Tajemnice futbolowej nomenklatury

Oglądając mecz, każdy widzi coś innego. Opisując futbol, każdy używa innych słów. Co nacja, co kultura – te terminy są inne, a nie wszystkie one występują w słownictwie polskim.


Język językowi nierówny. W tłumaczeniach z polskiego na angielski często bywa tak, że finalnie przełożony tekst jest wyraźnie krótszy niż oryginał, na co wpływ ma wiele czynników. Gramatyka, ortografia, związki frazeologiczne, a także bogactwo słownika. Nie każdy wyraz znajdzie swój odpowiednik w innej mowie.

Szwedzi mają 25 określeń na… jeden polski śnieg, tak samo jak Ślązacy okres od poniedziałku do piątkowego popołudnia nazwą rzeczownikiem „beztydziyń”, podczas gdy Polacy będą musieli użyć opisu, kilku słów „w ciągu/środku tygodnia”. Język piłki nożnej zna podobne przypadki.

Włoski reżyser

Słownik pozycji boiskowych można by zamknąć w kilku terminach – bramkarz, środkowy obrońca (jako synonim przyjął się już stoper), boczny obrońca, ewentualnie wahadłowy, środkowy pomocnik, skrzydłowy i napastnik. Można oczywiście dopowiedzieć, że chodzi o kogoś bardziej ofensywnego lub defensywnego, ewentualnie – w kontekście środka pola – posłużyć się zwrotami „szóstka” (defensywny pomocnik), „dziesiątka” (ofensywny) oraz „ósemka” (pół na pół).

Wielu nacjom takie sformułowania wystarczą, choć nie trzeba być wybitnym trenerem, aby zrozumieć, że czasem mogą one być zbyt wąskie. Różni są piłkarze, różne systemy i różne role na boisku, co najlepiej rozumieją Włosi.

To przede wszystkim u nich (ale częściowo też u Hiszpanów) można znaleźć zwroty określające środkowych pomocników, które dla statystycznego fana polskiej piłki nożnej są kompletnie niezrozumiałe – a mogą być pomocne w lepszym pojmowaniu futbolu. Coraz częściej można usłyszeć chociażby o pozycji registy, którego Anglicy nazywają z kolei nieco bardziej skomplikowanym deep-lying playmaker. W Polsce najbliższy idei registy, czyli reżysera, jest cofnięty rozgrywający, choć nie zawsze oddaje on pełnię zakresu działań włoskiego odpowiednika.

Fot. PressFocus

Przykładem takiego piłkarza był chociażby Andrea Pirlo, niedawny trener Juventusu, który z reguły grywał jako najniżej ustawiony środkowy pomocnik. Mimo bliskości własnej obrony regista jednak niespecjalnie przejmuje się grą defensywną, ponieważ jego rolą jest rozgrywanie piłki z głębi pola, obserwowanie boiskowych wydarzeń z dystansu, rzucanie dalekich podań.

Reżyser musi czytać grę, tak jak robił to Pirlo, Xavi Hernandez w Barcelonie, czy robi Marco Verratti w PSG. Dla dobra drużyny dobrze by było, żeby registę asekurował jakiś pomocnik o bardziej defensywnych inklinacjach, na przykład mediano.

Topór i przecinak

Z racji tego, że i regista, i mediano mają tendencję do gry bliżej obrony własnej niż obrony rywala, to w Polsce ktoś obie te pozycje mógłby określić mianem „szóstek”, lecz ich charakterystyka jest przecież zgoła inna. Mediano to, kolokwialnie mówiąc, zwykły topór, przecinak, człowiek od destrukcji i od czarnej roboty. Jego ofensywa nie interesuje, on skupia się tylko na przerywaniu ataków przeciwnika, przyprawiając go o ból nie tylko głowy.

Czasem można się spotkać z podtypami tej pozycji. Mediano incontrista to gracz typu Gennaro Gattuso, który skupia się tylko i wyłącznie na „jeżdżeniu na tyłku”. Z kolei mediano di spinta czasem miewa lekkie ofensywne dygnięcia, podobnie jak mediano d’appogio, czyli przecinak gwarantujące wsparcie. Mediano reprezentacji Polski był przed kontuzją Jacek Góralski, najczęściej w funkcji incontristy, ale czasem miewający przebłyski di spinta czy d’appogio.

Skoro został już poruszony temat piłkarskich walczaków, to warto opisać charakterystykę tuttocampisty albo – z angielskiego – pomocnika box-to-box. W Polsce czasem, np. w grze Football Manager, można spotkań sformułowanie pomocnika długodystansowego, lecz w powszechnej piłkarskiej dyskusji najczęstszym określeniem jest zdecydowanie brytyjski odpowiednik. Box-to-box jest bowiem człowiekiem, którego spotkać można w każdym zakamarku boiska. Kondycja to największy atut takiego piłkarza, bo będzie on zarówno biegał za przeciwnikiem przy własnym polu karnym, jak i wchodził z drugiej linii w „szesnastkę” rywala.

Obecnie przykładem box-to-box jest Leon Goretzka z Bayernu Monachium czy Arturo Vidal z Interu Mediolan, a niegdyś był nim chociażby Holender Frank Rijkaard. Harówka na całym boisku była stałym elementem pracy Franka Lamparada i Stevena Gerrarda, dlatego też obaj piłkarze mieli tyle problemów ze współpracą w reprezentacji Anglii – choć ich wybitności w Chelsea i Liverpoolu nikt podważyć nie mógł.

Gdzie gra Zieliński?

Podczas dyskusji o wariancjach środkowego pomocnika nie można zapomnieć o Piotrze Zielińskim. W ostatnich latach nie było piłkarza reprezentacji Polski, wokół którego toczyłoby się tyle sporów i przekomarzań. W Napoli „Zielu” gra świetnie, w kadrze nie spełnia pokładanych w nim nadziei, a podczas rozważań dotyczących przyczyn takiego stanu rzeczy prędzej czy później dochodzi się do pozycji, na której ten zawodnik występuje – a jej w Polsce po prostu… nie ma.

Ostatnio co prawda Zieliński przeniósł się na bardziej klasyczną pozycję za plecami napastnika, ale przez większość czasu występował jednak jako mezzala, czasem spotykany pod szyldem interno. Na polski można by to przetłumaczyć jako półskrzydłowy, bo chodzi tutaj o zawodnika poruszającego się pomiędzy przestrzeniami czy też w półprzestrzeniach – jak kto woli.

Fot. PressFocus

Mezzalę można zaleźć w systemie 1-4-3-3, gdzie w drugiej linii występuje trzech graczy ustawionych w jednym szeregu. Tym środkowym jest najczęściej regista bądź mediano, a ci boczni są właśnie półskrzydłowymi – jak Zieliński. Mają oni inklinacje ofensywne, w ich poruszani widać lekkość, którą prezentują zarówno w środku, jak i z boku, gdzie często dublują standardowego skrzydłowego.

– Jest jedynym zawodnikiem w Napoli, który otwiera grę. Od niego we Włoszech nie oczekuje się, że będzie miał liczby, czyli gole i asysty. Chodzi bardziej o to, że będzie kreował akcje i nie straci piłki, że w odpowiednich momentach będzie zmieniał rytm, a w każdym meczu poszuka dwóch, trzech podań, które zamienią się w akcje bramkowe – opisywał jakiś czas temu Zielińskiego na łamach portalu Łączy nas piłka ekspert Eleven Sports Piotr Dumanowski. Warto też dodać, że mezzalę można spotkać w systemie 1-4-3-1-2, czyli takim, gdzie typowi skrzydłowi nie występują. Zdarzyły się pojedyncze sytuacje, że taką formację sprawdzał w reprezentacji Polski były już selekcjoner Jerzy Brzęczek.

Coś dla Andrei Pirlo

Prawie niespotykanym w naszym języku jest natomiast zawodnik określany jako carrilero. Ta pozycja, podobnie jak mezzala, występuje w konkretnej formacji, którą najczęściej określa się mianem rombu czy też diamentu środku pola – gdy nie ma skrzydłowych, a jest czterech środkowych pomocników, z czego jeden gra wyżej, a drugi niżej. Carrilero określa tych dwóch pozostałych, którzy na boisku są łącznikami między ofensywą a defensywą. Jednak z racji braku nominalnych zawodników występujących bliżej linii bocznych, carrilero za swoje główne zadanie obierają właśnie asekurowanie wielkich połaci boiska, przede wszystkim bliżej skrzydeł.

Niektórzy opisują ich role jako bardziej defensywnych mezzala, ponieważ – tak jak oni – carrilero łączą grę w środku pola z grą przy boku. Przez ten właśnie aspekt czasami można spotkać się z określaniem w ten sposób bocznych środkowych obrońców, którzy występują w formacjach z trzema stoperami. W końcu ci grający bliżej boków również muszą zajmować się i środkiem defensywy, i terenem bliżej skrzydeł, kiedy zabezpieczają wahadłowych.

Z racji swojej uniwersalności i ustawienia „w środku wydarzeń” nie jest niczym dziwnym, jeśli rola carrilero skojarzy się z równie wybieganymi pomocnikami box-to-box. Hiszpańskojęzyczna wersja jest jednak bardziej specyficzna, ściślejsza, choć faktycznie atrybuty związane z wytrzymałością również są w niej niezwykle istotne.

Warto jeszcze raz przypomnieć tutaj Juventus z Andreą Pirlo w składzie. Choć najczęściej „Stara Dama” grała wtedy systemem z trzema obrońcami, gdzie po bokach biegali wahadłowi, to czasem zdarzało im się zagrać właśnie z rombem w środku. Wówczas w rolę carrilero – przed Pirlo – wcielali się tacy gracze jak Claudio Marchisio, Arturo Vidal czy Paul Pogba. Podobny klimat Pirlo czuł w słynnym Milanie z czasów Carlo Ancelottiego, gdy grali przed nim m.in. Clarence Seedorf czy Gennaro Gattuso (będący przy okazji mediano).

Subtelna różnica maestrii

Swoją osobną historię mają także gracze w Polsce określani najczęściej jako ofensywni pomocniczy albo „dziesiątki” (czasem z dopiskiem „klasyczne”). Różni piłkarze występują na tych pozycjach, ale zawsze ich głównym zadaniem jest stanowienie trzonu ofensywnych poczynań zespołu, umiejętność strzału, dryblingu, podania, zdobywanie goli, notowanie asyst – czyli wszystkiego po trochu. Im więcej tych elementów zawodnik ma opanowanych do perfekcji, tym lepszym jest trequartistą, enganche i fantasistą.

Trequartistę znajdziemy głównie we Włoszech i jak sama nazwa sugeruje, będzie on specjalistą od trzeciej części boiska – czyli tej najbliżej bramki przeciwnika. Ich główną cechą jest kreatywność, a wielu trenerów pobłażliwie traktuje ich podejście do defensywy, rozliczając głównie za to, co robią z przodu – choć oczywiście w dzisiejszych czasach prawie każdy piłkarz ofensywny po stracie piłki od razu staje się pierwszym obrońcą drużyny. Enganche z kolei to określenie występujące w Argentynie, oznaczające „hak” i w praktyce określające po prostu trequartistę.

