Szwoch wyrównał rachunki z Legią

Bez pomysłu, bez polotu, popełniająca błędy – taka była Legia Warszawa, która przegrała z Wisłą Płock.


Po wygranej Górnika z Cracovią Legia traciła do łęcznian 3 punkty. Dlatego, aby wciąż być blisko swoich bezpośrednich rywali, musieli zwyciężyć w Płocku, co jeszcze przed meczem wydawało się trudnym zadaniem. Wisła jako gospodarz jest niesamowicie silna w tym sezonie. Stadion „Nafciarzy”, który wciąż pozostaje w budowie, stał się ich twierdzą, a warszawianie przekonali się o tym w już w pierwszej połowie.

Zespół Marka Gołębiewskiego przede wszystkim miał problemy z przebiciem muru defensywnego przeciwników. A nawet, gdy warszawianom udało się dojść do strzału, nic z tego nie wynikało, gdyż w świetnej formie był Krzysztof Kamiński. Mistrzowie Polski oprócz braków w ofensywie zmagali się z dziurami w linii obrony. Wystarczył jeden duży błąd Rafaela Lopesa, który stracił piłkę na środku boiska, żeby Wisła wyszła na prowadzenie za sprawą gola Mateusza Szwocha. 28-latek ukarał swój były klub za to, że w przeszłości bardzo szybko z niego zrezygnowali. Legia nie tylko nie była w stanie odpowiedzieć na ten cios, ale też mało brakowało, a na przerwę schodziłaby z dwubramkową startą. Gdyby tylko Jorginho był skuteczniejszy, „Wojskowi” mieliby gigantyczne problemy.

Po przerwie Wisła nie cofnęła się. Chciała pójść za ciosem i zaskoczyć rywali wysokim pressingiem. Pomysł ten okazał się genialny, bo warszawianie co chwilę tracili piłkę w fazie wyprowadzenia. Ostatecznie płocczanie nie zamienili żadnej z kilku niezłych okazji po przejęciu futbolówki na połowie przeciwnika na gola.

Po pierwszym kwadransie drugiej połowy to Legia zaczęła dochodzić do głosu. Na boisku pojawił się Szymon Włodarczyk i już przy pierwszym kontakcie z piłką fatalnie skiksował – stojąc niepilnowany kilka metrów przed bramkarzem Wisły, nie trafił nawet w bramkę. Chwilę później dobry strzał Luquinhasa został zatrzymany efektowną interwencją Kamińskiego.

Do ostatniego gwizdka sędziego zbyt wiele na murawie się nie działo. Gra toczyła się głównie w centralnej części boiska, a oba zespoły nie były już w stanie stworzyć żadnego zagrożenia. Wisła zasłużenie zwyciężyła z Legią, która byłą drużyną bez pomysłu na grę. Bezradność przemawiała właściwie przez każdego piłkarza z Warszawy.


Wisła Płock – Legia Warszawa 1:0 (1:0)

1:0 – Szwoch, 37 min (asysta Rasak).

WISŁA: Kamiński – Vallo, Michalski, Rzeźniczak – Gerbowski (90+2. Cielemęcki), Szwoch, Rasak, Tomasik – Jorginho (69. Lesniak), Sekulski (73. Tuszyński), Wolski (69. Warchoł). Trener Maciej BARTOSZEK.

LEGIA: Boruc – Johansson, Hołownia, Nawrocki, Ribeiro – Josue, Slisz (59. Martins) – Emreli (73. Skibicki), Lopes (59. Włodarczyk), Muci (46. Luquinhas) – Pekhart. Trener Marek GOŁĘBIEWSKI.

Sędziował Piotr Lasyk (Bytom). Żółte kartki: Szwoch (15. faul), Wolski (57. faul), Kamiński (57. niesportowe zachowanie) – Johansson (31. faul), Slisz (55. faul), Pekhart (70. faul), Hołownia (89. faul).


Fot. Adam Starszyński/Pressfocus