Szymon Lewicki. Snajper pierwsza liga [WYWIAD]

Kiedy zapadła decyzja, że rozstanie się pan z Rakowem Częstochowa?
Szymon LEWICKI: – Dwa tygodnie temu. Powiem szczerze, że nie miałem wielkiej chęci odchodzić z zespołu, w którym wywalczyłem awans do ekstraklasy. Wierzyłem, że w końcu dostanę swoją szansę gry w najwyższej polskiej lidze, ale skończyło się na wejściu w 86 minucie inauguracyjnego meczu z Koroną Kielce. Później były jeszcze dwa spotkania w IV-ligowych rezerwach, w których strzeliłem jednego gola, aż w końcu usłyszałem do trenera Marka Papszuna, że nie ma dla mnie miejsca w jego zespole.

Zabolało?
Szymon LEWICKI: – To nie był mój pierwszy raz. Mam już 31 lat i trochę na boisku i poza nim przeżyłem. Nie muszę zresztą daleko sięgać pamięcią. Wystarczy sobie przypomnieć zakończony awansem pobyt w Sosnowcu. W Zagłębiu, dla którego strzeliłem w 27 meczach 14 goli, też nie zagrałem w ekstraklasie. Odszedłem do Rakowa i świętowałem awans, a teraz jestem w GKS-ie Tychy. Nie czuję się jednak, jakby dostał obuchem w głowę. Nie marzę już o tym, żeby zagrać w ekstraklasie. Wiem, jakie są realia w życiu piłkarza. Idę tam, gdzie mnie chcą, żeby grać regularnie i strzelać jak najwięcej. Moje 16 goli w Zawiszy Bydgoszcz i tytuł króla strzelców w I lidze w sezonie 2015/2016 to jest ten czas, do którego chętnie wracam pamięcią. Wtedy w rundzie jesiennej, licząc razem z meczami pucharowymi, trafiłem 14 razy. W Zagłębiu dwa lata temu także jesienią zdobyłem 10 bramek, więc mogę powiedzieć, że lubię pierwszą rundę. Wiosną też mogę się jednak pochwalić, bo w Leigonovii w II lidze, dopiero w 15 kolejce sezonu 2104/2015 strzeliłem pierwszego gola, a skończyłem sezon z dorobkiem 14 bramek i serią 6 spotkań z rzędu z moimi trafieniami.

Czy myśląc o awansie i zapewnieniu sobie prawa gry w ekstraklasie, podpisał pan z GKS-em Tychy dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia na kolejny sezon?
Szymon LEWICKI: – Jest w nim też kilka dodatkowych punktów, ale to w tej chwili nie jest najważniejsze. Po pierwsze muszę wejść do drużyny. Kontrakt podpisałem co prawda w poniedziałek, ale wtorek miałem na zamknięcie częstochowskiego rozdziału. Dopiero w środę pierwszy raz wszedłem do tyskiej szatni, w której zobaczyłem dużo znajomych twarzy… dotychczasowych rywali. Tylko z Konradem Jałochą spotkałem się w szatni Arki Gdynia, a większość pozostałych kolegów mogę wspominać jako przeciwników, z którymi toczyłem zacięte boje. Daniela Tanżyny już co prawda wśród nich nie ma, ale Marcin Biernat też jest na tej liście. Pamiętam go jeszcze z czasów, gdy jako zawodnik Podbeskidzia grałem przeciwko niemu w Chojnicach. Wiem jednak, że miał szytą twarz, więc na razie może u mnie liczyć na taryfę ulgową.

Chojnickie wspomnienia

Przeprowadzi się pan już do Tychów?
Szymon LEWICKI: – Na razie mieszkam w hotelu i do soboty to się nie zmieni. Rozglądam się za mieszkaniem, do którego mogliśmy się wprowadzić razem z żoną. Agata na razie jednak musi poczekać, a ja koncentruję się na treningach i cieszę się, że już w piątek mamy w planach sparingowy meczu z SFC Opava. To będzie dla mnie szansa na pokazanie się trenerowi i złapania boiskowego zgrania z nowymi kolegami.

Jak pan do tej pory odbierał GKS Tychy?
Szymon LEWICKI: – Największe wrażenie robił na mnie stadion. Porównując z Rakowem, to tu jest obiekt na ekstraklasę, a w Częstochowie go nie ma. Tam jednak był zespół, który okazał się najlepszy w pierwszej lidze, a tu… Nie będę się rozpędzał i dmuchał balonika, bo przychodząc do Zagłębia, powiedziałem, że będę zadowolony, gdy strzelę 25 goli i trochę się to za mną ciągnęło. Teraz nie mówię więc o strzeleckich rekordach ani deklaruję, że przyszedłem walczyć o awans. Będę po prostu chciał wywalczyć miejsce w zespole i w każdym meczu pokazać się z jak najlepszej strony. Tylko tyle albo… aż tyle.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem