Szlachetne zdrowie Katalończyka

To chyba największy pechowiec w Piaście. Gliwiczanie kiepsko sobie radzą w lidze, ale na razie drużynie nie może pomóc jej podstawowy kapitan, czyli Gerard Badia.


W ostatnich latach nie ma sezonu lub rundy, żeby Badia nie wypadł na pewien okres. Czasem dłuższy, czasem krótszy, ale coraz częściej urazy są wynikiem… ogromnego pecha. Skrzydłowy gliwiczan swego czasu pauzował z powodu złamania żebra, którego doznał na treningu, po niefortunnym ataku kolegi z drużyny. W maju tego roku Badia pierwsze mecze Piasta po wznowieniu rozgrywek ekstraklasy oglądał z wysokości trybun i przed telewizorem, bo doznał urazu stopy. Także na treningu i także dość pechowo.

– Na jednym z treningów przypadkowo dostałem w stopę i bardzo boli – mówił wiosną kapitan Piasta.

Zastrzyki pomogą?

W tym sezonie, jak na razie Katalończykowi dane było biegać po boisku przez 69 minut. Badia zaliczył trzy występy, każde w wyjściowym składzie. Skrzydłowy wystąpił w meczu Pucharu Polski z Resovią, w ligowym starciu z Pogonią i w europejskich pucharach z Dinamem Mińsk. Ostatni raz kibice Badię w akcji oglądali 30 sierpnia, czyli ponad miesiąc temu. Klub niechętnie informował, co dokładnie dolega piłkarzowi. Fani dopytywali go ostatnio w mediach społecznościowych, a odpowiedź samego zainteresowanego nie rozwiała wątpliwości.

– Niestety moje zdrowie nie pozwoli mi grać. Boli mnie *** wszystko. Zrobię wszystko, żeby wracać jak najszybciej i pomagać drużyny. Ciężki początek, ale wszystko będzie dobrze. Trzeba być pozytywne – napisał na Twitterze Gerard Badia (pisownia oryginalna). Sprawdziliśmy i w ostatnim czasie zdrowie Katalończykowi pokrzyżowały dwa urazy – kolana i mięśnia dwugłowego. Piłkarz odczuwał spory dyskomfort i ból, więc otrzymać miał nawet specjalne zastrzyki. Do końca też nie wiadomo kiedy wróci i pomoże drużynie.


Czytaj jeszcze: Jak stanąć na nogi po rozłożeniu na łopatki?

Lista urazów jest długa

Sam zawodnik jest z pewnością zły z sytuacji drużyny, ale i ze swojego położenia. Przedłużając kontrakt z Piastem, Badia zaznaczał, że nie chce być maskotką gliwiczan, ale ważnym ogniwem. Jak na razie może pomagać drużynie dobrym słowem i trzymaniem kciuków. Tak, jak na początku wspominaliśmy, że Badia, który w Piaście gra od ponad sześciu lat, miał już wiele pechowych okresów. Ostatni raz co najmniej trzydzieści ligowych meczów zaliczył w sezonie 2016/17, czyli już sporo czasu temu. Uraz stopy z wiosny nie był najgorszym, co spotkało „Badiego”. Najdłużej Katalończyk pauzował po kontuzji kolana, która wykluczyła go z gry na kilka miesięcy w 2017 roku. Sezon później się we znaki dawał uraz mięśnia przywodziciela, który pechowo się odnowił, przez co Badia nie grał przez ponad dwa miesiące. Jak widać, kapitan musi walczyć nie tylko z przeciwnikami, ale i z urazami. A nie da się ukryć, że teraz mocno przydałby się Piastowi.


Na zdjęciu: Od ponad miesiąca Gerard Badia (z prawej) może tylko pomarzyć o pomocy na boisku.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus


Napastnik odszedł, bramkarz przedłużył

Zgodnie z naszymi wcześniejszymi informacjami Piotr Parzyszek został oficjalnie przedstawiony, jako nowy napastnik drugoligowego Frosinone Calcio. Polak podpisał trzyletni kontrakt. Z kolei umowa Frantiszka Placha z gliwickim klubem będzie ważna dodatkowe dwa lata. Władze Piasta skorzystały z klauzuli zapisanej w kontrakcie, która umożliwiała automatyczne przedłużenie umowy ze strony klubu. Stara umowa Słowaka kończyła się 31 grudnia 2020 roku. Teraz będzie ważna aż do końca grudnia 2020. Plach trafił do Piasta w styczniu 2018 roku i do tej pory rozegrał 76 spotkań. W przeszłości wzbudzał zainteresowania zagranicznych klubów, m.in. ze Szwajcarii i Anglii. W tym sezonie nie opuścił ani jednej ligowej minuty.