Różnice między tymi pojęciami są niezwykle subtelne i trudne do wyłapania przez kogoś, kto nie jest częścią piłkarskiej kultury Włoch czy Argentyny. Trequartista zdaje się być nieco bardziej pazernym i cynicznym piłkarzem, enganche zaś częściej będzie określany jako wizjoner czy maestro – jak Juan Roman Riquelme czy Pablo Aimar, których fanom argentyńskiego (i hiszpańskiego) futbolu przedstawiać nie trzeba. Trequartistami byli zaś Francuz Michel Platini czy Włoch Roberto Baggio.

Pozostaje jeszcze określenie fantasisty, które jest czymś niezwykle płynnym. Mianem tym określa sie bowiem tych piłkarzy, których… trudno wstawić w jakieś konkretne ramy. Są to zawodnicy przeciwni pragmatyzmowi, schematom, taktyce, którzy po prostu mają „to coś”. Oni urodzili się jako wybitni technicy, kreatorzy gry – playmakerzy – i trudno znaleźć im na boisku jakąś konkretną rolę.

Właśnie fantasista jest mitycznym uosobieniem gracza z numerem 10 na koszulce, który – jak wiemy – najczęściej jest dzierżony przez gwiazdę zespołu, lidera. Ktoś określany tym terminem musi być postacią unikatową, wyjątkową, egzotyczną i cenną, więc nie bez powodu fantasistą jest Lionel Messi, a byli nim również Ronaldinho czy rzecz jasna Diego Maradona.

Sam się tak nazwał

Wydawać by się mogło, że pozycyjna terminologia uległa już wyczerpaniu, ale… jak w takim razie określić boiskową rolę Thomasa Muellera? Gwiazdor Bayernu Monachium od lat stanowi niemałą zagwozdkę dla wszystkich obserwatorów, bo trudno tak naprawdę było nazwać to, co robi na murawie Niemiec. Ni to napastnik, ni to ofensywny pomocnik. Ani na skrzydle, ani na szpicy, ani w środku pola… We wrześniu Mueller skończy 32 lata, w związku z czym trochę już o jego grze wiemy, a on sam wyciągnął pomocną dłoń nazywając swoją boiskową pozycję słowem… raumdeuter. Badacz przestrzeni.

Niemcy - Węgry
Fot. PressFocus

Termin ten pojawił się w piłkarskim słowniku 11 lat temu. Mueller odpowiedział nim na pytanie dziennikarza, który poprosił go o określenie swojej boiskowej roli, gdyż sam… miał z tym kłopot. Raumdeuter jest więc nazwą autorską i właściwie można zastanawiać się, czy kiedykolwiek będzie jakiś inny „badacz” poza Muellerem. Wiadomo, jaka jest charakterystyka Niemca. Ani z niego wybitny technik, ani sprinter, ani drybler… jest za to graczem niesamowicie inteligentnym, który zawsze jest tam, gdzie powinien.

Do legendy przecież przeszły już gole zdobywane przez Bawarczyka różnymi dziwnymi częściami ciała, wynikające nie z fantastycznego uderzenia, ale z bycia w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Mueller najlepiej czuje się w towarzystwie napastnika, dlatego też jego współpraca z Robertem Lewandowskim wygląda tak kapitalnie. „Lewy” przyciąga uwagę obrońców, skrzydłowi „kręcą” nimi w pojedynkach jeden na jeden, a Mueller… biega tu i ówdzie swoim charakterystycznym kaczkowatym chodem, dostawiając w najlepszej chwili stopę do piłki, zgarniając mnóstwo bramek i asyst.

Wielokrotnie można było oglądać Niemca ustawionego na skrzydle, ale nie spełniało to pokładanych w nim nadziei. Źle także funkcjonuje się Muellerowi w reprezentacji – Euro to pokazało – gdzie „Die Mannschaft” nie ma żadnego napastnika, z którym ten mógłby współpracować. W Bayernie jednak wszystko działa tak, jak należy i korzystają na tym wszyscy – poza rywalami monachijskiego giganta…


Foto główne: PressFocus