Tak przegrywać nie wypada – Górnik „wymiedziony” z boiska

W niedzielne popołudnie widzów na Arenie Zabrze witała skocznymi rytmami orkiestra dęta Polskiej Grupy Górniczej. Okazje do takiej fety były dwie: miniona Barbórka i nadchodzące urodziny klubu. Bębny, puzony i trąbki również w przerwie grały bez fałszu; dużo trudniej było wychwycić rytmiczne brzmienia w meczu Górnik Zabrze – Miedź Legnica… Przynajmniej w kontekście gry zabrzan.

Szerokie plecy Loski

Mecz z Miedzią należał do tych z kategorii „za sześć punktów”: zwycięzca umykał „z czerwonej strefy” w tabeli ligowej. Przed pierwszym gwizdkiem – biorąc pod uwagę wyniki obu drużyn w minionej kolejce – faworyta trudno było wskazać, choć własne boisko zdawało się dawać minimalną przewagę gospodarzom. Ale to goście – wskazywał na to i obraz spotkania, i statystyki pierwszych 45 minut, no i wynik wreszcie – w I połowie mieli więcej z gry i więcej powodów do radości. Anton Kanibołockyj nie był bynajmniej bezrobotny – sprawdzali go głównie obaj ofensywni zabrzańscy Hiszpanie – bronił jednak z wyczuciem. A parada po uderzeniu Jesusa Jimeneza w 16 minucie śmiało rywalizować może o miano „interwencji kolejki”.

Strzał Petteriego Forsella w 36 minucie – z wolnego z 35 metrów – mógłby z kolei zostać „bramką kolejki”, gdyby nie fakt, że odbita od słupka piłka już wychodziła w pole. Trafiła jednak w plecy interweniującego Tomasza Loski i wpadła do siatki!

Fińska samodzielność

0:1 do przerwy – tyle samo przegrywali zabrzanie w sierpniowym starciu obu drużyn w Legnicy, by w ostatnim kwadransie odwrócić jego losy. Kibice przy Roosevelta wierzyli więc i tym razem w happy end. Tym bardziej, że już 25 sekund po wznowieniu gry strzał na bramkę rywali (nieznacznie chybiony) oddał Jimenez. Szybko jednak jasnym stało się, że powtórki tamtego scenariusza nie będzie. Legniczanie łatwo dochodzili do stałych fragmentów gry, a po kolejnym z nich – dobrze rozegranym kornerze – uderzana głową przez Fabiana Piaseckiego piłka trafiła w rękę Michała Koja. VAR-owa konsultacja trwała tylko chwilę i potwierdziła pierwotną decyzję. Fin – najskuteczniejszy strzelec Miedzi – z 11 metrów „pomocy” gospodarzy już nie potrzebował.

„Przypomnienie” z trybun

Po kolejnych ośmiu minutach było już definitywnie po meczu: Henrik Ojamaa sam akcję gości w środku pola zaczął i sam – nie niepokojony przez defensorów – ją wykończył. „Co wy robicie, górnicy co wy robicie?” – popłynęło pytanie z trybun. I jeszcze „Tak przegrywać nie wypada”. A potem było… już tylko dosadniej, bo to raczej legniczanie bliżsi byli podwyższenia prowadzenia (Mateusz Szczepaniak „główkował” w słupek, niż Górnik – zdobycia choćby gola honorowego. Gospodarze to trafienie – ważne – bo wyrównujące bilans bezpośrednich spotkań – w końcu zdobyli, ale przecież nie po własnej akcji, a prezencie Ojamyy. Wygląda więc na to, że świętowanie klubowej „siedemdziesiątki” upłynie raczej w nerwowej atmosferze….

 

Górnik Zabrze – Miedź Legnica 1:3 (0:1)

0:1 – Loska, 36 min (samob.),

0:2 – Forsell, 53 min (karny),

0:3 – Ojamaa, 61 min (asysta Purzycki),

1:3 – Angulo, 90 min (bez asysty)

GÓRNIK: Loska – Wolniewicz, Suarez, Bochniewicz, Koj – Zapolnik (76. Urynowicz), Matuszek, Żurkowski, Jimenez (65. Smuga) – Ł. Wolsztyński (46. R. Wolsztyński), Angulo. Trener Marcin BROSZ.

MIEDŹ: Kanibołockyj –Zieliński, Miljković, Osyra, Bartczak – Camara (87. Pikk), Forsell, Purzycki, Fernandez (90. Garguła), Ojamaa – Piasecki (59. Szczepaniak). Trener Dominik NOWAK.

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 11978. Żółte kartki: Koj (52. zagranie ręką), R. Wolsztyński (72. faul) – Camara (43. faul), Purzycki (56. faul), Zieliński (90+2. faul).

 

Rozmowa z Bartoszem Sarnowskim, prezesem Górnika Zabrze