Szukanie złotego środka

Zawierucha personalno-organizacyjna, jaka dotknęła Polski Związek Hokeja na Lodzie, sprawiła, że ponownie zaczyna się dyskusja nad kształtem rozgrywek ligowych. Dawid Chwałka, były już prezes, jeszcze w lutym przekonywał, że wszystko zmierza ku profesjonalizacji oraz zmniejszeniu ligi w ciągu kolejnych dwóch sezonów. Prezes abdykował, zaś kolejne dymisje oraz wypowiedzenia sprawiły, że w czwartek, w Katowicach-Janowie, dojdzie do kolejnej narady działaczy klubowych z działaczami związkowymi odnośnie kształtu ligi.

Cięcie kosztów

Janusz Wierzbowski, jeszcze do niedawna pełnił dwie ważne funkcje – sekretarza generalnego związku oraz prezesa Polskiej Hokej Ligi. Najpierw został odwołany z funkcji prezesa Polskiej Hokej Ligi (jej stery przejął wiceprezes związku, Mirosław Minkina), a wkrótce potem został odwołany ze stanowiska sekretarza generalnego. Funkcję szefa organizacyjnego biura pełni na razie Robert Zamarlik, członek zarządu.

Dlaczego nagle Wierzbowski, jeszcze do niedawna hołubiony, okazał się persona non grata? Funkcja szefa PHL została mu „doklejona”, bo liczono, że przeniesie swoje doświadczenia z koszykarskiej spółki. Z kolei, jak usłyszeliśmy od jednego z działaczy, ze stanowiska sekretarza związku został odwołany, bo „trzeba szukać na każdym kroku oszczędności”.

10 czy 12?

Jeszcze do niedawna mówiło się, że w roku 2020 r. ekstraliga będzie 8-zespołowa, ale w zamian będzie I liga z prawdziwego zdarzenia. Rozgrywki w obecnym kształcie, czyli 10 drużyn plus SMS, nie do końca się sprawdziły, choć w sezonie zasadniczym było kilka meczów na wysokim poziomie, zaś play offy mogły zadowolić wszystkich.

To dlatego takie poruszenie wywołała informacja, że w nadchodzącym sezonie liga może liczyć 12 zespołów. Zaproszenie na czwartkowe spotkanie działaczy związkowych z klubowymi otrzymali przedstawiciele Zagłębia Sosnowiec oraz Sanoka. To ewentualny sygnał do wykupienia „dzikiej” karty, której koszt opiewałby na 150-200 tys. zł. Działacze z Sanoka pojawią się w Katowicach-Janowie, ale – jak wynika z naszych informacji – nie są zainteresowani grą w ekstralidze; podobno otrzymali zaproszenie do I ligi słowackiej. Zagłębie z kolei do końca walczyło o ekstraligę i choć atak się nie udał, to – jak słychać – w Sosnowcu zaczyna się budowa drużyny na miarę właśnie ekstraligową. Głośno się mówi o bramkarzu Rafale Radziszewskim oraz Damianie Słaboniu, którzy powróciliby z Krakowa w rodzinne strony. W „zanadrzu” jest też czeski zespół z Poruby, za którym mocno optuje nowy szef PHL.

– Nie wiem, czy sprawdziłaby się 12-zespołowa ekstraliga, jestem natomiast zdecydowanym przeciwnikiem rozstrzygania tych spraw przy „zielonym” stoliku – podkreśla prezes Polonii Bytom, Andrzej Banaszczak. – To sportowa rywalizacja powinna sprawić, że drużyna będzie miała się okazję konfrontować z najlepszymi. Jestem również przeciwny grze czeskiego zespołu w ekstralidze, bo to działanie na siłę.

Silna marka

Choć slogan „Liga ma być profesjonalna” obowiązuje od kilku sezonów, to przecież wiadomo, że wiele klubów ledwo wiąże koniec z końcem.

– Większość klubów korzysta z pomocy samorządów, a gdyby liga była 8-zespołowa, wówczas niektórzy tej pomocy by nie dostali – przekonuje dyrektor sportowy Automatyki Gdańsk, Przemysław Tutaj. – W naszym przekonaniu optymalna jest liga 10-zespołowa, starajmy się więc zbudować atrakcyjny produkt, którym byliby zainteresowani zarówno sponsorzy, jak i telewizja. A skoro o niej mowa, to dzięki transmisjom wreszcie mogliśmy się pochwalić sponsorami. Szkoda tylko, że w sezonie zasadniczym było ich tak mało.

Ilu obcokrajowców?

Wielu działaczy klubowych postuluje, by limit zagranicznych zawodników powiększyć do 10 (było 6) i dlatego dla bogatych ten projekt jest dobry. Niemniej będą i takie kluby, których zwyczajnie nie będzie stać na zatrudnienia takiej grupy obcokrajowców.

– Mamy określony budżet, w którego ramach musimy się poruszać, jeśli chcemy być wiarygodni wobec tych, których zatrudniamy. Wiem z przeszłości, jak kończyły kluby, które miały tylko… wirtualne pieniądze – dodaje dyrektor Tutaj.

– Przede wszystkim trzeba stworzyć precyzyjny regulamin – uważa Banaszczak. – Wypada na przykład zlikwidować przepis tyczący bramkarzy, narzucający bzdurny podział minutowy na naszego i zagranicznego. Tym sposobem zatrudniałem dwóch golkiperów na pół etatu, zaś płaciłem im za pełne dwa. Trzeba ponadto większą troska otaczać młodzieżowców i dać im więcej możliwości grania, właśnie kosztem obcokrajowców.

Na wyniki jutrzejszego spotkania będziemy czekać z niecierpliwością. Będzie zapewne gorąco, ale zgoda musi być wypracowana.