Szybka aklimatyzacja przynosi efekty

Sosnowiecka defensywa znów ma szansę stać się prawdziwym monolitem. Na jednego z jej filarów wyrasta Dawid Gojny.


Latem Zagłębie mocno przebudowało skład. Najwięcej roszad dokonano w linii defensywnej. Nowi gracze już zdążyli się pokazać z dobrej strony. Lukáš Ďuriška, Dawid Gojny i Mateusz Grudziński, na których postawił trener Krzysztof Dębek, szybko zaaklimatyzowali się w nowym otoczeniu. Tercet pozyskanych przed rozpoczęciem rozgrywek graczy uzupełniony Dawidem Ryndakiem jest na dobrej drodze, aby o obronie Zagłębia znów można było mówić, że jest zaporą nie do przejścia.

– Już w Niecieczy dobrze to wyglądało, choć wiadomo, że nie mogliśmy być zadowoleni po ostatnim gwizdku, bo tamten mecz zakończył się jednobramkową porażką. Przeciwko Tychom udało nam się zachować czyste konto i będziemy się starać, aby tak było, jak najczęściej. Uważam, że jak tan tak duże zmiany w formacji, wejście nowych graczy to szybko złapaliśmy wspólny język, co przekłada się na postawę na boisku – podkreśla Dawid Gojny, lewy obrońca sosnowiczan.

– Błyskawicznie zaaklimatyzowałem się w nowym otoczeniu. Niepewnie czułem się chyba tylko przez pierwsze dwa dni. Cieszę się, że tutaj trafiłem, bo powstaje fajny zespół, z fajnymi, ambitnymi ludźmi. To samo można powiedzieć zarówno o zawodnikach, jak i sztabie szkoleniowym. Trenerzy mają swój plan i zamierzają go realizować. Żeby wszystkie formacje odpowiednio „zatrybiły” potrzebujemy regularności. Nasz szkoleniowiec o tym wie, dlatego po meczu z Termaliką nie zmienił ustawienia personalnego w obronie, choć wiadomo, że popełniliśmy trochę błędów, m.in.: przy bramce można było zrobić więcej. Zostaliśmy obdarzeni zaufaniem i to na pewno będzie procentować. Rywalizacja w zespole jest spora, ale to zdrowa sytuacja. Potrzebowaliśmy takiego meczu jak z Tychami. Skończyło się efektowną wygraną, nie straciliśmy bramki. Oczywiście nie popadamy w euforię, bo dopiero dwa mecze za nami, ale najważniejsze, że widać efekty naszej codziennej pracy – mówi Gojny. Były gracz GKS 1962 Jastrzębie w minionych sezonach imponował regularnością w grze. Na 68 spotkań zagrał w 63, we wszystkich od pierwszej do ostatniej minuty. Teraz liczy na podobne statystyki w Sosnowcu.


Czytaj jeszcze: Prezes jest wściekły


– Cieszę się, że wywalczyłem miejsce w składzie i postaram się go nie oddać do końca sezonu. – uśmiecha się Gojny.

– Gdy podpisywałem kontrakt, zapewniałem, że zrobię wszystko, aby przyczynić się do jak najlepszych wyników. Kibice Zagłębia mogą być pewni, że pokażę na boisku to, co potrafię i zostawię serce. W Sosnowcu z tego, co zdążyłem się zorientować, zawsze jest duża presja i spore oczekiwania. Nie dziwię się, bo to klub z tradycjami, historią. Po minionym, przejściowym sezonie po spadku z ekstraklasy teraz będziemy chcieli znów walczyć o jak najlepsze wyniki. Przed nami na pewno sporo pracy, ale widać, że ten zespół chce pracować, jest ambitny i żądny sukcesów. O sukcesie z Tychami trzeba już jednak zapomnieć, bo przed nami kolejny trudny pojedynek w Opolu i na tym musimy się teraz skupić – dodaje Ślązak, który świetnie zaaklimatyzował się wśród Goroli.


Fot. zaglebie.eu