Szkoda, że nie będzie kibiców

Rozmowa przed meczem derbowym przeciwko Piatowi Gliwice z Martinem Chudym, bramkarzem Górnika Zabrze.


W swojej karierze grał pan w kilku krajach i w kilku ligach. Mecz derbowy, który najbardziej utkwił panu w pamięci?

Martin CHUDY: – Chyba to, kiedy grałem w Spartaku Trnava, a przyszło nam rywalizować o mistrzostwo Słowacji ze Slovanem Bratysława. Była taka sytuacja, że mieliśmy nad nimi siedem punktów przewagi i graliśmy z nimi u siebie. Ewentualna wygrana rozstrzygała praktycznie o wszystkim, porażka mogła sprawić, że na finiszu będzie nerwowo. Wygraliśmy 1:0 przesądzając praktycznie sprawę mistrzostwa kraju na swoją korzyść. To był taki najbardziej pamiętny derbowy mecz.

Na Słowacji mecze Spartaka ze Slovanem są takim najważniejszym derbowym spotkaniem?

Martin CHUDY: – Tak. Może teraz nie wywołują już takiego zainteresowania jak kiedyś, kiedy na trybunach było 20 tysięcy kibiców i były pełne stadiony. Teraz się to zmieniło, w ostatnich kilku latach na trybunach było po 5-6 tysięcy fanów, choć w meczach, kiedy przyszło nam rywalizować ze Slovanem o mistrzostwo, to było ich koło 14 tysięcy, czyli też bardzo dużo.

Za sobą ma pan też derby Pragi. Grał pan przecież w Dukli, a akurat w stolicy Czech tych derbowych gier nie brakuje, prawda?

Martin CHUDY: – Dokładnie. Do rangi tych wielkich derbów w mieście urasta spotkanie Sparta – Slavia. Wielkie zainteresowanie wywołuje też rywalizacja Sparta – Bohemians. Potem dochodzą te mniejsze derbowe spotkania, jak Dukli ze Slavią czy Spartą. Ogólnie trzeba powiedzieć, że Dukla nie ma za wielu kibiców. Na mecze przychodziło do tysiąca kibiców, czasami 1,5 tysiąca. Jak grało się ze Slavią czy Spartą, to było sześć, siedem tysięcy, ale to dlatego, że przyjeżdżali kibice z tych dwóch klubów. W Dukli problem polega na tym, że był to klub wojskowy, nie ma więc wielu takich fanów, którzy wspieraliby go tak, jak inne praskie drużyny. Jak gra Dukla, to są to małe derby, nie takie, jak tych dwóch największych i najbardziej utytułowanych czeskich zespołów czyli Slavii czy Sparty.

Przez kilka lat występował pan też w innym czeskim klubie, chodzi o FK Teplice. Kto jest derbowym rywalem dla tej drużyny?

Martin CHUDY: – Zespoły z północnej części kraju czyli Jablonec i Liberec. Więc jak się grało z jednymi czy drugimi rywalem, to można mówić o takich derbowych meczach. Bardziej z Libercem, choć nie były to spotkania, które jakoś tam wszystkich elektryzowały. W Teplicach zawsze największe zainteresowanie i najwięcej kibiców gromadziły spotkania ze Spartą. Na te mecze potrafiło przyjść dziesięć czy czternaście tysięcy kibiców.

Przed wtorkowym meczem w Gliwicach, to chyba żal, że nie będzie fanów, prawda?

Martin CHUDY: – Tak, oczywiście. Tym bardziej żałuję, że nie grałem jeszcze z Piastem na jego terenie, bo w zeszłym roku dwa razy miałem okazję mierzyć się z nimi u nas w Zabrzu. Gdyby nie ta sytuacja, to myślę, że mielibyśmy pełny stadion i na pewno fajny mecz z obu stron. Będzie inaczej, wiadomo, bez kibiców każde spotkanie jest dziwne, a tym bardziej kiedy mówimy o derbach. Nic jednak nie da się zrobić.

Po remisie z Lechią w piątek ta grupa mistrzowska oddaliła się. Dalej jednak macie nadzieję na grę w czołowej ósemce?

Martin CHUDY: – Jeżeli wygramy w Gliwicach i jeżeli dobrze poukładają się wyniki innych gier, to jest jeszcze szansa, tak że wierzymy. Na pewno jednak przede wszystkim żałujemy tego, że nie udało się utrzymać prowadzenia z Lechią. Gdybyśmy wygrali ten mecz, to mielibyśmy dwa punkty więcej.


Czytaj jeszcze: Grupa mistrzowska odjeżdża


Jasne, terminarz nam nie sprzyja, bo gramy teraz z drugim i pierwszym zespołem w tabeli ekstraklasy, ale mamy na tyle dobrą drużynę, jesteśmy w formie, więc jest szansa na dobre wyniki. Zresztą nie pozostaje nic innego, jak wierzyć, walczyć i grać do końca. Będzie trudno, ale wszystko jeszcze może się zdarzyć. Wszystko zależy jednak teraz od wyniku tego naszego meczu w Gliwicach. Na tym się koncentrujemy.

W tym wtorkowym meczu o losach mogą zdecydować słowaccy bramkarze po obu stronach?

Martin CHUDY: – Podobnie było w piątek, kiedy w bramce rywala stał Duszan Kuciak. Nam Słowakom w Polsce broni się bardzo dobrze, bo jest nas przecież kilku, mam tutaj na myśli Placha, Peskovicia czy Putnockiego. Zawsze to miło grać przeciwko swoim rodakom. Z Plachem znam się z boiska. Wcześniej on grał na Słowacji, a ja przez kilka lat byłem w czeskich klubach.

Na zdjęciu: Martin Chudy z niejednego pieca jadł piłkarski chleb, w niejednych derbach uczestniczył.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus