Ta porażka bardzo boli

Michał ZICHLARZ: Czy można powiedzieć, że mecz z Senegalem był jednym z najsłabszych w pana reprezentacyjnej karierze?
Łukasz PISZCZEK: – Nie patrzę tak na to. Myślę, że ogólnie w meczu z Senegalczykami zagraliśmy słabo. Na pewno zagrałem słabiej, ale tak do tego nie podchodzę, bo są mecze lepsze i gorsze. W tym wtorkowym spotkaniu akurat forma dnia zdecydowała, że wyglądało to tak, a nie inaczej.

Jest taka sportowa złość? Graliście przecież jak u siebie, bo na trybunach były tysiące kibiców z Polski, do tego wiedzieliście, że wcześniej Kolumbia przegrała z Japonią…
Łukasz PISZCZEK: – A co Japonia jest słabszym rywalem, niż Kolumbia? Ja przed tym mundialem mówiłem, że grupa jest bardzo wyrównana, z delikatnym wskazaniem na Kolumbię. Te wtorkowe wyniki pokazują i potwierdzają, że nie ma takiego zdecydowanego faworyta, a każdy mecz jest na styku i tak właśnie było w tych pierwszych meczach.

Przy pierwszej straconej przez nas bramce upadł pan na murawę po starciu z rywalem, który popędził na naszą bramkę. Jak to wyglądało z pana perspektywy?
Łukasz PISZCZEK: – Widziałem, że Grzegorz Krychowiak zbiegł na moją pozycję, a ja pobiegłem wtedy do środka. Takie sytuacje w meczu się zdarzają. Przegrany pojedynek na środku boiska, ale wtedy było nas jeszcze sześciu z tyłu. No cóż, przy tej akurat sytuacji rywal oddał strzał, piłka nieszczęśliwie odbiła się od Thiago i wpadła do bramki.

Po meczu z Senegalem można powiedzieć, że rywal nas całkowicie rozszyfrował? Chodzi o naszą grę skrzydłami, gdzie Jakub Błaszczykowski i Kamil Grosicki byli bezradni…
Łukasz PISZCZEK: – Żeby na skrzydłach zrobiło się miejsce, to najpierw trzeba zawiązać akcję w środku. Senegalczycy bardzo dobrze zagęścili środek pola, a my za wolno rozgrywaliśmy tam piłkę. Przez to ta gra nie układała nam się tak, jak to sobie wcześniej założyliśmy. W drugiej części zmieniliśmy to i wyglądało to lepiej. Pograliśmy piłką w środku, „sklepaliśmy” do tyłu i dwa razy Maciek Rybus miał dobre sytuacje. Raz dośrodkował, raz strzelił. Później ja z „Grosikiem” sklepałem i Arek Milik też miał sytuację. Niestety, potem była bramka stracona na 0:2. Nie, że nas to podłamało, ale był to taki moment spotkania, kiedy można było wyrównać, a poszło to w drugą stronę. Potem, po kontaktowo zdobytej bramce zabrakło już czasu na wyrównanie.

Było coś w grze Senegalczyków, co pana zaskoczyło?
Łukasz PISZCZEK: – Widać było, że mocno zagęścili środek i przez to mieliśmy kłopoty. My jesteśmy drużyną, która akurat w tym sektorze boiska zawiązuje akcje, rozrzucając potem wszystko na skrzydłach. Widać, że dobrze nas rozszyfrowali.

Statystycznie mecz z Senegalem w waszym wykonaniu nie wygląda najgorzej, więcej przebiegniętych kilometrów, więcej celnych strzałów…
Łukasz PISZCZEK: – To nie ma znaczenie. Zaważyły dwie sytuacje, gdzie można było się zachować lepiej. Niestety, rywal zdołał to wykorzystać , a nam zabrakło czegoś z przodu.

Ma pan podbite oko? Co się stało?
Łukasz PISZCZEK: – To po jednym ze starć z rywalem jeszcze w pierwszej połowie na środku boiska.

Z drużynami z Afryki piłka boli?
Łukasz PISZCZEK: – Nie tylko z nimi. Jak chce się odnosić sukcesy czy bić o jak najwyższe cele, to bez bólu się nie obędzie.

A co się stało z Jakubem Błaszczykowskim, który nie wyszedł już na drugą połowę?
Łukasz PISZCZEK: – Kuba miał problem z nogą i w przerwie sztab medyczny zdecydował, że jednak nie da rady kontynuować gry.

W drugiej części zagraliście trójką obrońców, a pan miał akurat więcej zadań ofensywnych. Jak się panu grało w takim ustawieniu?
Łukasz PISZCZEK: – Rozmawialiśmy z trenerem na ten temat, że może być taka opcja w meczu. Tak, że nie było to jakieś zaskoczenie.

W meczu z Senegalem zagraliśmy z jednym nominalnym defensywnym pomocnikiem. Czy nie zaburzało to proporcji pomiędzy defensywą, a ofensywą?
Łukasz PISZCZEK: – Taką obraliśmy taktykę na ten mecz, taki był pomysł trenera. My jako zawodnicy musimy wyjść na boisko i starać się wypełnić ten plan. W pierwszej połowie nie wyglądało to zbyt dobrze, bo jak mówię Senegal dobrze zagęścił środek pola, czekał na kontry i parę razy im się to udało. W drugiej połowie zmieniliśmy system i wyglądało to dużo lepiej. Niestety, druga stracona bramka pokrzyżowała nam szyki.

Co trener Nawałka mówił w przerwie?
Łukasz PISZCZEK: – To tajemnica szatni. Nie ma co o tym mówić.

Jedna rzecz, która w meczu z Senegalem zawiodła najbardziej?
Łukasz PISZCZEK: – Ogólnie można powiedzieć, że coś u nas nie grało. Nie wiem dokładnie co. Rywal był agresywny i widać, że odrobił lekcję, bo przecież w tych wcześniejszych spotkaniach zawiązywaliśmy grę w środku, a potem rozrzucaliśmy ją na skrzydła. Tymczasem przecinali wszystkie nasze podania, które szły do przodu, tak było przynajmniej w pierwszej połowie. W drugiej poprawiliśmy to, mieliśmy więcej zawodników po bokach, było więcej sytuacji

Jak fizycznie czuje się pan po meczu z Senegalem?
Łukasz PISZCZEK: – Mocno przygotowywaliśmy się do tego turnieju. Każdy z nas, kiedy wychodzi na boisko, to myśli o tym, żeby jak najlepiej zagrać.

Znaleźliście się w trudnej sytuacji. Co można poprawić przed meczem z Kolumbią?
Łukasz PISZCZEK: – Na to co się wydarzyło w meczu z Senegalem nie mamy już wpływu. Możemy teraz tylko zacisnąć zęby i walczyć w kolejnym meczu, żeby dalej liczyć się w tej grupie. Na pewno będzie szczegółowa analiza, a trener znajdzie receptę na kolejne spotkanie.

Jak pan widzi dalej sytuację w grupie?
Łukasz PISZCZEK: – Nie ma co gdybać. Trzeba wyjść na boisko i walczyć w kolejnym spotkaniu.

A jak ocenia pan przebieg poszczególnych meczów na mistrzostwach świata?
Łukasz PISZCZEK: – Widać, że każde spotkanie jest na styku. Forma dnia może przeważyć o tym, że ktoś wygra. Tak też było w naszym spotkaniu z Senegalem, że akurat lepsza dyspozycja rywala sprawiła, że to przeciwnik, a nie my może się cieszyć z trzech punktów.

Jak zagrać w niedzielę z Kolumbią, żeby wygrać?
Łukasz PISZCZEK: – Strzelić więcej bramek. Na pewno to będzie inny mecz, bo Kolumbia jest lepszym piłkarsko zespołem niż Senegal. Mamy kilka dni na to, żeby się przygotować i przemyśleć to, jak będziemy z nimi grać.