Szóstka zabarwiona szaleństwem

Cóż to była za sobota! Skra po niesamowitym meczu w Krakowie melduje się w barażach, frajerstwo Stali Rzeszów, blamaże Olimpii Grudziądz i Błękitnych Stargard na wyjazdach o życie.


Ten mecz przejdzie do historii Skry Częstochowa. Po remisie w Krakowie z Garbarnią zespół spod Jasnej Góry mógł świętować zajęcie 6. miejsca, oznaczającego, że jutro zagra w Chojnicach w półfinale barażów o I ligę. Przepustkę do walki o awans częstochowianie uzyskali w niesamowitych okolicznościach.

– Ten mecz przebiegał tak, jak cały ten sezon. Były chwile dobre, chwile złe czy momenty, w których sądziliśmy, że może już się nie udać. Chwała chłopakom, że do końca walczyli o korzystny rezultat, jakim okazał się dla nas remis 4:4 – mówił Konrad Gerega, prowadzący od kilku tygodni Skrę wespół z Jackiem Rokosą.

Jak Litwin z Litwinem

Kluczowy okazał się doliczony czas gry i starcie… dwóch Litwinów. Sędzia Piotr Idzik uznał, że Donatas Nakrosius zbyt wysoko uniósł nogę i sfaulował Titasa Milasiusa, mającego nieco pochyloną głowę. Krakowianie długo nie mogli się pogodzić z decyzją poznańskiego arbitra o rzucie karnym. Potrzebowali zwycięstwa, a ta „jedenastka” im je odebrała.

– Taki mecz, taka stawka… Nie mówię, że powinniśmy tu mieć na miejscu wielki wóz VAR, ale może warto byłoby poczekać, aż telewizja da sygnał, czy był karny, czy nie. Przecież to nie są spotkania o pietruszkę! „Donek” wybił piłkę, a przeciwnik wbiegł w niego… Mocno kontrowersyjny karny. Powiedziałem chłopakom w szatni, że ja nie przegrałem, tylko zostałem oszukany – grzmiał Jakub Kowalski, jeden z bardziej doświadczonych graczy Garbarni.

Na boisku trudno było mu wytrzymać ciśnienie, ujrzał dwie żółte kartki – pierwszą tuż przed, a drugą tuż po rzucie karnym. Już po końcowym gwizdku czerwienią ukarany też został Nakrosius. – Z d… tego karnego wyciągasz! – krzyczeli do sędziego gospodarze, a ich trener Łukasz Surma rzucił tylko, że na gorąco oceny tej sytuacji się nie podejmie.

– Tak to jest w piłce, że w ostatnich minutach trzeba umieć wybronić się przed wrzutkami na aferę. Niestety, nie wybroniliśmy się, ale ten sezon był dla nas udany. Szybko zapewniliśmy sobie utrzymanie. Szkoda, że nie udało się wejść do baraży. Widocznie musimy jeszcze więcej pracować, jeszcze więcej się uczyć – stwierdził szkoleniowiec Garbarni.

Król Wojtyra

Bohaterem Skry został Kamil Wojtyra. W tak kluczowym meczu nie zostawił cienia wątpliwości, że należy mu się korona króla strzelców. Zaliczył hat trick. Najpierw zabawił się z defensywą w polu karnym, potem kropnął soczyście z dystansu, aż wreszcie wygrał próbę nerwów z próbującym zdeprymować go na wszelkie sposoby Aleksandrem Koziołem, wykorzystując w 4 min doliczonego czasu rzut karny.

– Remis w tak dramatycznych okolicznościach, którym zapewniliśmy sobie 6. miejsce, da nam powera, kopa przed barażem. Mam nadzieję, że przechylimy go na swoją stronę. Skupiamy się na wyjeździe do Chojnic. To tylko jeden mecz, wynik otwarty… Myślę, że nie jesteśmy na straconej pozycji. Pokazaliśmy już, że potrafimy wygrywać z Chojniczanką

– podkreślał snajper drużyny z Częstochowy, który jest już gotowy na większe wyzwania i kto wie, czy nie trafi do wyżej notowanego klubu – tak jak stało się to z bramkarzem Mikołajem Biegańskim, który latem odejdzie do Wisły Kraków.

Rzeszowski blamaż

Na razie jednak przed Skrą baraż. Zdobyła 52 punkty, tyle co Garbarnia i Śląsk II Wrocław, ale okazała się najlepsza w małej tabeli meczów między tymi zespołami. Jutro zagra półfinał w Chojnicach, zaś drugą parę tworzą Wigry Suwałki i KKS 1925 Kalisz. Frajerem – co tu dużo kryć – okazała się Stal Rzeszów, która myśląc o szóstce musiała liczyć na remis w Krakowie. Tylko takie rozstrzygnięcie ją urządzało. Takie też padło, tyle że rzeszowianie u siebie przegrali 0:2 z walczącym o utrzymanie Lechem II Poznań.

– Zawiedliśmy. Społeczność Stali zasługuje na więcej niż w tym sezonie – przyznał trener Daniel Myśliwiec. Walka o bezpośredni awans rozstrzygnęła się wcześniej, bez znaczenia była już więc porażka GKS-u Katowice w dalekiej Ostródzie. Niezależnie od niekorzystnego wyniku, kibice GieKSy i tak poczekali na wracający z Mazur autokar z zespołem. Gdy w nocy z soboty na niedzielę dotarł do katowickiego ronda, przy „Spodku” odpalili fajerwerki, fetując powrót po dwóch latach do I ligi.

Spadają po latach

GKS grać będzie o dwa szczeble wyżej niż Bytovia, Olimpia Grudziądz i Błękitni Stargard. Dwie ostatnie ekipy uzupełniły grono spadkowiczów. Na wyjazdach poniosły wysokie porażki, tracąc po 5 goli. Dla stargardzian kluczowa była 47 minuta meczu we Wrocławiu. Dawid Polkowski z rzutu karnego uderzył nad poprzeczką, zamiast wyrównać na 2:2… Grudziądzanie zaś w Lublinie walczyli, dopóki wierzyli.

– W I połowie byliśmy lepsi. Po bramce na 0:2 wszystko się posypało. W wielu momentach udowadnialiśmy, że nie zasługujemy na spadek, ale zawiedliśmy. Przepraszamy kibiców, wiele rodzin znajdzie się w trudnej sytuacji. To tylko piłka i aż piłka – smucił się trener Zbigniew Smółka. Olimpia ze szczeblem centralnym pożegnała się po 11 latach. Bytovia – po 10, a Błękitni – po 8. To powoduje, że z II grupy III ligi spadną zespoły z miejsc 13-22, a woj. kujawsko-pomorskie – wskutek degradacji Olimpii – w przyszłym sezonie nie będzie miało przedstawiciela na szczeblu centralnym.


1 ZWYCIĘSTWO w 12 ostatnich meczach zanotowała Skra, ale to wystarczyło do zajęcia 6. miejsca i uzyskania prawa do gry w barażach.


Na zdjęciu: Donatas Nakrosius łapie za rękę Kamila Wojtyrę, ale to już nic nie da. Skra w barażach, Garbarnia zaczyna urlopy…
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus