Szczyt wyłania się z mgły

5:0 i 6:0, dwa gole w osłabieniu, w tym jeden w podwójnym, szybkie tempo, wiele niepotrzebnych kar oraz niezły poziom – to wszystko i jeszcze kilka dodatkowych atrakcji zobaczyliśmy w dwumeczu o mistrzostwo Polski pomiędzy GKS-em Tychy i Tauronem KH GKS Katowice. Ten finał przypomina wspinanie się pod górę. Przy wyniku 2-0 niby tyszanie są bliżej, ale szczyt, czyli złoty medal jeszcze majaczy się we mgle. Jedni i drudzy doskonale sobie z tego zdają sprawę.

Pech „Bagisia”

Szczęśliwy strzelec pierwszego gola w pierwszym meczu, Adam Bagiński, nie po raz pierwszy może mówić o pechu. 38-letni napastnik rodem z Gdańska łynie nie tylko z równej formy, ale również z niesłychanej ambicji. Po zdobyciu gola zaliczył jeszcze jedną zmianę i został „ustrzelony”. Jeden z rywali mocno przymierzył na bramkę Johna Murraya, ale na linii strzału stanął „Bagiś”. Krążek trafił w palec i lekarz ekipy Wojciech Kania na miejscu założył mu 8 szwów na opuszek. Gdyby zabieg nie przyniósł efektów, trzeba będzie tę cześć palca… amputować! Po wstępnych oględzinach było również podejrzenie złamania i to znalazło potwierdzenie po prześwietleniu w szpitalu.

– Szkoda gadać, tak czekałem na ten finał, ale może będzie mi dane zagrać w kolejnych, bo nie zapowiedziałem jeszcze końca mojej przygody. A teraz chłopaki pewnie dokończą dzieło – uśmiechnął się sympatyczny napastnik już zadomowiony w Tychach.

Gol przy minus dwa

Przed rewanżem zastanawialiśmy się jaki scenariusz będzie miało to widowisko. Był niezwykle podobny tylko aktorzy głównych ról byli inni. Goście rozpoczęli w swoim stylu i mieliśmy wrażenie, że chcą w krótkim czasie zapędzić rywali w kozi róg. Atakowali z pasją, sporo strzelali, zaś Murray ze spokojem odbijał krążek w prawą lub lewą stronę albo łapał. W 9:57 nadkomplet publiczności zamarł z wrażenia, bo Miroslav Jachym za atak kolanem oraz Michael Kolarz za atak kijem oburącz zostali odesłani do boksu.

Jednak zwrot akcji nastąpił w najmniej oczekiwanym momencie. Bartosz Ciura wyłuskał krążek we własnej tercji i podał do wyjeżdżającego Radosława Galanta. Ten pomknął z prędkością pendolino na bramkę Shane’a Owena i nie dał mu najmniejszych szans. Niżej podpisany nie przypomina sobie takiego meczu, by zespół zdobył gola w podwójnym osłabieniu!

Chwile zwątpienia

Popis tyskiego napastnika rodem z Krynicy Zdrój to było zaledwie preludium do tego, co zobaczyliśmy w kolejnych minutach. Hokeiści z Katowic po straconej bramce musieli mieć chwile zwątpienia, ale trudno się dziwić. Kolejnego gola stracili w osłabieniu, zaś jego autorem był Gleb Klimenko, który w swoim CV ma występy w KHL. Rosjanin w play offie potwierdza swoje umiejętności i jest ważnym ogniwem zespołu. Zresztą, na początku II tercji, gdy gra toczyła się w 4 na 3, Klimenko ponownie wpisał się na listę strzelców.

Kolejnego gola w przewadze na niespełna 2 min przed końcem I tercji zdobył Michael Cichy i w tym momencie mecz można było uznać za rozstrzygnięty. Trudno sobie wyobrazić, by tak renomowany zespół mógł stracić tę przewagę. Tym bardziej, że goście już nie mogli się pozbierać. Murray bronił wszystkie krążki, zaś tyszanie umiejętnie się bronili w licznych osłabieniach. Gdy Cichy pod koniec 22 min sfinalizował akcję kolegów z ataku, Joonasa Huovinena oraz Aleksa Szczechury, chyba jedni i drudzy marzyli już o zakończeniu tej potyczki.

Ukoronowaniem tego dobrego, ale jednostronnego widowiska był efektowny gol Patryka, który po kolejnych transferach ma rzadko okazję zaprezentować swoje umiejętności. W 50 min otrzymał krążek od Rzeszutki i z pola bulikowego tak przymierzył, że „guma” odbiła się od słupka i wpadła do bramki Kamila Kosowskiego.

Różne nastroje

– Nie możemy popełniać takich karygodnych błędów, straciliśmy dwie kuriozalne bramki w przewadze. Brak asekuracji sprawił, że rywale nas skarcili i już się nie podnieśliśmy. W rewanżu sędziowie również trochę dołożyli, bo każde dotknięcie rywala gwizdali jako faul. Ta rywalizacja jeszcze się nie skończyła i teraz ochłoniemy, trochę odpoczniemy, wyciągniemy wnioski i zaczniemy gonić rywala – zapewnił po meczu kapitan Tauronu, Tomasz Malasiński.

– Spokojnie, jeszcze nic nie wygraliśmy, bo gra się do 4 zwycięstw – dodał napastnik GKS-u, Filip Komorski, który tym razem ze strzelca zmienił się w asystenta. – Bramka Radka Galanta, podobnie jak Patryka Koguta, to lodowiska świata. Ten dwumecz ułożył się po naszej myśli, ale w Katowicach bój zaczyna się od nowa.

Hokeiści Tauronu przed dwoma meczami we własnej hali znaleźli się w trudnej sytuacji. Ponieśli dwie dotkliwe porażki i na dodatek nakłada się już zmęczenie 11 spotkaniami play offu. Chcąc nawiązać rywalizację z renomowanym rywalem, muszą przede wszystkim wyrzucić z pamięci te dwie dotkliwe porażki.

GKS TYCHY – TAURON KH GKS KATOWICE 6:0 (3:0, 2:0, 1:0)

1:0 – Galant – Ciura – Kotlorz (10:58, w podwójnym osłabieniu), 2:0 – Klimenko – Cichy – Pociecha )13:35, w przewadze), 3:0 – Cichy – Rzeszutko – Pociecha (18:01, w przewadze), 4:0 – Klimenko – Bryk – Komorski (20:48, w 4 na 3), 5:0 – Cichy – Szczechura – Houvinen (21:52), 6:0 – Kogut – Rzeszutko (49:27).

Sędziowali: Michał Baca i Zbigniew Wolas (obaj Oświęcim) – Pawel Kosidło (Kraków) i Marcin Polak (Bytom). Widzów 3000.

TYCHY: Murray; Pociecha (2) – Ciura (4), Górny – Bryk, Kolarz (4) – Jachym (2), Kotlorz (2); Witecki (2) – Kalinowski – Galant, Kogut – Rzeszutko (2) – Gościński, Szczechura – Cichy – Huovinen, Jeziorski – Komorski – Klimenko, Menciuk. Trener Andrej GUSOW.

TAURON: Owen (20:52. Kosowski); Wanacki – Czakajik, Deveczka – Martinka, Grof (2) – Rąpała (4), Krawczyk; Łopuski – Rohtla – Strzyżowski (2), Malasiński (2) – Wronka – Fraszko (2), Themar (2) – Sawicki – Vozdecky (2), Majoch (2), Dalidowicz (2), Krężołek. Trener Tom COOLEN.

Kary: Tychy – 18 min, Tauron – 20 min.

Stan rywalizacji: 2- dla GKS-u Tychy. Następny w niedzielę o godz. 19.15.