Tańczący z VAR-em

Ostatnie trafienie w barwach Wisły zanotował jeszcze w poprzednim sezonie. Ówczesny trener Joan Carrillo rzadko stawiał na [Pawła Brożka], a w końcówce sezonu dał mu szansę, by pożegnał się z kibicami. Hiszpański trener zdecydował, że rezygnuje z Brożka, dał mu jednak zagrać w końcówce spotkania z Lechem, a ten w doliczonym czasie gry zdobył gola na wagę remisu.

Ciągle strzela

Teraz Carrillo w Wiśle już nie ma, a Brożek ciągle strzela gole i tym razem znów trafił w doliczonym czasie, odwracając losy spotkania. Dzięki jego trafieniu Wisła pokonała Zagłębie Lubin 3:2. – Po to tu wróciłem, by w takich momentach pomagać zespołowi. Po dwóch słabszych spotkaniach to zwycięstwo było nam bardzo potrzebne – mówi.

Wisła świetnie zaczęła mecz, prowadziła 2:0, jednak potem dawał sobie wyrwać prowadzenie. Odzyskała je dopiero w samej końcówce. Jakub Bartkowski dośrodkował piłkę w pole karne, Jakub Tosik nie zdołał jej sięgnąć i ta spadła Brożkowi na nos. Napastnik Wisły przyjął piłkę na klatkę piersiową, potem futbolówka otarła się jeszcze o jego rękę, nim 35-latek posłał ją strzałem z woleja do siatki.

Złamał tajny kod?

Sędzia Krzysztof Jakubik gola uznał, choć potem czekał jeszcze na sygnał z wozu VAR. – Skoro bramka została uznana, sytuacja była jak najbardziej klarowna – mówi Brożek. Doświadczony napastnik ma szczęście do systemu VAR. W meczu z Zagłębiem Sosnowiec sędzia podyktował dyskusyjny rzut karny, gdy Brożek upadł w starciu z Piotrem Polczakiem. Sławomir Stempiewski, który na antenie NC+ analizuje sporne sytuacje przyznał, że wiślak już dwukrotnie oszukał system VAR. Złamał tajny kod?

Po golu Brożka, Ben van Dael mógł tylko zakląć pod nosem. Tymczasowy trener Zagłębia nadal czeka na pierwszy punkt, bo przecież w debiucie jego drużyna przegrała z Koroną Kielce 0:1. Może Holender jest tylko na chwilę, ale na zarobki nie może narzekać. Jak wieść niesie, jako szef akademii Zagłębia co miesiąc inkasuje 40 tysięcy złotych miesięcznie.

Grają za pół pensji

W Lubinie pieniędzy nie brakuje, w przeciwieństwie do Wisły. Kilka dni przed meczem z drużyną spotkała się prezes Marzena Sarapata. Dotarła spóźniona tylko po to, by powiedzieć, że… pieniędzy nadal nie ma. Poinformowała piłkarzy, że planowana pożyczka nie dojdzie do skutku, więc na wypłaty nadal nie ma pieniędzy. Wiśle pół miliona złotych pożyczył jednak jeden z krakowskich biznesmenów, dzięki temu klub miał pieniądze na wynajem stadionu, ale nie mamy informacji, by część z tych pieniędzy trafiła na konta piłkarzy.

A ci – gdyby mieli inne podejście do sprawy – teraz mogliby ogłosić strajk. Piłkarze, którzy do Wisły dołączyli na początku tego sezonu, do tej pory otrzymali tylko… pół wypłaty. Niedawno jeden ze starszych piłkarzy zrobił listę, na którą mieli wpisać się najbardziej potrzebujący. Wpisali się… wszyscy. Ponad trzy miesiące bez pensji – to boli każdego. I tych młodszych, którzy nie wiedzą, z czego zapłacić ratę leasingu za samochód. I tych starszych, którzy mają znacznie większe zobowiązania finansowe. A mimo to, w meczu z Zagłębiem o wygraną walczyli do ostatnich chwil.