Szwedzi wytrzymali!

Mimo że Hiszpania dominowała od początku do końca, Szwecja wywalczyła bardzo cenny remis.

Zanim pierwsze podanie zostało wykonane, pewne było, że Hiszpanie pobili całkiem znaczący rekord. Selekcjoner Luis Enrique w wyjściowej jedenastce postawił na młodego Pedriego z Barcelony, który w wieku 18 lat i 201 dni został najmłodszym w historii reprezentantem „La Furia Roja”, biorąc pod uwagę wszystkie wielkie turnieje – Euro, mundiale oraz Igrzyska Olimpijskie.

Lekkość i panowanie

Pedri nie był jednak wyróżniającym się zawodnikiem, choć nie można powiedzieć, że grał źle. Żaden hiszpański piłkarz nie grał źle, bo gospodarze tego meczu mieli całkowitą kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, nie pozwalając Szwedom na stworzenie nawet zalążka akcji. W pierwszych 10 minutach Hiszpania miała 90 procent posiadania piłki, a po 25 minutach wykonała 234 podania, przy… 31 podaniach zespołu „Trzech Koron”!

Przez dłuższy czas nie przekładało się to na żadne konkrety, bo dopiero w 16. minucie Dani Olmo oddał groźne uderzenie – dość dla niego nietypowe, bo głową, po dośrodkowaniu z prawej strony. Gracze „La Furia Roja” z lekkością wymieniali między sobą piłkę, starając się doprowadzić do sytuacji, w której udałoby im się „związać” wszystkich szwedzkich graczy w danym sektorze. Każdy obrońca brał na siebie jednego Hiszpana i wtedy w okolicy pojawiał się kolejny gracz z półwyspu Iberyjskiego, który już bez krycia otrzymywał piłkę – czy to na dobieg, czy na strzał. Piłkarze Enriquego mogli sporo eksperymentować, bo Szwedzi w okolice ich pola karnego dostali się dopiero w 21. minucie, próbując wykreować zagrożenie… dalekim wyrzutem z autu.

Szansa Isaka

Dwie niezłe sytuacje miał Koke, swoich sił – tym razem z strzelając z dystansu – spróbował jeszcze raz Olmo, ale zdecydowanie najlepszą okazję miał Alvaro Morata, który w 38. minucie nie wykorzystał „obcinki” Marcusa Danielsona i w sytuacji sam na sam z bramkarzem uderzył obok bramki. Napastnik Juventusu niejedną okazję już w karierze zmarnował, podobnie było zresztą w przedturniejowym meczu towarzyskim z Portugalią w samej końcówce, co spotkało się z dużym niezadowoleniem hiszpańskich kibiców.

Co ciekawe, w 41. minucie „Trzy Korony”… mogły prowadzić. Niepewnie w tyłach zachowali się gospodarze, głównie Aymeric Laporte, co niemalże wykorzystał Alexander Isak. Jego strzał – nielecący nawet w bramkę – odbił się od Marcosa Llorentego i trafił w słupek. Bramkarz Hiszpanów Unai Simon miał więcej szczęścia niż Wojciech Szczęsny, bo on odbitą futbolówkę złapał.

Dalej to samo

Druga połowa toczyła się według tego samego scenariusza, z tym że po 16 minutach gry… świetną szansę mieli Skandynawowie. Szwedzi wyprowadzili kontrę, Isak poradził sobie z trzema obrońcami i wyłożył piłkę doświadczonemu Marcusowi Bergowi, który jednak z bliska fatalnie przestrzelił. Hiszpańscy kibice zaczynali się irytować, pojawiały się gwizdy, bo co komu po totalnej kontroli, skoro goli ciągle nie było? Co więcej, Enrique kilka minut później zdjął Moratę i mimo zabetonowanej głęboko Szwecji… zaczął grać bez klasycznego napastnika. Dopiero po kilku minutach dalszego bicia głową w mur na boisku pojawił się Gerard Moreno, czyli typowa „dziewiątka”. Roszady nic jednak nie dały, bo „Trzy Korony” wytrzymały napór i sprawiły „La Furia Roja” sporego psikusa. Tym gorzej dla… Polski, bo Hiszpanie zagrają z „biało-czerwonymi” na pełnej złości.

Hiszpania – Szwecja 0:0

Sędziował Slavko Vincić (Słowenia). Widzów 18 000

HISZPANIA: Simon – M. Llorente, Laporte, P. Torres, Alba – Koke (87. Ruiz), Rodri (66. Alcantara), Pedri – F. Torres (74. Moreno), Morata (66. Sarabia), Olmo (74. Oyarzabal). Trener Luis ENRIQUE.

SZWECJA: Olsen – Lustig (75. Krafth), Lindeloef, Danielson Augustinsson – S. Larsson, Ekdal, Olsson (84. Cajuste), Forsberg (84. Bengtsson) – Berg (69. Quaison), Isak (69. Claesson). Trener Janne ANDERSSON.

Żółte kartki: Lustig


Fot. PressFocus