsze jest to, że na którego byś nie postawił, to odbędzie się to bez straty dla zespołu. Oczywiście nie wiemy, co działoby się teraz, gdyby rozgrywki się toczyły.

Ale z przebiegu dotychczasowych rozgrywek w tym sezonie większe szanse na to, aby zagrać na Euro, miałby Szczęsny. Bo Fabiański miał problemy z urazami. To jednak tylko hipoteza. Nikt nie trenuje, więc naprawdę ciężko jest dokonać wyboru. Bo nie wiemy, w jakiej kto jest formie.


Zdecyduje się pan wskazać lepszego z nich? Czy stawiamy znak równości?
Piotr MOWLIK: – Znak równości. Fabiański może ma nieco więcej rutyny. No ale przecież Szczęsny również zdobył już mnóstwo doświadczenia. Nie zawsze ten starszy musi grać. Czasem młodszy potrafi dać z siebie nieco więcej dla zespołu.

Cóż, obaj grają w bardzo silnych ligach, a Wojtek dodatkowo w Lidze Mistrzów. Musimy się cieszyć z tego, że trener ma taki „problem”. Mam wrażenie, że na tle całej Europy mamy najbardziej wyrównany duet bramkarzy i jest to nasz niezaprzeczalny atut. Aby wybrać tego, który ma bronić, wystarczy… rzut monetą. Orzeł albo reszka.


Jakie są największe atuty obu naszych reprezentacyjnych golkiperów?
Piotr MOWLIK: – Największym atutem Łukasza Fabiańskiego jest gra na linii. Czasami są uwagi, co do jego postawy na przedpolu, ale przecież już tyle lat broni w Premier League, czyli musi również ten element mieć bardzo dobrze opanowany. I ma.

Wojtek Szczęsny umiejętności ma bardzo wysokie i na dodatek jest bramkarzem bardzo odważnym. Nie boi się wyzwań, czego dowodem jest to, gdzie poszedł grać i kogo zdecydował się zastąpić.


A jak ocenia pan umiejętności naszych golkiperów na tle najlepszych obecnie bramkarzy w Europie?
Piotr MOWLIK: – Bardzo wysoko. Obu możemy zaliczyć do 10 najlepszych obecnie golkiperów na „Starym kontynencie”. Tak naprawdę, to trudno jest wskazać takich, którzy są od nich lepsi.

W tym gronie jest Marc-Andre ter Stegen, Thibaut Coutrtois, Jan Oblak i… to chyba wszystko. Już Davida de Gei nie stawiam wyżej od naszych. Bo częściej się słyszy o jego wpadkach, aniżeli o dobrych występach. Polacy tylu błędów nie popełniają we dwóch.


W pańskiej reprezentacyjnej karierze trafił pan na Jana Tomaszewskiego i Józefa Młynarczyka. Często musiał się pan godzić z rolą rezerwowego. Jak teraz albo Szczęsny, albo Fabiański.
Piotr MOWLIK: – Na pewno nie jest to łatwa rola. Ale mam świadomość, że byłem zmiennikiem nie tylko najlepszych bramkarzy w historii polskiego futbolu, ale też – na owe czasy – jednych z najlepszych golkiperów na świecie.

Pamiętajmy, że decyduje trener. Ale wszyscy zawodnicy są na zgrupowaniu i obecność każdego jest ważna. Widzę, że nasi bramkarze radzą sobie z tym. A ja? Cóż, trener Antonii Piechniczek ma… „czyste buty”. Bo Józio Młynarczyk był ponadprzeciętny. A dzięki niemu cały zespół, również ja, zbierał laury.

Na zdjęciu: Piotr Mowlik. Fot. lechpoznan.pl