Tak się ładnie patrzy na Górnika…

Choć wygrana Górnika nad Stalą była w pełni zasłużona, to jednak zabrzanie nie pojechali do Mielca na spacerek. – Ten mecz był bardzo trudny – podkreślił trener Marcin Brosz.


Bardzo się cieszę z tej wygranej, bo wiemy, jak w ubiegłym sezonie graliśmy na wyjazdach – mówił po meczu kapitan Paweł Bochniewicz z wyraźną ulgą i zadowoleniem. Górnik w minionych rozgrywkach faktycznie miał wielki problem z grą poza Zabrzem, dlatego przez cały sezon na wyjeździe wygrał tylko 3 z 18 meczów, czekając na takie zwycięstwo ponad rok. Teraz wszystko zaczęło się po górniczej myśli.

Mogli zagrać lepiej

– Na początku chciałem pogratulować Mielcowi awansu do ekstraklasy po 24 latach. Gdy rozmawia się ze starszymi piłkarzami, którzy nas wspierają, wyczuwa się, że oni cały czas żyją tymi historycznymi meczami ze Stalą – wspomniał po spotkaniu z uśmiechem [Marcin Brosz]. Szkoleniowiec 14-krotnych mistrzów Polski mógł być zadowolony z rezultatu meczu i z gry ofensywnej swoich piłkarzy, lecz zwrócił uwagę także na dobre momenty gospodarzy.

– Widać było, że zespół z Mielca ma pomysł. Szczególnie pierwsze minuty pokazały, że mieliśmy ogromny problem – mówił Brosz, a podobną opinię miał cytowany na stronie Górnika Alex Sobczyk: – Na początku potrzebowaliśmy jakichś 10 minut, żeby wejść w mecz. Z czasem robiło się coraz lepiej i mniej więcej od 20 minuty to my kontrolowaliśmy spotkanie. Bardzo dobrze, że przed przerwą zdobyliśmy prowadzenie po strzale „Bochena” – przyznał Austriak.

Faktycznie, w ciągu pierwszych minut serca śląskich kibiców mogły zabić nieco szybciej, bo chociażby w 8 minucie rewelacyjną sytuację na gola miał Andreja Prokić, który jednak fatalnie przestrzelił. Obrona zabrzan koniec końców zachowała czyste konto i wygrana taką przewagą była na pewno zasłużona, choć zarówno po jednej, jak i drugiej stronie mogliśmy zobaczyć kolejne gole. – Trzeba powiedzieć, że musimy włożyć jeszcze trochę pracy w grę defensywą, bo w niektórych momentach nieco się gubiliśmy. Mogliśmy zagrać lepiej, ale najważniejsze, że było zero z tyłu. Na pewno będziemy pracować nad tymi błędami – obiecał Bochniewicz.

Zainteresowanie z Holandii

24-letni środkowy obrońca śmiał się z tego, że po trzech meczach obecnego sezonu (wliczając w to Puchar Polski) ma już na koncie dwa trafienia i może… celować w koronę króla strzelców.

Jego dobra forma i powołanie do krajowej reprezentacji mogą Górnika jednocześnie cieszyć oraz smucić, ponieważ mówi się o bardzo poważnym zainteresowaniu holenderskiego Heerenveen, które chciałoby u siebie nowego kapitana „trójkolorowych”. Sam Bochniewicz chciałby jeszcze spróbować gry za granicą – wcześniej spędził kilka lat we Włoszech – więc trudno stwierdzić, czy uda mu się oprzeć zakusom 10. ekipy minionego (przerwanego) sezonu Eredivisie.


Czytaj jeszcze: Górnik zrobił kolejny krok do przodu

Coraz większą uwagę kibiców i ekspertów zaczął przyciągać także lider zabrzańskiego środka pola, Alasana Manneh, który nie tylko był mózgiem drużyny, ale także popisał się pięknym golem na 2:0. – Więcej razy oglądałem tylko bramkę Grosso z Niemcami – pisał na Twitterze komentator Eleven Mateusz Święcicki, który swego czasu także pracował przy transmisjach polskiej ligi.

Gambijczyk popisał się świetnym strzałem zza pola karnego, z pierwszej piłki, zewnętrzną częścią stopy, „zawijając” futbolówkę, która efektownym łukiem wkręciła się tuż przy słupku mieleckiej bramki. 22-latek, który w klubie jest od roku, potrzebował trochę czasu na odpowiednią aklimatyzację, ale w tym sezonie jego forma jest już wysoka. W Mielcu Manneh był najczęściej „szukanym” przez kolegów piłkarzem, wykonał 95 podań (najwięcej), z czego 78 było celnych, co jest niezłym, choć mogącym być jeszcze lepszym wynikiem.

Ofensywna maksyma

– Ten mecz był bardzo trudny. W trakcie spotkania dobrze zareagowaliśmy i szkoda, że nie udało nam się strzelić trzeciej bramki, bo mieliśmy ku temu okazje: szczególnie tę Jesusa Jimeneza, gdzie VAR musiał interweniować – wspomniał Brosz akcję, w której Hiszpan podwyższył prowadzenie na 3:0, z tym że był na – dosłownie – centymetrowym spalonym.

– Po to gramy, żeby były emocje, okazje, bramki i żebyśmy mogli opowiadać o tym spotkaniu przez najbliższy tydzień, żyć nim i mieć je w głowie. Każda taka sytuacja to są dodatkowe pozytywne emocje – mówił Brosz zgodnie ze swoją ofensywną i widowiskową maksymą, którą w ostatnich tygodniach podkreślał już wielokrotnie. Górnika znów oglądało się bardzo przyjemnie, atakował rywala wysoko i oddał 17 uderzeń, z czego 8 było celnych. Grać ładnie dla oka – to się ekipie Brosza zdecydowanie udaje.


Na zdjęciu: Górnik wygrał w Mielcu zasłużenie, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że jego gra może być jeszcze lepsza.

Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus