Szeweluchin: Niepotrzebne słowa

Jak ocenia pan słowa, które – wedle relacji Tarasa Romanczuka – powiedział pod jego adresem Dominik Furman?
Ołeksandr SZEWELUCHIN: – Jestem bardzo zdziwiony, że takie słowa padły. Z drugiej strony, trzeba spojrzeć na sportowy aspekt. Obaj zawodnicy grają na podobnej pozycji. Romanczuk dodatkowo niedawno otrzymał polskie obywatelstwo, został powołany do kadry. To piłkarz, który jest dobrze przygotowany fizycznie, wybiegany. Nie jest jakimś wirtuozem technicznym, ale na boisku nie odpuści. Dla kogoś takiego jak Furman jest rywalem choćby o powołanie do reprezentacji. Takie słowa mogły paść w złości, ale na pewno nie powinny zostać wypowiedziane.

Gra pan w Polsce od 2012 roku. Najpierw w Górniku Zabrze, teraz – Rymerze Rybnik. Spotkał się pan kiedyś z takimi określeniami w stosunku do swojej osoby na naszych boiskach?
Ołeksandr SZEWELUCHIN: – Nie. Teraz, kiedy gram w niższej lidze, usłyszę czasami jakieś okrzyki. Ukrainiec, i tak dalej… To jednak sporadyczne. Co do takich politycznych czy rodzinnych kwestii, to nikt się nie odzywał na boisku do mnie obraźliwie. Kiedy wybuchła wojna z Rosją, w meczu miałem naprzeciwko siebie piłkarza z Rosji. W głowie kłębiły się różne myśli, ale nie pozwoliłem sobie na jakieś uwagi pod względem jego osoby. Bo kto wie, co on może myśleć? Może na przykład być przeciwko takiej polityce, jaką prowadzi jego kraj. Lepiej unikać takich uwag. To jest przecież sport, a nie polityka. Nie należy tego mieszać.

Taras Romanczuk dobrze zrobił, że złożył zawiadomienie i zeznania na policji?
Ołeksandr SZEWELUCHIN: – Nie wiemy, jak to było. A może z taką sytuacją spotkał się już nie po raz pierwszy? Mam wśród Polaków ze Wschodu wielu znajomych, przyjaciół. Jesteśmy podobnymi do siebie narodami. Jedyne, co nas dzieli, to granica na wschodzie. Za 5, 10 czy 15 lat Ukraina wejdzie w końcu do Unii Europejskiej i wtedy to też się zmieni.

 

Na zdjęciu: Ołeksandr Szeweluchin