Szklanka do połowy pełna

Choć w Piaście zapowiadają walkę do końca o wicemistrzostwo, to raczej będą musieli „pogodzić się” z brązem. Ale przed sezonem medal z tego kruszcu zapewne byłby brany w Gliwicach ciemno…


Ustępujący mistrzowie Polski jechali do Szczecina z drużyny nadziejami na zwycięstwo, które stawiałoby ich w komfortowej sytuacji przed ostatnią serią gier tego sezonu. Porażka z Pogonią 0:1, przy zwycięstwie Lecha Poznań, oznacza, że tylko wygrana z Cracovią przy porażce „Kolejorza” może dać im srebrny medal. Wydaje się to mało prawdopodobne, ale dopóki piłka w grze…

A mogło być tak pięknie

Kibice gliwiczan w czwartek mogli obudzić się z poczuciem lekkiego kaca. Niby sytuacja jest naprawdę dobra, drużyna ma zapewniony medal i udział w europejskich pucharach, ale… niedosyt jest. I to podwójny, bo w Szczecinie Piast nie zagrał wielkich zawodów z Pogonią, która już o nic nie walczy.

W dodatku zmarnowany rzut karny w doliczonym czasie gry też zabolał, bo punkt zawsze jest lepszy od zera. – Mieliśmy okazje do zdobycia bramki, ale byliśmy nieskuteczni. I dlatego przegraliśmy. Nie był to oszałamiający mecz w naszym wykonaniu, ale gdy stwarza się na wyjeździe trzy, może cztery takie sytuacje, to wypada co najmniej jedną z nich zamienić na gola – przyznał po spotkaniu w Szczecinie trener Waldemar Fornalik.

Pechowy Szczecin

To jeszcze nie koniec negatywów. Na uraz pleców narzeka Jorge Felix. Najlepszy strzelec drużyny ucierpiał w meczu z Jagiellonią i mecz z Pogonią oglądał w telewizji. Nie wiadomo, czy zdąży się wykurować na niedzielę. Nie wiadomo też, czy jeszcze dane mu będzie rozegrać jakikolwiek mecz w gliwickich barwach. Jego umowa wygasa, a wciąż nie wiadomo, czy zostanie przy Okrzei.


Czytaj jeszcze: Badia zmarnował karnego


Felix znaczy bardzo wiele dla ofensywy Piasta, co było widać, gdy niedawno borykał się z urazem kolana. Jakby tego było mało, najsilniejsza formacja, czyli obrona, w ostatnim meczu sezonu będzie musiała sobie radzić bez najważniejszego ogniwa – kapitana i stopera Jakuba Czerwińskiego, który będzie musiał pauzować za żółte kartki.

Dotychczas defensywa spisywała się bez zarzutu, ale w tych okolicznościach na ostatni mecz musi zostać „odmrożony” jeden z rezerwowych środkowych obrońców – Tomasz Huk lub Piotr Malarczyk. Nic więc dziwnego, że powodów do zadowolenia po środowym wieczorze praktycznie nie było.

W Gliwicach lubią brąz

Na szczęście, szklanka jest też do połowy pełna, jak lubi mawiać trener Fornalik. Jak wspomnieliśmy, Piast już nie musi drżeć o medal. Pewne jest, że trzeci raz w ciągu ośmiu sezonów stanie na ekstraklasowym podium. Osiągnięcie więcej niż przyzwoite, będące marzeniem wielu bogatszych klubów.

– Byłem wicemistrzem i mistrzem. Brakuje jeszcze brązowego medalu – śmiał się niedawno bramkarz Jakub Szmatuła. Złota rybka najpewniej spełni jego życzenie. Oczywiście, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale brązowy medal to też sukces.

Mistrzostwo i trzecie miejsce sezon po sezonie, to nie jest prosta sprawa do osiągnięcia. Zwłaszcza gdy przed tym sezonem z Okrzei odeszło kilku kluczowych zawodników Piasta i całej ekstraklasy.

– Załatanie dziur nie było łatwe, bo czasu też nie było dużo – mówił nam dyrektor sportowy Bogdan Wilk. Nikt więc przy Okrzei nie czuje rozczarowania czy smutku. Niezależnie od tego, co wydarzy się w niedzielę.

– Jesteśmy w pierwszej trójce i wciąż wszystko jest możliwe. Zarówno my, jak i Lech mamy jeszcze do rozegrania jedno spotkanie i na pewno będziemy walczyć o zwycięstwo. Zobaczymy, jakie padnie rozstrzygnięcie na stadionie w Poznaniu.

Nie chciałbym w tym momencie podsumowywać sezonu, ale na pewno były to udane rozgrywki, które zakończymy z medalem – mówi Waldemar Fornalik, jeden z głównych architektów najlepszego czasu Piasta w historii tego 75-letniego klubu sportowego.


Na zdjęciu: Nie tylko Tom Hateley i Patryk Sokołowski mogą być zadowoleni z tego sezonu. Kolejny medal Piasta to powód do dumy.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus