Szymon Michałek: Nie chcemy w Chorzowie wielkiej polityki

Rozmowa z Szymonem Michałkiem, byłym kandydatem na prezesa Ruchu.


Włodarze Chorzowa poinformowali niedawno, że odrzucony został ich wniosek o dofinansowanie budowy stadionu przy Cichej w ramach Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Czy zaskoczyła pana ta informacja?
Szymon MICHAŁEK: – Nie zaskoczyła. Dlaczego? Bo władze Chorzowa w taki sposób prowadzą politykę. Prezydent Andrzej Kotala zawsze miał jakieś wytłumaczenie, by nie budować stadionu. W moim odczuciu, teraz możemy być świadkami rozpoczynającej się 3-letniej batalii składania wniosków z góry skazanych na niepowodzenie. Równie dobrze teraz większość kibiców mogłaby składać wnioski o darmowe mieszkania w Chorzowie. No to przecież też nam je odrzucą! To tak samo bzdurne.

Działania władz miasta są tylko po to, by skierować myślenie opinii publicznej na inne tory. Pokazać: zobaczcie, staramy się, chcemy dofinansowania. Są stwarzane pozory. Ale chwileczkę – przecież nikt nigdy nie mówił, że budowa stadionu jest uzależniona od rządowej dotacji! Teraz próbuje się to jednak wmówić ludziom, którzy niestety w zalewie informacji mają coraz krótszą pamięć.

Wielu kibiców Ruchu wie doskonale, że wedle deklaracji stadion miał być budowany z kredytu oraz środków własnych. Podobny stadion do tego, który zgodnie z projektem miał stanąć w Chorzowie, powstaje teraz w Sosnowcu.

Jego koszt to około 147 milionów złotych…
Szymon MICHAŁEK: – Nie rozumiem zatem, dlaczego prezydent Kotala, ale też nawet niektórzy opozycyjni radni, mówią, że w Chorzowie trzeba by wyłożyć 200 milionów. Po co takie słowa? Z czego miałby być ten stadion zbudowany? Jonny Walker by tam leciał z kranu? Wiemy, że koszty jego budowy też – jak w Sosnowcu – miały wynieść około 150 milionów.

To, co robi dziś prezydent Kotala, to odwracanie kota ogonem. Sam przecież ten stadion obiecał. Bezwarunkowo. Na tym zbudował swoją karierę polityczną. Był radnym, a prezydentem stał się w 2010 roku dlatego, że obiecał stadion, którego jego poprzednik Marek Kopel budować w Chorzowie nie chciał. Ludzie na osiedlach organizowali się, by nie głosować na Kopla, a jego konkurenta, który obiecał nam stadion.

Te obiecanki słyszeliśmy przez trzy kadencje. Teraz, gdy domagamy się wywiązania z danego nam słowa, wiceprezydent Marcin Michalik pisze, że może nie chodzi mi o stadion, a o politykę. No ludzie złoci, gdyby mi chodziło o politykę, to już w 2018 roku prawdopodobnie byłbym radnym. Od kilku lat prowadzę na Cichej sektor rodzinny, zyskałem w kręgach kibicowskich pewną rozpoznawalność. To czemu tego nie wykorzystałem?

Jesienią 2019 roku prezydent Kotala jasno zadeklarował, że na razie Chorzowa na stadion nie stać. Tłumaczył to m.in. „piątką Kaczyńskiego”, czyli reformami PiS-u, uszczuplającymi kieszenie samorządów. Na ile w kibicach jest od tamtej pory wiara w nowy stadion, a na ile przypominają sobie o nim przy takich okazjach, jak płynąca z miasta informacja o odrzuceniu przez rząd wniosku o dofinansowanie?
Szymon MICHAŁEK: – Kibice sami domagają się, by manifestować. Nawet prezydent Kotala podczas przetaczających się jesienią przez kraj fali protestów mówił, że mimo pandemii, zakazu zgromadzeń, można wybierać się na spacer, bo będzie ładna pogoda…

Mocno pan ironizuje.
Szymon MICHAŁEK: – Kibice zdali sobie sprawę, że ten prezydent jest kłamcą. We wrześniu 2019 roku na manifestacji powiedział, że mamy tylko 2 tygodnie opóźnienia ze stadionem, że to nie jest powód do kpin. Minął grubo ponad rok i nic się od tamtej pory nie wydarzyło.

W październiku 2019 zapowiedziano, że stadionu nie będzie.
Szymon MICHAŁEK: – Tak, prezydent powiedział, że na razie odkładamy ten temat, bo musimy spojrzeć, jak w kolejnym roku będą kształtować się finanse. Nie słyszałem jednak, by ten temat był analizowany. Dopiero teraz słyszymy o wniosku do rządu, który był z góry skazany na porażkę. Pozorowane działanie, tak samo jak funkcjonowanie komisji przetargowej, która przygotowywała miasto do tej inwestycji.

Wiceprezydent Michalik tylko przychodził na posiedzenia, podpisywał listę, robił sobie zdjęcie i wychodził. Tłumaczył zwykle, że ma ważne spotkanie w Katowicach. Myślałem, że daje do zrozumienia: „Jestem zabieganym człowiekiem, ale czuwam nad stadionem, spinajmy się!”. Okazało się, że to moje myślenie było błędne.

Czy jest w ogóle sens walczyć o budowę stadionu dla Ruchu na podstawie obecnego projektu? Zarzuca się mu mały potencjał biznesowy, niewiele powierzchni komercyjnych, skyboksów.
Szymon MICHAŁEK: – Mówiłem, że projekt stadionu zawiera wiele bubli. Odbijano piłeczkę. – Nie jest pan inżynierem – słyszałem. Po to próbowałem stworzyć wokół siebie grupę ekspercką, by mi pomagano. Nie chciano mi wydać projektu stadionu, dlatego znajomy inżynier, prowadzący w Warszawie rozbudowę lotniska Chopina, mógł tylko pojechać do prezesa Piotra Małeckiego, do siedziby Centrum Przedsiębiorczości, by się z tym zapoznać.

A taki projekt to 117 segregatorów! Mimo takich warunków, mój znajomy projektant na szybko był w stanie wyłapać kilka uchybień. A odpowiadając na pytanie… Prezydent Kotala na pewno ucieszyłby się z perspektywy zmiany projektu na nowy. Byłaby kolejna gra na czas. Na następnej manifestacji zapewne usłyszelibyśmy od niego, że „stadion by już stał, gdyby nie zmiana projektu”.

Ten projekt kosztował miasto 2,2 mln zł. Kolejne kilkaset tysięcy to poprawki do projektu. Do tego komisja przetargowa… Mam prawo, by sądzić, że byłem w niej jako jedyny pro bono. Cała reszta to fachowcy z danych branż, za darmo raczej na te spotkania nie przyjeżdżali. A okazało się, że to wszystko były działania pozorowane…

Powiedziałem kiedyś, że gdybym nie chciał czegoś zbudować mimo nacisków otoczenia, to działałbym dokładnie tak, jak Chorzów w temacie stadionu. Ale kibice już przejrzeli na oczy. Wiedzą, że prezydent Kotala tego stadionu nie wybuduje nigdy. Trudno, by po 10 latach słuchania nieprawdy jeszcze w cokolwiek uwierzyć.

Miasto z ograniczonymi możliwościami. Piątka Kaczyńskiego. Pandemia. Nie dopuszcza pan, że Chorzowa naprawdę na taką inwestycję dziś nie stać? Że trzeba dać sobie spokój i czekać na lepsze czasy?
Szymon MICHAŁEK: – Ktoś może zapytać, czy stadion to pierwsza potrzeba miasta. Na pewno nie. Ale z drugiej strony, możemy porównać Chorzów do wspomnianego już Sosnowca. Tam powstaje stadion, hala, lodowisko, poza tym jeszcze szereg innych inwestycji. Przychód per capita (w przeliczeniu na jednego mieszkańca – przyp. red.) Sosnowca jest dużo niższy niż Chorzowa! No to w takim razie może coś w naszym mieście jest nie tak, skoro nie stać nas na stadion i nic innego poza muzeum hutnictwa oraz jedynej w Europie tężni solankowej położonej w centrum miasta?

Idziemy z przekazem do innych mieszkańców, dla których Ruch czy stadion nie są priorytetami: jeśli nas Kotala oszukał w ten sposób, to zastanówcie się, czy na innym polu nie oszuka również was. Dużo było obiecanek. Prócz stadionu, drugą największą inwestycją Chorzowa za rządów tego prezydenta miała być obwodnica miasta.

To wszystko opisywano w gazetce „Dobry ruch dla Chorzowa”, pewnie nazwanej tak przez przypadek i przez przypadek zrobionej w biało-niebieskich barwach. Jak można być bardziej cynicznym? A dziś to mi zarzuca się, że nie mam na celu stadionu, a politykę. Prezydent Kotala, wiceprezydent Michalik czy przewodniczący rady miasta Waldemar Kołodziej mawiają zresztą, że jestem dobrym politykiem. Może odetchnęliby, gdybym w końcu w tę stronę poszedł?

Będę robił wszystko, by w 2023 roku Andrzej Kotala nie wygrał wyborów prezydenckich. Niezależnie, kto będzie kontrkandydatem, będę działał tak, by pokazać innym mieszkańcom, jaki to typ człowieka i jak rozgrywa ludzi niemających czasu na śledzenie polityki.

Myśli pan, że jakiś kibic Ruchu po informacji o braku rządowego dofinansowania na stadion może mieć żal do PiS-u?
Szymon MICHAŁEK: – Odpowiem inaczej. W 2010 roku wyszliśmy do Andrzeja Kotali z dobrym sercem, wybraliśmy go, by postawił stadion. W 2012 roku była pierwsza manifestacja. „Zbudowałbym, ale rada miasta nie chce, a nie mam w niej większości” – usłyszeliśmy. OK – przy okazji kolejnych wyborów samorządowych zrobiliśmy akcje na osiedlach, by nie głosować na radnych opowiadających się przeciwko stadionowi. Rzeczywiście do rady nie weszli.

I co się stało? Kotala był prezydentem Chorzowa, miał za sobą radę miasta, w kraju rządziło PO, miało prezydenta Polski. Były wszelkie możliwości, by zbudować stadion, ale z jakiegoś powodu on nie powstał. A teraz jest próba dzielenia się winą z obecnym rządem. Cały czas ktoś jest winny.

Rząd, radni, covid… Za tego prezydenta stadion nigdy nie powstanie, a Chorzów dalej będzie robił inwestycje z gatunku „miś na miarę naszych możliwości”, jak tężnia solankowa przy estakadzie. W tym roku głośniej niż o stadionie było o woli wykarczowania części drzew z parku, sprzedania terenu, budowy osiedla.

To paradoks – w budżecie obywatelskim przeznacza się kilkaset tysięcy złotych na zalesienie Chorzowa, po czym wystawia na sprzedaż zalesioną działkę przy ulicy Siemianowickiej.

Osiedle to nowi mieszkańcy, wyższe wpływy do budżetu – w trudnych czasach, gdy Chorzów się wyludnia.
Szymon MICHAŁEK: – Ale czy trzeba to robić w parku? Ktoś dziesiątki lat temu pomyślał, że skoro mamy ciężki przemysł, to niech będą też zielone płuca w postaci parku. A teraz włodarze chcą być mądrzejsi. Prezydent Kotala mieszkał zresztą w okolicy parku, w domu wartym kilka milionów, dlatego zapewne ma świadomość, jak cenna to część miasta. Mimo to chce ją zabudowywać mieszkaniami. Szkoda, że osiedle powstanie w parku zamiast na pohutniczych terenach, które mogłyby zostać zrewitalizowane.

Ruch jest obecnie w III lidze. Po co mu nowy stadion?
Szymon MICHAŁEK: – Nie ma w ogóle sensu o tym dyskutować. Ruch to 14-krotny mistrz Polski. Bez nowego stadionu klub nie rozwinie się należycie, dlatego tego tematu nie możemy odpuścić.


Czytaj jeszcze: Łowią w swojej lidze

W mieście stoi przecież ledwie co zmodernizowany Stadion Śląski.
Szymon MICHAŁEK: – Przez lata wciskano nam, że będziemy grali na Śląskim. Że po co drugi stadion. Niedawno okazało się jednak, że chcąc wynająć Śląski, trzeba liczyć milion złotych na mecz. Kogo na to stać? A czemu Legia nie gra na Narodowym?

Mówię to otwarcie: mam nadzieję, że to ostatnia kadencja tych władz Chorzowa. Pana Kotali, Michalika, Kołodzieja, pani wiceprezydent Roleder, która odeszła na emeryturę, pobrała odprawę i po dwóch dniach wróciła na stanowisko. Ludzie to wszystko widzą. Wyśmiewany przez tę ekipę Adam Trzebińczyk dał sobie spokój z Chorzowem, został wiceprezydentem Świętochłowic, które jakoś potrafią się z rządem dogadać. Otrzymały teraz dofinansowanie na inwestycje sportowe na Skałce.

Nasze władze bawią się w wielką politykę, a my nie chcemy w Chorzowie wielkiej polityki. Nie obchodzi nas PiS, PO. Ma się liczyć głos mieszkańców, nie partii. Nie interesuje nas, co się dzieje w Warszawie, bo jesteśmy z Chorzowa. Nie można sprowadzić chorzowian do wojenki PO – PiS. Potrzebny jest powiew świeżości w postaci samorządowców, którzy nie będą kiwać tak, jak kiwa się nas obecnie.

Rozgraniczając temat stadionu od Ruchu: czy kibice mogą być zadowoleni ze skali wsparcia udzielanego przez miasto klubowi? Na 2021 rok w budżecie Chorzowa zapisano 1,6 mln zł na zakup akcji „Niebieskich”.

Szymon MICHAŁEK: – Dla mnie to śmiech na sali. Wsparcie rzędu 1,6 mln zł – to mniej więcej tyle, ile w Katowicach dostaje akademia GKS-u. U nas – cały klub… Nigdy nie będziemy mogli się równać z innymi, jeśli będziemy mieli takie wsparcie.

Chorzów jest jednym z trzech największych udziałowców Ruchu. Miasto, a także panowie Bik i Kurczyk, powinni się jeszcze bardziej zaangażować. Największym sponsorem Ruchu, kołem zamachowym, stają się kibice. Po spadku z ii ligi obiecywaliśmy zmiany; że będą duże środki generowane ze sprzedaży gadżetów, karnetów. Walczyliśmy o zmianę prezesa, zmianę podejścia do Ruchu, w którym są teraz dobrzy ludzie i ciągną ideę, z jaką szliśmy po tę zmianę.

Niektóre media ostrzegały wtedy: „Kibole chcą przejąć klub!”. Chciałbym, by każdy klub był w ten sposób przejmowany przez kibiców, co w ostatnich kilkunastu miesiącach Ruch. Ale chcemy większego zaangażowania miasta, któremu nie wierzę już w żadne działania. Czekam z utęsknieniem na wyborczy 2023 rok.


Na zdjęciu: Szymon Michałek to jeden z najbardziej rozpoznawalnych kibiców Ruchu, od lat prowadzący na stadionie sektor rodzinny.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus