Szczyt na Emirates

Arsenal podejmuje Manchester City w starciu, które może mieć duży wpływ na walkę o mistrzostwo Anglii.


W czterech spotkaniach ligowych w tym roku, poprzedzających stracie derbowe z Evertonem, drużyna Liverpoolu zdobyła zaledwie punkt. Ponadto strzeliła tylko jedną bramkę. „Czerwoni” po 0:3 przegrali z Brighton&Hove i Wolverhamptonem, 1:3 ulegli Brentfordowi i zremisowali bezbramkowo z Chelsea. Dlatego też zespół prowadzony przez Juergena Kloppa potrzebował zwycięstwa. W końcu udało się przełamać. Po 45 dniach przerwy „The Reds” wreszcie zaznali smaku zwycięstwa, a pierwszego gola w nowych barwach strzelił pozyskany pod koniec ubiegłego roku Coady Gakpo. Holender, po udanym w swoim wykonaniu mundialu, trafił na Anfield Stadium za 42 mln euro, podpisując 5,5-letnią umowę. W poprzednich meczach jednak zawodził. Wystąpił w sześciu spotkaniach – 3 Premier League i 3 Pucharu Anglii. Wydawało się, że zatracił rewelacyjną skuteczność, jaką prezentował zarówno w meczach holenderskiej ekstraklasy, w barwach PSV Eindhoven, jak i w reprezentacji Holandii.

W końcu jednak trafił do siatki, choć zanim to nastąpiło prowadzenie Liverpoolowi dał Mohamed Salah. Egipcjanin strzelił pierwszego ligowego gola od 26 grudnia. Wcześniej tak długie przerwy mu się nie zdarzały.

– Po ostatnich niepowodzeniach, z całą pewnością to dla nas bardzo ważna wygrana. Ciężko trenowaliśmy, byliśmy bardzo podekscytowani tym spotkaniem. Chcieliśmy wygrać i poprawić naszą sytuację – powiedział 31-latek. Trzy punkty, po mizernym okresie, to – z całą pewnością – satysfakcjonująca zdobycz. Należy jednak zaznaczyć, że sytuacja Liverpoolu w ligowej klasyfikacji nie uległa ekstremalnej poprawie. „The Reds” nadal tracą aż dziewięć punktów do miejsca gwarantującego miejsce w Lidze Mistrzów.

W zupełnie innej sytuacji są zespoły Arsenalu i Manchesteru City. Mowa bowiem o liderze i wiceliderze rozgrywek, a także dwóch zespołach, które dziś staną naprzeciw siebie na Emirates Stadium. Spotkanie to może mieć znaczący wpływ na rywalizację o mistrzostwo Anglii. Sytuacja w tabeli jest klarowna. „The Gunners” mają trzy punkty więcej od „Obywateli”, ale rozegrali o jedno spotkanie mniej. Jeżeli dziś u siebie przegrają, to stracą – przynajmniej na jakiś czas – fotel lidera rozgrywek, bo zespół Pepa Guardioli ma lepszy bilans bramek. Wydaje się, że na przestrzeni ostatnich dni drużyna Mikela Artety złapała zadyszkę. Najpierw „Kanonierzy” niespodziewanie przegrali z Evertonem, a następnie zremisowali z Brentfordem. Wcześniej w tym sezonie nie zdarzyło się, by Arsenal zgubił punkty w dwóch kolejnych meczach.

Warto podkreślić, że oba zespoły nie zdążyło w ostatnim czasie za sobą zatęsknić. Pod koniec stycznia zmierzyły się bowiem w meczu Pucharu Anglii na Etihad Stadium. City wygrało 1:0. Przed najbliższym spotkaniem Mikel Arteta boi się o… sędziowanie. Po meczu z Brentfordem miał spore pretensje do arbitrów. Był przekonany, że VAR popełnił błąd i gol dla rywali nie powinien zostać uznany. Angielskie media zwracają uwagę na to, że Hiszpan generalnie nie ma najlepszych relacji z sędziami i że może mieć to wpływ na przebieg meczu na szczycie.

Środa: Arsenal – Manchester City (20.30).


Fot. Li Ying / Xinhua / PressFocus