Szmatuła: Przed Niecieczą byłem u psychologa

Korespondencja z Antalyi

Krzysztof BROMMER: Mark Twain powiedział kiedyś: „Pogłoski o mojej śmierci były mocno przesadzone”. Tego cytatu może pan teraz też użyć? Po kilku sezonach, gdy nie dopuszczał pan nikogo innego między słupki, jesienią swoją szansę otrzymał Frantiszek Plach?

Jakub SZMATUŁA: – Oczywiście, że też mogę tak powiedzieć. Ani przez moment nie zwątpiłem w swoje umiejętności. Może był lekki, nawet nie tyle kryzys, ale coś w rodzaju zmęczenia. To było chwilowe, każdy ma w życiu swoje osobiste problemy, z którymi trzeba się zmierzyć. Mnie też to dopadło, ale już wszystko jest w porządku. Przyjechałem do Turcji pełen optymizmu i wiem, że jeszcze mogę zespołowi wiele dać.

Często mówi się, że łatwiej jest dostać się na szczyt, niż się na nim utrzymać, a pan po wicemistrzostwie Polski i tytule dla najlepszego bramkarza ekstraklasy, jednak długo nie spuszczał z tonu, wielokrotnie pomagając Piastowi…

Jakub SZMATUŁA: – Tak, kosztowało mnie to wiele wysiłku i… nadal tak jest. Wciąż muszę pracować na swoją pozycję, bo nikt mi nic za darmo nie da. Tak było kiedyś, tak jest i tak będzie. Łatwo można spaść ze szczytu, to nie ulega wątpliwości. Trzymam się mocno i jeden słabszy występ, jak ten jesienią w Płocku, nie może rzutować na całą resztę i zamazać całokształtu, jak wyglądałem wcześniej. Nie tacy bramkarze jak ja popełniali błędy. Na tyle mam ukształtowany charakter, że nie załamuję się jednym, drugim niepowodzeniem, bo mam zdrowie, chęci i nie mam zamiaru się poddać. Choć to już mój któryś tam obóz przygotowawczy, to jechałem na niego z uśmiechem na twarzy. Jestem już dojrzałym bramkarzem, znam metody treningowe sztabu, mnie już nic nie zdziwi i nie zaskocz. Dzięki temu spokojnie mogę pracować nad swoją formą. Póki Bozia daje zdrowie nie pozostaje mi nic innego, jak cieszyć się możliwością trenowania i gry.

Ten wicemistrzowski sezon był nagrodą za wiele trudnych lat?

Jakub SZMATUŁA: – Rozegrałem wtedy wszystkie 37 spotkań od pierwszej do ostatniej minuty, jako jedyny piłkarz ekstraklasy. Czułem się wspaniale, ale wiedziałem, że to też nie jest jeszcze mój sufit. Wiedziałem, że może być trudno o takim sezonie, bo przykładów mamy wiele, gdy po chwili ktoś z topu wpada w zapomnienie. Tak jest ostatnio z Arkiem Malarzem, który świetnie bronił w Legii, grał w Lidze Mistrzów, był też najlepszym bramkarzem ligi. I nagle stał się numerem cztery i został odstawiony na boczny tor. Nie powinno się kogoś tak nagle i szybko skreślać. To jest polityka danego klubu.

Stara piłkarska zasada mówi, że bramkarz jest jak wino. Ostatnio jednak widać trend, żeby wrzucać na głęboką wodę młodych golkiperów. Jak pan na to spogląda?

Jakub SZMATUŁA: – Coraz popularniejsze jest myślenie, że młody zawodnik szybko się rozwinie i można będzie na nim zarobić. Jak jednak taki młody będzie miał problemy, nie będzie spełniał oczekiwań, to zawsze jak trwoga to do bardziej doświadczonego bramkarza. Jestem za tym, żeby dawać szanse młodym, ale trzeba to robić z głową i taki chłopak musi coś sobą reprezentować. Nie może grać tylko dlatego, że jest młody.

Fakt, że w marcu skończy pan 38 lat i trochę już pan przeżył, pomógł poradzić sobie ze wspomnianą utratą miejsca w składzie?

Jakub SZMATUŁA: – Gdybym był młodszy to pewnie inaczej reagowałbym na taki stan rzeczy. Ja jednak popatrzyłem na wszystko z trochę innej perspektywy. Byłem trochę widzem na ławce rezerwowych, ale dzięki temu głowa mogła odpocząć. Odetchnąłem, potem przyszła przerwa świąteczna i wróciłem do pracy pełen zapału. Nie czuję się an tyle lat ile mam. Czuję się młodszy.

Jak długo jeszcze będziemy oglądać Jakuba Szmatułę na ligowych boiskach? Z Piastem wiąże pana umowa do końca 2019 roku.

Jakub SZMATUŁA: – Chcę walczyć i jeśli będzie mi dane zdrowie, to chcę grać jak najdłużej. Wyniki badań potwierdzają, że jest w porządku. Dobrze się prowadzę i pod tym względem nie mam sobie nic do zarzucenia. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że zakończę karierę w Gliwicach, ale życie jest pełne niespodzianek. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro. Bodajże leci już 11 rok, jak tutaj z żoną się przeprowadziliśmy z Wielkopolski.

Po tylu latach gry, treningów i przygotowań utrzymanie formy przychodzi z większym trudem?

Jakub SZMATUŁA: – Wydaje mi się, że z wiekiem jest… coraz łatwiej. Mówię o sobie. Mniej więcej wiem co robić, a czego nie, jakich błędów nie popełniać, żeby wszystko potem było w porządku. Chodzi zarówno o sprawy czysto fizyczne, jak i psychiczne, mentalne. Nie ma np. co za dużo rozmyślać o tym co się wydarzyło, co było. Szybka analiza i wymazanie z pamięci złych rzeczy. Trzeba patrzeć przed siebie. Niektórych rzeczy się nie da powtórzyć. Jesteśmy jak saperzy. Trzeba się z tym pogodzić.

Wspomniał pan o psychice, która u bramkarzy odgrywa kluczową rolę. Poprzedni sezon mocno nadszarpnął nerwy? Przed ostatnim meczem z Termalicą Nieciecza byliście na miejscu spadkowym…

Jakub SZMATUŁA: – Na pewno. Ten ostatni tydzień przed kończącym sezon meczem z Termalicą dla mnie był bardzo trudny. Nie wstydzę się tego, że współpracuję z psychologiem sportowym. Przed tamtym meczem byłem u niego dwa razy. I naprawdę dużo mi pomógł, bo sytuacja była trudna, wszystko się nawarstwiało i byliśmy o krok od spadku. Nie wiadomo co byłoby z nami, z klubem w I lidze. Udźwignęliśmy ten ciężar i na szczęście obecny sezon jest inny, lepszy. Tamten sezon był najdziwniejszy w jakim uczestniczyłem. Niby wiosną graliśmy nieźle, mieliśmy 6 czy 7 meczów bez straty gola, ale punktów nam wiele nie przybywało, bo nie wygrywaliśmy. Potem były te nieszczęsne, przerwane derby. W dodatku jeszcze dostałem dwie czerwone kartki, co nigdy mi się nie zdarzyło. Dobrze, że tamten rok i sezon się skończył. Było, minęło.

Przez te lata zimowe przygotowania bardzo się zmieniły?

Jakub SZMATUŁA: – Z pewnością jest wiele zmian. Choćby jeśli chodzi o komfort przygotowań. Baza hotelowa np. tutaj w Turcji ogromnie się rozwinęła, boiska również. Pamiętam pierwszy obóz z Piastem w Turcji, lecieliśmy chyba z Polonią Bytom i były problemy z boiskami, walizki nam doleciały po dwóch dniach. Niby było zaplanowane, ale rzeczywistość była trochę inna. Teraz młodzież ma wszystko pod nosem, tylko muszą korzystać i dbać o siebie. Na pewno mają dużo lepiej niż w czasach, gdy ja wchodziłem do dorosłej piłki. System pracy też się zmienił. Kiedyś nie byliśmy tak monitorowani i badani jak teraz. W wolnym czasie też musieliśmy wykonać określoną pracę. Spotkałem na ostatnim urlopie Rafała Gikiewicza, bramkarza Unionu Berlin i opowiadał, że codziennie całym dniu musiał wysyłać do trenera od przygotowania fizycznego aplikację, jaką pracę wykonał. Niby był to jego czas wolny, ale profesjonalizm jest w każdym miejscu i czasie. Poziom się podnosi.

W grudniu na Piasta przyjechało mnóstwo młodych bramkarzy ze Śląska i uczestniczył pan w warsztatach w roli nauczyciela…

Jakub SZMATUŁA: – Gdy zobaczyłem grubo ponad setkę młodych chłopców, którzy chcą być bramkarzami, to byłem pod wrażeniem. Były też dziewczyny! Jakie jest zapotrzebowanie wśród tych dzieciaków. Wiadomo, że nieliczni się przebiją, ale sam fakt, że są i mają zapał bardzo mnie ucieszył. Jeśli ktoś chce pracować, rozwijać, to trzeba im pomóc zagwarantować dobre warunki. Kluby idą w tym kierunku, żeby było więcej szkółek, akademii. Ważne też jest podejście i trochę szczęścia.

Myśli pan coraz więcej o tym, co będzie po zawieszeniu butów na kołku?

Jakub SZMATUŁA: – Tak, myślę o tym coraz więcej. Chciałbym zostać przy piłce, czynię pierwsze kroki ku temu. Trenowanie bramkarzy to byłoby to. Czy będą to jednak juniorzy, młodzi adepci czy seniorzy. Trudno na razie powiedzieć. Jak patrzę na naszego trenera Mateusza Smudę, to widzę, że trzeba mieć do każdego dużą cierpliwość. Trzeba mieć odpowiednie nastawienie i podejście do pracy z innymi piłkarzami. Na razie jednak cieszę się zdrowiem i chcę, aby trener widział na każdym treningu, że stać mnie na bardzo dobrą dyspozycję i grę. Staram się pomagać młodym chłopakom. Mam godnych następców w osobach Franciszka i Karola Dybowskiego. Jest też młody Michał Bodys. Oni naciskają, podglądają, nikt nie jest doskonały. Ja też wiem, gdzie mam braki. Nigdy nie jest się za starym na naukę.

 

Na zdjęciu: Stary człowiek i morze. Jakub Szmatuła jeszcze wiele może… Chce pomóc Piastowi w ekstraklasie.

 

 

Liczby Kuby

190 SPOTKAŃ rozegrał dla Piasta Jakub Szmatuła. W aż 63 meczach golkiper zachowywał czyste konto.

140 MECZÓW rozegrał w ekstraklasie. Wkrótce może zaliczyć więc mały jubileusz.

2 CZERWONE kartki zobaczył w swojej karierze Szmatuła. Obie miały miejsce w poprzednim sezonie, w meczach z Górnikiem i Legią.